Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2008, 18:55   #65
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Garret szedł przed siebie w kierunku unoszącego się dymu coraz mocniej utrzymując się w przekonaniu, że wioska nie jest w jednym kawałku. Padający śnieg nieco złagodniał, dzięki czemu nie szczypał już boleśnie twarzy i pozwalał iść swobodnie. Jednak nie na długo. Dotarli do jakichś zaśnieżonych schodków. Prowadziły one do wioski toteż musiały zostać pokonane. Tyle, że zamiar był mało realizowalny. Co nuż stopa ślizgała się na kamieniu sprawiając, że Garret wymachiwał bezładnie rękami próbując utrzymać równowagę. Co ciekawe odczuwał większy strach przed tym, że się poślizgnie, spadnie i połamie niż przed śmiercią widząc przeważające siły wroga podczas ostatniej bitwy. Ta myśl nad wyraz go rozbawiła. Zaczął się cicho śmiać. Towarzyszom, którzy zwrócili na to uwagę mówił:

- Nic takiego. Po prostu coś sobie uświadomiłem. Coś niemiłosiernie głu…

Ostatniego wyrazu nie dokończył gdyż znowu stracił równowagę i o mały włos nie spadł ze schodów w ostatniej chwili podtrzymując się Oina. Ponownie ustał prosto i stwierdził:

- A to jeszcze głupsze. Żołnierz, który prawie zginął na śliskich schodach.

Nie mówił już nic więcej. Skoncentrował się na ostrożnym wspinaniu się na schodach. Zaczął sobie pomagać rękami. W końcu jednak dotarł na sam szczyt. Jego towarzysze również.

- Powinniśmy tutaj postawić chorągiewkę i wypisać na niej nasze inicjały – skomentował.

Rozejrzał się po wiosce. Rzędy drewnianych chat, które widział z daleka były dla niego oczywistością w każdej wiosce. Panująca głęboka cisza i pustka były przez niego przewidziane. Jedyne, co ich przywitało to mało zachęcająca do wejścia brama. Jednak jakoś wolał wejść przez tą bramę niż wracać po tych śliskich schodach. Ta brama wydawała się bardziej bezpieczna. Mimo, że brakowało jej murów. Przeszli przez bramę i spojrzeli na chaty. Całość nadal wydawała się być opuszczona, ale nadzieje dawało znikome światło dobiegające z niektórych okien. Być może ktoś tu jednak mieszkał. Natchnęło go to nową nadzieją. Szansa na nocleg po upadku znów zaczęła się podnosić. Większość chat miało zabite okna, czym odstraszało podróżnych. Po dosyć długim spacerze jedyną drogą dotarli do dużego domu, który najprawdopodobniej był karczmą, w której mogliby spokojnie wypocząć.

- Mam nadzieję, że nie będzie tam żadnego szalonego staruszka z naładowaną kuszą – powiedział tuż przed wejściem.

Karczma była całkowicie zdemolowana i zaniedbana. Nie sprawiała dobrego wrażenia tak jak reszta osady. Wtedy przez tylne drzwi wszedł jakiś staruszek, który na ich widok szybko doskoczył do lady i dobył naładowaną kuszę spod niej.

,Że ja też zawsze muszę coś wykrakać” – pomyślał.

Staruszek krzyknął i zaraz pojawiło się dwóch kolejnych potencjalnych przeciwników. Garret zaklął cicho. Nie spodziewał się tak nieprzyjemnego powitania. Nie wiedział jak szybcy byli. Możliwe, że nawet nie zdąży dobyć miecza nim jego głowa przywita się z bełtem. Stali też za daleko, a więc nawet gdyby był szybszy to musiałby uniknąć bełtów, a to jest możliwe tylko w głupich bajkach dla dzieci.

Nagle mężczyźni zaczęli się kłócić miedzy sobą na ich temat. Mówili też, o jakichś chorych. Czuł się nienajgorzej. Nie miał nawet kataru. Wtedy staruszek przemówił o tym, że nie są chorzy, ponieważ nie śmierdzą. Ciekawa hipoteza. Garret powąchał się uświadamiając sobie, że już od dawna się nie kąpał. Znaczyło to, że ci chorzy zaprawdę bardzo śmierdzą. Staruszek przy okazji kazał opuścić kusze. Następnie przemówił do nich:

- Dobra, teraz lepiej. Khem… khem… witajcie przybysze, jestem Erm. Można powiedzieć, starszy tej wioski. Nie będę niczego ukrywał, jeśli niczego od nas nie chcecie i tylko tędy przejeżdżacie to lepiej abyście jak najszybciej opuśćcie naszą osadę. Nie ma tu nic, co mogłoby was ciekawić ani zatrzymywać.

Staruszek był ubrany nieco inaczej niż tamci dwaj. Na dodatek miał naprawdę sporo kieszeni. Świetna metoda na złodziei. Zanim opróżnisz wszystkie kieszenie już przybędzie straż z odsieczą. Trzymał też jakiś dziwny przedmiot, który wydał mu się bardzo znajomy. Chyba zakłada się go na oczy i wtedy pomaga oczom. Czyli poprawia wzrok. Garret w końcu odpowiedział:

- Jesteśmy po prostu strudzonymi wędrowcami, którzy poszukują odpoczynku. Nie chcemy żadnych kłopotów. Po prostu tędy przechodziliśmy. Opuścimy wioskę bezzwłocznie, ale najpierw chciałbym czegoś się dowiedzieć. O jakich chorych chodzi i co dzieje się w tej wiosce?

Jakoś niespecjalnie go to interesowało, ale wiedzieć wypadało.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 05-05-2008 o 12:40.
wojto16 jest offline