Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2008, 21:50   #83
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Derrick uśmiechnął się.
Tej królewny nie zbudziłby nie tylko książę... Nawet paru książąt nie dałoby rady... Chyba żeby któryś zaopatrzył się w wiadro wody. Lodowatej...
Ale to byłoby niedopuszczalne barbarzyństwo...

Nessa poruszyła się lekko. Gorsecik, posłuszny nieubłaganym prawom rządzącym wszechświatem, zsunął się, odsłaniając przed zachwyconymi oczami Derricka całkiem nowe obszary... Jeszcze bardziej godne podziwu...

Derrick pochylił się nad Nessą. Wyglądało na to, że czarodziejka spędzi w krainie snów jeszcze kilka godzin. A potem obudzi się z bólem głowy. I kręgosłupa... I z całkowitym brakiem wdzięczności za nieprzerywanie snu...
Pokręcił głową.
Zabranie stąd Nessy było kiepskim pomysłem, ale pozostawienie - jeszcze gorszym... A z dwojga złego zawsze należało wybierać to mniejsze...

Z ciężkim sercem Derrick zabrał się za ubieranie Nessy. Cóż... Do naturalnych należało raczej działanie w drugą stronę, ale czarodziejka z pewnością nie byłaby zachwycona, gdyby się dowiedziała, że była niesiona przez miasto w stroju nieco nieobyczajnym...

>>> Kto wymyślił takie długie buty? <<< - zastanawiał się, przeciągając cholewkę przez kształtną kostkę, równie zgrabną łydkę, by w końcu zatrzymać się w połowie nad zwyczaj apetycznego w dotyku uda.
Na szczęście skórka cholewki była bardzo miękka i dawała się zwinąć, a Nessa, choć nie pomagała, nie stawiała zaciekłego oporu. Chociaż uśmiech zniknął na chwilkę z jej ust, to szybko pojawił się na nich powtórnie.
Z drugim butem poszło nieco szybciej, chociaż Derrick zdecydowanie stwierdził, że to barbarzyństwo zakrywać przed światem tak wspaniale zbudowane nogi...

Z górą poszło nieco gorzej... I to w zasadzie nie chodziło o opór psychiczny, towarzyszący zakrywaniu tego, co odkryte wyglądało nad wyraz ciekawie...
Najpierw trzeba było wyciągnąć spod głowy Nessy jej kubraczek, a potem posadzić czarodziejkę i przyodziać...
>>> Przydałyby się jeszcze ze dwie ręce... <<< - pomyślał, gdy Nessa po raz kolejny usiłowała się położyć, a na jej twarzy pojawił się wyraz jako żywo przypominający niezadowolenie... Ale mimo wszystko nie obudziła się.

Derrick rozejrzał się dokoła.
Miejsce wybrane przez Nessę miało mnóstwo zalet, ale niestety nie było pozbawione wad... Na próżno można by się rozglądać za lektyką czy powozem.
>>> Gdzie jest dobra wróżka i karoca z dyni <<< - pomyślał z przekąsem Derrick.
Wyglądało na to, że żadna z wróżek nie jest zainteresowana jakąkolwiek dodatkową działalnością i problem związany z przenosinami Nessy w spoczywał całkowicie na barkach Derricka. A raczej na ramionach, bo nie można było Nessy zarzucić na plecy jak worek mąki...

- Ruszamy w drogę, królewno - powiedział Derrick.
Ale widać szambelan nie przekazał informacji i królewna pozostała w bezruchu.
Można się było tego spodziewać. Skoro Nessa przespała skomplikowany proceder ubierania, to parę słów nie miało szans, by skłonić ją do otwarcia oczu...
>>> Słodki ciężar <<< - pomyślał, biorąc czarodziejkę w ramiona.
I spodziewał się wszystkiego - od bezwładu po pełen pretensji jęk - ale nie tego, że Nessa zarzuci mu ręce na szyję i przytuli się. Szepcąc przy okazji "Kochanie..."

>>> Ale szczęściarz <<< - pomyślał, zastanawiając się, któż taki przybył, by ratować królewnę z jej wysokiej wieży. I znaleźć się w jej ramionach.
Po raz kolejny przeklął pomysł chodzenia w skórzanej zbroi. Bez wątpienia strój ten był bardzo praktyczny, ale ponownie uniemożliwił pełne rozkoszowanie się bliskim kontaktem ze wspaniałymi atrybutami kobiecości...

Nessa, chociaż miała odpowiednio rozwinięte odpowiednie partie ciała, do najcięższych nie należała i noszenie jej na rękach było całkiem przyjemne. I - ku zdziwieniu Derricka - widok mężczyzny niosącego w ramionach zemdloną kobietę nie wywołał powszechnego zbiegowiska. A paru usłużnych przechodniów wskazało drogę do najbliższego zajazdu. Z pewną zawiścią spoglądając na Derricka. I z pewnością zastanawiając się, czemu nie im przydarzyło się takie miłe zdarzenie...

Zajazd "Brokilońska Legenda" przywitał ich otwartymi podwojami. Gospodarz nie miał żadnych obiekcji przed przyjęciem pod swój dach zemdlonej niewiasty... Nawet jeśli była ona w towarzystwie... Może spowodował to widok dość wypchanej sakiewki, ale Derrick wolał żywić nadzieję, że to gospodarz jest taki sympatyczny...
Starsza wiekiem pokojówka zaprowadziła Derricka do pokoju... Z oknem wychodzącym na ogród...
- Jak mogę jeszcze pomóc? - spytała.
>>> Zamykając drzwi z tamtej strony <<< - pomyślał Derrick, ale nie wyraził tego na głos.
Uśmiechnął się mile i powiedział:
- Prosiłbym dzbanek soku jabłkowego, dwa owoce awokado, garneczek wrzącej wody... Trzy kromki chleba, ser... kozi... Łyżkę miodu... I kawałek placka. Z jabłkami...
- Nie sądzę, byście mieli sowie jajka...? - dodał.
- Sowie jajka? - pokojówka wytrzeszczyła oczy.
- Przyspieszają odnowienie energii magicznej, zużytej podczas rzucania czarów - ze śmiertelną powagą wyjaśnił Derrick.
- Spra... Sprawdzę - wyjąkała pokojówka. - Ale chyba nie mamy...

Ściągnął Nessie buty i przykrył ją kocem, a zanim pokojówka wróciła zdążył zrzucić wams i zbroję, oraz ułożyć na stole przygotowane wszystkie ingrediencje potrzebne do stworzenia remedium na kaca, który bez wątpienia zacznie dręczyć Nessę ledwo ta otworzy oczy.
- Coś jeszcze? - spytała pokojówka, spoglądając z ciekawością na stół.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie - Derrick zdecydowanie odesłał służącą i zamknął za nią drzwi.
Co prawda przydałby mu się sok z kapusty, ale to był zbyt znany środek na całkiem niemagiczną dolegliwość...
Wsypał do kubka z wrzątkiem korę wierzby, garść startych na pył liści melisy, łyżeczkę roztartych, suszonych borówek, sproszkowany liść lepiężnika. Zamieszał starannie i przykrył wszystko talerzykiem. Mikstura mogła spokojnie dochodzić. W tej chwili czekało go bardziej skomplikowane zadanie...

Brązowe, obcisłe spodnie na szczęście nie należały do tych, które zakładało się i ściągało "na siłę". Wystarczyło rozwiązać znajdujące się po lewej stronie sznurowanie, by można było ściągnąć nie stawiającą zbyt wielkiego oporu część ubrania. Przynajmniej teoretycznie, bo Derrickowi, wbrew najlepszym chęciom, nie udało się dokonać tego bez problemów. Jego wzrok przyciągnął wspaniały widok - cudowne, alabastrowe biodra, z którymi wprost idealnie współgrały barwą niewielkie majteczki ze śnieżnobiałego, gładkiego jedwabiu. Wspaniały tatuaż, przedstawiający szarą żmiję z bordową pręgą tylko dodawał im uroku.
Derrick westchnął. Z nieukrywanym żalem.
Nie sądził, by ta niewielka część garderoby mogła Nessie przeszkadzać w należytym wypoczynku... A w związku z tym chyba należało ją zostawić w spokoju... Wolał, by po przebudzeniu czarodziejka nie zachowała się jak oplatająca jej biodro scarletia...

Przyjrzał się Nessie.
Na twarzy czarodziejki malował się psotny uśmiech małej dziewczynki, której właśnie udało się dobrać do klejnotów matki. I zaczęła się stroić przed wielkim lustrem.

Derrick przykrył nogi Nessy kocem, a potem zaczął delikatnie ściągać kubraczek. Wymagało to co prawda wyciągnięcia rąk z rękawów i lekkiego manewrowania Nessą, ale obyło się bez kłopotów.
Z gorsetem był nieco większy problem... Wiązanie było z tyłu... Co prawda wystarczyło poluźnić wiązanie, ale potem trzeba było Nessę posadzić i ściągnąć gorset przez głowę. A do tego przydałaby się pomoc Nessy...
Derrick delikatnie uniósł Nessę i podsunął jej pod plecy zwiniętą poduszkę. Co powinno chociaż przez chwilę utrzymać czarodziejkę w pionie...
Plan był niemal doskonały. Ale nikt nie mógł przewidzieć, że pozbawiona gorsetu Nessa oprze się o niego i powie przez sen "Przytul się..." Co nieco skomplikowało ciąg dalszy działalności...
- Zaraz, królewno - odpowiedział cicho. - Jeszcze tylko drobiazg...

Nie sądził, by Nessa była zachwycona widząc swoją śliczną batystową koszulkę wygniecioną na skutek parogodzinnego pobytu w łóżku.
Ku jego zdziwieniu ten fragment operacji okazał się najłatwiejszy, bowiem zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch Nessa podniosła dół koszuli i ściągnęła ją jednym, szybkim ruchem.
>>> Chyba jestem po złej stronie <<< - pomyślał z żalem widząc, że traci jeden z najwspanialszych widoków. Z miejsca, w którym siedział, zdecydowanie nie można było dojrzeć całości...
A o powtórkę jakoś nie wypadało prosić...

Nessa szepnęła coś, czego Derrick nie zdołał zrozumieć, a potem, ciągle z zamkniętymi oczami, poprawiła poduszkę i położyła się...
Derrick nie potrafił oderwać oczu od rozciągającego się przed nim widoku. Już przedtem widział znaczną część tego fragmentu anatomii Nessay, ale w tym momencie widok był jeszcze wspanialszy. Piękne, krągłe piersi zakończone cudownymi brodawkami w kolorze dojrzałych malin przyciągały nie tylko wzrok.
Derrick ponownie westchnął. Z jeszcze większym żalem, niż poprzednio.
Uwielbiał Rubus idaeus, ale w tym momencie był to dla niego owoc zakazany...

Wstał po cichu i delikatnie przykrył Nessę. Tracił co prawda wspaniały widok, ale nie chciał, by czarodziejka przeziębiła się. W tej chwili przede wszystkim był medykiem...
Podszedł do stołu. Napar już wystarczająco ostygł. Doprawił go, dla lepszego smaku, miodem i dolał łyżeczkę wyciągu z opuntia ficus indica.
Zasunął zasłony, po cichu przestawił stół bliżej łóżka, a potem usiadł na krześle koło łóżka Nessy.
Teraz pozostawało cierpliwie czekać, aż czarodziejka się obudzi...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-05-2008 o 12:22.
Kerm jest offline