Margot stała nad kupą kamieni z opuszczonym mieczem, wpatrując się w nie, nie do końca ufając temu, że na pewno je zniszczyła. Po chwili milczenia znowu zaczęła działać. Na nowo przytroczyła miecz do plecaka leżącego gdzieś w trawie, zarzuciła go na jedno ramię i odwróciła się w stronę Simby.
- Szliśmy na spotkanie, pamiętasz? Chodźmy, i tak już jesteśmy spóźnieni. Wpadniemy na 3 minuty do mnie po drodze. Zadzwoń proszę do kogoś z reszty i chodźmy już... - nie mogła nawet mówić głośno. Nie miała na to siły.
__________________ Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna! |