Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2008, 00:35   #251
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Sh'eenaz
Wiatr wiał niestety tylko leciutki, a potwór był już blisko - musiałaś podjąć ryzyko. Skoncentrowałaś się.
Jeden z szyldów raptownie oderwał się od mocowania, poszybował przez pół placu i trafił nibyptaka pomiędzy oczy. Przybysz zaskrzeczał i zatoczył się na swych koślawych nóżkach, wolną ręką sięgając do oczy, a drugą pomachując parasoleczką. Kilku ludzi obejrzało się w waszym kierunku - w końcu nie codziennie widuje się szybujące w powietrzu szyldy "Faktu"...

Naikelea
Ruszyłaś na golema i zza głowy zdzieliłaś go w udo kataną. W powietrzu rozległ się nieprzyjemny zgrzyt metalu o kamień, a tobie przez głowę przemknęła myśl, że chyba właśnie wyszczerbiłaś swój ulubiony (bo jedyny :P) miecz.
Coś jednak rzuciło Ci się w oczy - stwór nie był jednolity. Zbudowany był z głazów, większych fragmentów skalnych i łupków, dość dokładnie ze sobą połączonych - tak dokładnie, iż z dala wydawał się być jedną wielką skałą. Z niebezpiecznej odległości niecałego metra można było jednak z łatwością zauważyć kilka szczelin pomiędzy kamieniami - w miejscach, gdzie powinny znajdowac się stawy nawet dość sporych...
Pięść stwora uderzyła w zajmowany przez ciebie jeszcze przed chwilą fragment powietrza. Golem wydawał się być chwilowo zbity z tropu.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 27-04-2008, 20:45   #252
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Margot wykorzystała chwilowe niezdecydowanie potwora i postanowiła wykorzystać swoją ostatnią już chyba szansę. Wzięła spory zamach i uderzyła, celując dokładnie w spojenie pomiędzy dwoma częściami brzucha potwora. Powietrze wypełnił przeszywający zgrzyt metalu o kamień.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!
Naikelea jest offline  
Stary 02-05-2008, 01:18   #253
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Margot
Ostrze weszło pomiędzy dwa kamienne ogniwa z głośnym zgrzytem, ale tak gładko, że aż sama nie mogłaś wyjść ze zdumienia. Potwór zdawał się jednak nic nie zauważyć. Ty natomiast naparłaś silniej na miecz wpychając go bliżej środka cielska golema. Natrafiłaś na coś miękkiego i...
-Niee... - zaskrzeczało coś nienaturalnie. Usłyszałaś stłumiony odgłos małego wybuchu. Z kamiennego korpusu potwora zaczęła wypływać znajoma piana.
Golem znieruchomiał. Po chwili jego człony poczęły odpadać jedne od drugich, zwalając się na ziemi w sporą kupkę gruzu. Rozpaczliwie próbowałaś wyszarpać spomiędzy jego członów, jednak bezskutecznie. Wraz z Simbą odskoczyliście w ostatniej chwili. Jedynie kątem oka zarejstrowałaś, jak głazy zwalają się na twój miecz. Nie udało ci się go wydostać - kamienie były zbyt duże.

Lukas, Sh'eenaz
Potwór zachwiał się na swoich koślawych nóżkach. Lukas wykorzystał moment, przypadł do niego i popchnął go na wystający tuż za jego plecami ze ściany, metalowy pręt.
Oczy ptaszyska stały się przez moment wielkie i wyłupiaste.
- Niiieee... - wycharczał. I pękł.
Maź, która rozprysła się wokół znów znikła po kilku sekundach. Stalker pojawił się przy was mniej-więcej w tym samym momencie.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 05-05-2008 o 19:09.
Hael jest offline  
Stary 04-05-2008, 10:29   #254
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Margot stała nad kupą kamieni z opuszczonym mieczem, wpatrując się w nie, nie do końca ufając temu, że na pewno je zniszczyła. Po chwili milczenia znowu zaczęła działać. Na nowo przytroczyła miecz do plecaka leżącego gdzieś w trawie, zarzuciła go na jedno ramię i odwróciła się w stronę Simby.
- Szliśmy na spotkanie, pamiętasz? Chodźmy, i tak już jesteśmy spóźnieni. Wpadniemy na 3 minuty do mnie po drodze. Zadzwoń proszę do kogoś z reszty i chodźmy już... - nie mogła nawet mówić głośno. Nie miała na to siły.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!
Naikelea jest offline  
Stary 09-05-2008, 15:44   #255
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Simba stał, wlepiając oczy w Margot i stertę kamieni.
-No, no... Robi wrażenie.
Nie powiedział więcej, lecz ruszył razem z dziewczyną w przerwaną drogę - najpierw do domu Margot, a zaraz potem na spotkanie. Inni pewnie już czekali... A może i sobie poszli.
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline  
Stary 27-08-2008, 16:18   #256
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
25 Czerwca, Poniedziałek.


[>klik<]
Minęła blisko doba od momentu, w którym spotkaliście się na Placu Artystów. Dużo się wydarzyło przez ten, bądź co bądź, krótki czas. Spędziliście ze sobą zaskakująco dużo czasu, przeżyliście kilkanaście spotkań pierwszego stopnia z groteskowymi przybyszami z innego wymiaru, z pomocą żula spod Katedry rozwiązaliście pewną zagadkę, a nawet otarliście się o śmierć – no, prawie. Wszystko po to, by w końcu dotrzeć do celu – chatki Zeniby. Wiedźmy Zeniby…

Spędziliście noc gdzieś pod Kielcami, ściśnięci w jednoizbowej chacie wraz z dziwną staruszką, krukiem, ogniem w kominku i aromatem ziół unoszącym się w powietrzu. Za otwartym, pozbawionym szyby oknem padał deszcz, grając cicho na liściach drzew i słomianym dachu. Wiatr zacinał kroplami o ścianę chaty, szumiąc w gęstwinie leśnej. To była dziwnie przyjemna, spokojna noc. Jakby wszystko odpłynęło gdzieś daleko, pozostawiając tylko przyjemną błogość i tych ludzi, których prawie nie znasz, a z którymi jednak łączy cię coś niepojętego…

Rozmawialiście do późna, przy akompaniamencie kapiących kropli i z wyszczerbionymi kubkami jakiejś dziwnej, aromatycznej herbaty. Zeniba rozsiadła się stojącym w kącie, bujanym fotelu. Ogromny, czarny kruk usiadł na oparciu, tuż nad jej ramieniem. Mówiła powoli, starczym, ale mocnym głosem. Głębokie zmarszczki grały na jej twarzy. Słuchaliście jej zaczarowani, nie odważając się przerwać. Aż w końcu głos zaczął cichnąć i oddalać się. Wreszcie zamilkł. Staruszka przymknęła oczy, odetchnęła. Odstawiła swój pełen kubek z zimną już herbatą na stół i ułożyła się wygodniej na swoim fotelu. Zasnęła – jako ostatnia.

Był już poranek, gdy wpadające przez okno słońce zbudziło Stalkera. Rozejrzał się po izbie. Wszystko było tak, jak zapamiętał to z wczoraj – choć dziwnie odmienione dziennym światłem. Zeniba na fotelu, śpiący kruk tuż nad nią, jego towarzysze porozrzucani na podłodze, zioła u sufitu, dzbany, słoiki, wygasłe palenisko… Tylko Lukas gdzieś w środku nocy przeniósł się z podłogi na łóżko, do swojej kobiety. Z niewygodny, czy z nagłego pragnienia czułości…?
Stalker potarł zaspane powieki, ziewnął, po czym wziął swój koc i nadal lekko zaspanym krokiem wyszedł na zewnątrz – ot, jakoś tak. Nie wiedział, że Zeniba obserwuje go spod półprzymkniętych powiek.

Nieco później wszyscy zaczęliście się budzić, ziewać i rozciągać zesztywniałe kości. Zaniepokoiliście się brakiem Stalkera, jednak wiedźma roześmiała się tylko, machnęła ręką i poleciła wam, abyście byli o niego spokojni. Powoli zebraliście się do wyjścia.
- Żegnajcie. I pamiętajcie. O wszystkim… Gdy tylko zapragniecie, zajrzyjcie tu znowu.
Zeniba uśmiechnęła się i skinęła wam głową. Odwróciliście się i ruszyliście wszyscy przez las, a potem w dół góry. Lukas poodwoził was do domów samochodem. Pogoda zepsuła się nieznacznie – słońce prześwitywało zza kłębiastych chmur.




Stalker
Wiedźma zastała cię otulonego kocem, śpiącego na stercie liści tuż przy chacie. Obudziła cię lekkim szturchnięciem.
- Wstawaj! I chodź. Zjemy śniadanie. – Powiedziała i upewniwszy się, że już otworzyłes oczy, odeszła.
Potrzebowałeś dłuższej chwili, żeby się pozbierać. W końcu jednak powlokłeś się powrotem do chaty.
Na śniadanie był ser - biały i żółty, miód, prawdziwe masło i chleb – ciemny i twardy. Byłeś pewien, że Zeniba nie kupiła żadnego z tych specjałów… Wszystko powstało tu, w tej chacie, lub całkiem nieopodal. Smakowało lasem, łąką i powiewem starych, minionych epok.
- Co to za mleko? – zapytałeś, unosząc do góry kubek z białym płynem. Był jakiś dziwny.
- Kozie – odparła wiedźma. – Trzymam jedną w obórce przy chacie.
I tym sposobem rozwiązała się także zagadka serów i masła…
Drzwi i drewniane okiennice były rozwarte na oścież. Do chaty wpadało słońce i rześkie, odświeżone deszczem powietrze.

Simba
Tak jak postanowiłeś – poszedłeś pospacerować. Nie posiadając konkretnego celu i wychodząc z założenia, że to i tak obojętne, na początek postanowiłeś znów odwiedzić Wietrznię. Jak postanowiłeś, tak zrobiłeś…
Od początku, gdy tylko zbliżyłes się do starego, kamiennego wyrobiska, coś ci nie pasowało. Nie miałeś pojęcia co… Po prostu czułeś się tu w jakiś niesamowity sposób dyskomfortowo. Zacząłeś iść ścieżką wzdłuż „kanionu”. Po chwili uświadomiłeś sobie, co jest nie tak z tym miejscem – cały świat wokół drzewa, kwiaty, powietrze, był rześki i pogodny, jakby cieszył się z lata, cieszył się z wczorajszego deszczu. Tak, takich rzeczy się nie czuje – one po prostu są. I pewnie też byś ich nie poczuł, gdybyś teraz nie mógł zobaczyć różnicy. Atmosfera nad skałkami była ciężka, ponura, nieprzyjemna mimo letniego słońca. Nawet szum drzew był jakiś dziwnie przytłumiony…
Po chwili opuściłeś teren rezerwatu i wszystko wróciło do normy. Odetchnąłeś, wciągając do płuc rześkie powietrze.
Byłeś na tych rozległych, rozkosznie zielonych i upstrzonych żółto-biało-różowym kwieciem łąkach, z których nie tak dawno słyszałeś tą dziwną, enigmatyczną muzykę. Zatrzymałeś się i zapatrzyłeś się dal. Wiatr dmuchnął mocniej, wwiewając ci włosy w twarz. Wraz z falującą znów trawą przybyła muzyka… Delikatna, ulotna, lecz już nieco wyraźniejsza niż ostatnio…
[>klik<]
W oddali, gdzieś w głębi łąki ujrzałeś małą chatkę, przytuloną do pnia młodego dębu. Była stara i koślawa, przypominająca z prostego dachu i wielkości raczej komórkę czy wychodek. Na ile mogłeś dostrzec, była przystrojona i obłożona zielonymi, już zwiędłymi gałęźmi. Paliło się przed nią ognisko, a przy ognisku stał człowiek z brodą w długiej, szarej szacie. Tuż przy nim stał jakiś mężczyzna, ubrany w skóry, czy ziemiste tkaniny. Trzymał za uzdę brązowego konia. Na jego plecach coś błysnęło w słońcu – miecz?
Obaj, starzec i młodzieniec z mieczem, rozmawiali. Młodzieniec gestykulował żywo, jednak starzec nie poruszał się prawie w ogóle. Po chwili spuścił głowę na pierś. Młodzieniec chyba mówił coś jeszcze przez chwilę, po czym wsiadł na konia i galopem odjechał dalej łąkami, na przełaj, w stronę wzgórz. Chwilę potem starzec uniósł głowę i cisnął do ogniska coś, co trzymał w garści. Płomienie strzeliły wyżej, odbarwiając się na zielonkawo.

Trwało to jakiś czas. Sam nie wiesz ile – minuty, kwadranse? Gdy nagle przypomniałeś sobie o tym, że powinieneś czasem mrugać, obraz zniknął zaraz po tym, jak otworzyłeś oczy. Tylko zielone łąki i wzgórza, jak okiem sięgnąć. Iść tam, czy może zupełnie gdzie indziej?...

Margot
Byłaś w domu, próbowałaś się czymś zająć, jednak szybko stwierdziłaś, że to na nic. W końcu wzięłaś Regisa, rzuciłaś słowo wyjaśnienia rodzicom i wypadłaś z domu.
Powietrze było przyjemnie rześkie, przepłukane ostatnim deszczem. Szłaś przez park, po trochu rozkoszując się wakacjami, a o wiele bardziej starając sobie ułożyć wszystkie niepoukładane sprawy których jest tyle, tyle, tyle…
Skręciłaś koło zalewu i doszłaś do źródełka Biruty. Skręciłaś, chcąc iśc dalej ścieżką wzdłuż muru katedry, gdy nagle, osobliwy widok zatrzymał cię w miejscu i przykuł twą uwagę.
Na brzegu małego bajorka, do którego wpływała woda, a turyści wrzucali drobne, siedziała dziewczyna, zanurzając bose stopy w wodzie. Była drobnej, praktycznie dziecinnej budowy, jednak z twarzy była dużo bardziej dorosła, ulotnie piękną kobietą. Miała na sobie szarobrązową, delikatną szatkę, zawiązaną na jednym ramieniu. Piersi zasłaniały jej długie, jakby wilgotnawe, jasnoseledynowe włosy. Musnęła cię bez większego zainteresowania wzrokiem. Dojrzałaś jej jasnoszare, nienaturalne oczy…
Dziewczyna wpatrywała się w dwójkę dzieci, które chlapały się i popiskiwały po przeciwległej stronie bajorka. Zdawały się ją zupełnie ignorować.

Sh’eenaz
- Halo-o? Nadia?!
Waliłaś pięścią w odrapane drzwi na Jagiellońskiej – bezskutecznie. Na wołanie także nikt nie odpowiadał. Westchnęłaś. Mając już odejść, z braku laku nacisnęłaś klamkę.
Drzwi ustąpiły. Wystarczyło je lekko popchnąć by otwarły się na oścież. Niepewnie przestąpiłaś próg.
- Nadia? Jest tu kto?
Cisza. Stałaś na początku krótkiego korytarza, jak wtedy gdy przyszłaś tu na tą dziwną imprezę. Kilka kroków przed tobą, na lewo, widniały zamknięte drzwi. Po prawej widziałaś schody na górę, na końcu korytarza jeszcze dwie pary uchylonych drzwi. Jednak tuż przed sobą, po prawej, dojrzałaś przejście z wyłamanymi drzwiami – tam, gdzie swego czasu balowało wraz z tobą wampirze towarzystwo. W powietrzu unosił się zapach dymu i nieprzyjemna, prowokująca do wymiotów słodko-gnilna woń. Zawahałaś się. Wrócić się, czy iść dalej…?

Lukas
Jak tylko poodwoziłeś swoich – w większości mimowolnych – towarzyszy do domu, odstawiłeś samochód i udałeś się na cmentarz. Wyglądał zupełnie inaczej w świetle dnia – nostalgicznie, a nie ponuro. Pora była jeszcze wcześna, a na starym cmentarzu nie było niemal nikogo. Dziwny nieznajomy, z którym to spotkałeś się ostatnio, zniknął także.
Doszedłeś do kapliczki grobowej rodziny Malinowskich. Drzwi były zamknięte, a mosiężny klucz ciążył ci w kieszeni.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 01-09-2008, 18:39   #257
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
Sheenaz lekko przestraszona rozglądała sie po pomieszczeniu. Niepokoił ją ten zapach. Przez głowę przemknęła jej myśl -ktoś mi upiekł wampira?, jednak ruszyła przed siebie. Wzięła do ręki coś ciężkiego, kawałek muru(franek Ty mi powiedz co tam jest;p) i zajrzała w głąb pomieszczenia z dziurą...
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...

Ostatnio edytowane przez Reverie : 01-09-2008 o 20:37.
Reverie jest offline  
Stary 05-09-2008, 23:42   #258
 
DoomThrower's Avatar
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [39]

"Cmentarz w świetle dziennym... Prawie jak oksymoron." Shade jak zwykle był pewny siebie i po raz kolejny nietęgo się na tym przejechał... Roztropnie uznał, że rozejrzy się po okolicy grobowca, żeby upewnić się, że jego "dziwny nieznajomy" nie kręci się niczym strażnik tajemnic pochowanych u Malinowskich. Kiedy skończył swój 'spacer', zauważył zastanawiająco niską frekwencję na cmentarzu. "Tym lepiej dla mnie..." Lukas wyciągnął klucz z kieszeni i wsunął go w zamek krypty, ten zaś z donośnym gruchnięciem oznajmił, że drzwi stoją teraz otworem. Wystrój nijak nie uległ zmianie, no może poza złowrogim otworem, który wyglądał nawet bardziej... złowrogo. Bez chwili zastanowienia Shade postanowił wskoczyć w czarną otchłań... Około 2 metry od krawędzi poczuł On potężny kłujący ból u nasady czaszki. Tak potężny, że zmusił go do upadku. Impet rozpędu nie dał się tak łatwo rozłożyć. Lukas musiał się skupić. Resztką zdrowych zmysłów złapał się krawędzi i... zawisł. Czuł przy tym, że coś się stało z jego małym palcem u prawej ręki. Zupełnie jak... zerwany paznokieć? "Kur... Sprawdzę to za moment..." Lukas próbował się podciągnąć, ale i tak już wiedział, że nie da rady. Musiał jakoś zsunąć się, najlepiej po ścianie. Kiedy puścił krawędź, po sekundzie poczuł ból lewej stopy na tyle intensywny, że zapomniał o placu. Zupełnie jakby coś wbijało mu się w stopę i rozorało ją na tyle, że but był na pewno do wyrzucenia. Ale przynajmniej nie był kaleką... A byłby nią, gdyby wskoczył ot tak... Metodą prób i błędów, raniąc się dotkliwie, Shade stwierdził, że kolce są wysokie na ok 1-1,5 stopy, bardzo ostre na końcu i są rozstawione na dnie w odstępach około stopy. Lukas spojrzał na palec. Paznokieć był do połowy zerwany. Krew powolnie ciekła po palcu. Bardziej martwiła go stopa, bo choć nie widział plam, wiedział, że je zostawia. "Będę musiał odwiedzić lekarza... Oby kur*a było warto się tu zapuszczać." Dalej widać było tylko wąski korytarz prowadzący w mrok równie złowrogi jak ten wcześniejszy... Shade wyjął z kieszeni opakowanie chusteczek higienicznych i pseudo-opatrzył palec, a potem pudełko zapałek. Próbował się skupić na darze, z nadzieją, że poprawi to jego widoczność, i po kilku próbach powiodło się. Zapalona zapałka drażniła teraz jego zmysły, ale widział zdecydowanie lepiej niż powinien nawet przy jej pomocy. Ostrożnie, trzymając zapałkę i uważając na kolce - i tak się kilka razy otarł - szedł korytarzem. po kilku krokach natrafił na stopień, za nim znajdowała się już
tylko ściana. W ścianę wbudowana była świetnie zachowana, srebrna tabliczka, wymiarów 0,8x0,5 metra. Widniało na niej wyryte kilka słów po łacinie i trupia czaszka przebita krzyżem. Shade spróbował zapamiętać treść łacińskiej sentencji i znaleźć mechanizm, który otworzyłby jakieś przejście. Niestety bezskutecznie... Płyta była przymocowana do ściany czterema mocnymi nitami. Kiedy Lukas w nią zapukał, usłyszał próżny dźwięk...

//CDN
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"
DoomThrower jest offline  
Stary 08-09-2008, 18:17   #259
 
Stalker's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodze
Stalker był mocno zdezorientowany. I tak też musiał wyglądać, bo staruszka przerwała dość długo już trwające milczenie słowami:
-Wyglądasz chłopcze na zdezorienowanego. Powiedz mi, czego ode mnie chcesz, na co liczysz i czego oczekujesz?
-Miałem nadzieję, że... -chłopak zawachał się chwile zastanawiając jak zwracać się do kobiety. Mimowolny szacunek jaki do niej odczuwał podpowiadał żeby zwracać się per 'pani', ale jakoś nie pasowało to do tej miłej staruszki. W końcu zdecydował się na bardziej familiarną formę.
-Ekhem, no więc miałem nadzieję, że pomożesz mi troche, wyjaśnisz co się wokół mnie dzieje, wskażesz mi drogę i pomożesz rozwinąć niezwykłe zdolności. Nie znam się na tym, całkiem niedawno jak grom z jasnego nieba uderzyła mnie wiadomość że magia istnieje. I ma sie całkiem dobrze. Dlatego właśnie proszę Cię o pomoc. Wyjaśnij mi prawa rządzące magicznym światem, wyjaśnij mi prawa rządzące mną i moją niezwykłością. A jeśli potrafisz uczynić coś jeszcze, to także byłbym bardzo wdzięczny... -chłopak uśiechnął się do niej nieśmiało zastanawiając się skąd w jego głowie wzięła się taka przemowa...
 
__________________
Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli...

Ostatnio edytowane przez Stalker : 08-09-2008 o 18:21.
Stalker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172