Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2008, 19:20   #638
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Bagna Zapomnianego Boga
“Zniszczony plac”


Oparta o szczątki dawnego muru, z powiekami zakrywającymi oczy, Aeterveris wsłuchiwała się w otaczającą ją melodię. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że w tym spokojnym miejscu może czaić się niebezpieczeństwo. Pozwoliła więc ponieść się pięknym dźwiękom, choć z pozoru niezbyt głośnym, to w panującej na bagnach ciszy bardzo donośnym.

Melodia, która zawsze przynosiła ukojenia, teraz też nie zawiodła nimfy. Spokój, wytchnienie, odpoczynek... w końcu to, czego dziewczyna do tej pory sobie odmawiała znalazło się w zasięgu jej ręki. Myśli niesione falami wyciszenia teraz spokojnie wirował wokoło kilku ostatnich dni... a może tygodni? Bitwa, pościg, zasadzka, odnalezienie ruin, spotkanie z Liirchą, podszywanie pod bóstwo, wszystko to zdawało się tak nierealne... tak bardzo nie pasujące do tych wymarłych bagien. A jednak Aeterveris była pewna, że to wszystko było prawdziwe.

Ile dni mogło ją dzielić od dnia, gdy ostatni raz widziała ukochanego? Było to zaledwie pierwsze z bardzo wielu pytań na jakie dziewczyna chciałaby znać odpowiedź. Jedno z wielu... a jednak nie najważniejsze. Chociażby mniej istotne od tego, czy jej ukochany dotarł do celu i od tego, czy był bezpieczny. Tylko nadzieja, że tak właśnie jest podtrzymywała dziewczynę na duchu. Tylko ta jedna myśl kazała jej iść dalej i nie poddawać się.

Aeterveris uniosła powieki i wolną dłonią sięgnęła pod ubranie, wyciągając wisiorek z niewielkim flakonikiem. Jeszcze niedawno niewiele brakowało, a wypiłaby zawartość naczynia i pożegnała się z tym światem. A teraz? Teraz była od tego bardzo odległa... nie chciała nawet o tym myśleć. Dziewczyna z zainteresowaniem obserwowała truciznę przelewającą się w jej więzieniu ze szkła. Aeterveris sama nie wiedziała jak długo trwała w tym bezmyślnym rozważaniu, z którego wyrwał ją dopiero głos Liirchy.

- Powinniśmy już ruszać.
- Słucham?... A tak, oczywiście masz rację.


Nimfa zgrabnie podniosłą się na nogi i otrzepując ubranie ponownie skorzystała z okazji i zmierzyła spojrzeniem byłych więźniów jaszczuroludzi. Pomimo wypoczynku wciąż nie wyglądali na gotowych do dłuższej podróży, ale nie było już więcej czasu do zmarnotrawienia. Dziewczyna miała już tylko nadzieje, że po drodze nie spotkają ich żadne niemiłe niespodzianki. I częściowo miała racje... Niestety tylko częściowo.


Bagna Zapomnianego Boga
“ Ruiny świątyni Jaśniejącego”


Dziewczyna w zadumie przechadzała się między nagrobkami dawnych obrońców tego miejsca. Nie zwracała większej uwagi na działania Liirchy i pozostałej części grupy. A to wszystko dlatego, że Aeterveris odczuwała dziwny niepokój, którego źródła nie potrafiła rozpoznać. Czy istniała możliwość, że jej ukochany był w niebezpieczeństwie? A może chodziło o coś znacznie bliższego?

Trzepot czarnych skrzydeł rozwiał wszelkie wątpliwości. Kruk zręcznie wylądował na ramieniu swojej pani. W innej sytuacji jego krakanie mogłoby niejednego doprowadzić do szału, jednak tym razem wszyscy wpatrywali się w niego jak w wyrocznie. Najwyraźniej Liircha potrafiła go zrozumieć jako jedyna w całym gronie, ponieważ tylko ona nie miała pełnego zdziwienia wyrazu twarzy. Gdy w końcu ptak skończył zdawać swoją relacje, staruszka odezwała się w kierunku Aeterveris.

- Gnolle które cię ścigają zbliżają się do nas. Wygląda, ze dogadali się z moim więźniem, gdyż ich tu prowadzi.
- Gnolle?
- spytała Kashvi.- Czy to oznacza jakieś kłopoty?
- Im chodzi o mnie.- wtrąciła nimfa- Liircho zabierz Kashi i jej towarzyszy i wyprowadź ich z bagien. Ja zatrę wasze ślady, poczym ruszę w przeciwnym kierunku zostawiając wyraźny trop. Gnolle zapewne będą chciały was dopaść, choćby po to, żeby zaspokoić głód. Jednak to głównie na mnie im zależy i zapewne ja będę ich pierwszym celem. Może zdołam kupić wam dość czasu, żebyście oddalili się na bezpieczną odległość.
- Nie umkniesz im... dobrze o tym wiesz. W twierdzy ty będziesz błądziła, a on ich do ciebie doprowadzi.
-rzekła Liircha.-Na bagnach tym bardziej nie znajdziesz ochrony. Tam magiczna tarcza mythalu chronić cię nie będzie... O ile dojdziesz do bagien. Ta twierdza zbudowana jest jak labirynt.

Aeterveris skinęła w zadumie głową, poczym odezwała się w kierunku staruszki, z łatwością przechodząc na mowę lasu. Nimfa nie chciała niepokoić niedawno uratowanych więźniów. W końcu i tak mieli już dość wrażeń w ciągu ostatnich paru dni.

- Wiem Liircho. Wiem. Ale przecież nie możemy z nimi walczyć tutaj. Ten przeklęty szczur i tak ich do nas doprowadzi, a przy tym udaremni każdą próbę zasadzki jaką moglibyśmy zastawić. Zresztą, po ostatnim razie gnolle będą się po mnie spodziewać jakiegoś podstępu i z całą pewnością przygotują się. Nie możemy stawić im czoła w bezpośredniej walce, nie możemy przed nimi uciec, nie możemy urządzić zasadzki, nie możemy się ukryć i wybacz mi szczerość Liircho, ale ani ty, ani ja nie mamy dość mocy, żeby nas ochronić. Wiem natomiast jedno. Nie pozwolę tym gnollom na to, żeby zrobiły sobie z nas przekąskę. Dlatego chcę wam dać choć odrobinę czasu na ucieczkę. Mnie schwytają i mam nadzieje, że tego pożałują, ale za to wy będziecie mieli choć cień szansy.

Liircha nic nie odpowiedziała, tylko przytaknęła głową... ale na jej twarzy jednak zagościł smutek. Aeterveris również wiedziała, że decyzja którą podjęła zapewne będzie ostatnią w jej życiu. Czy tak naprawdę to co chciała zrobić było rozsądne? Może i nie, ale nie miała żadnej lepszej możliwości. Gdy można wybierać jedynie pomiędzy większym i mniejszym złem, wybór jest prosty. A Aeterveris właśnie go dokonała.

Dotyk zimnej fiolki z trucizną w dziwny sposób dodał otuchy. Ten wisiorek, który był zarówno częścią wspomnień, talizmanem, jak i brzemieniem, teraz stał się również pocieszycielem. Bo chociaż jego jednego Aeterveris mogła być pewna. Niezawodny w swym działaniu, skuteczny i.... na swój sposób zbawczy.

- Kashi podążajcie za Liirchą i słuchajcie się jej w każdej sprawie, a nie powinno się wam nic stać. Ja odwiodę gnolle i później do was dołączę.

Aeterveris sama nie wiedziała dlaczego okłamuje tą kobietę. Przecież tak naprawdę zupełnie się nie znały i praktycznie były sobie całkowicie obojętne. Jednak tak było lepiej, bynajmniej zdaniem nimfy.

Po wydaniu polecenia kobiecie, Aeterveris odwróciła się w kierunku Liirchy. Z pozoru na twarzy nimfy gościł radosny, choć słaby uśmiech, zupełnie jakby dziewczyna po prostu udawała się na dłuższą przechadzkę, z której miała wkrótce wrócić.

- Ruszajcie już Liircho. Najlepiej chyba będzie, jeżeli wyruszycie za jaszuroludźmi. Przy odrobinie szczęścia wasz trop zgubi się wśród ich śladów, a nawet jeżeli nie, to zawsze będzie cień szansy, że gnolle nie ośmielą się ruszyć za uzbrojonym i liczniejszym od nich oddziałem.
 
Markus jest offline