Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2008, 20:20   #38
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Pappo
Bo siła jest w przyjaźni i rodzinie



Zarówno w teatrze jak i na uczcie bawiłeś się znakomicie. Ponure znaki dręczące Cię cały dzień odchodziły w zapomnienie, podobnie jak uporczywe złe przeczucia.
W „ Piańskich Progach” rozpromieniona Jabell odbierała gratulacje.
Zgromadzeni goście zachwycali się jadłem i trunkami.
Psy Pewne i Gorliwe towarzyszyły Ci przez cały bankiet. Kudłaty Pewne uwalił się obok Twoich stóp przyjmując łaskawie smakołyki, ale tylko od Ciebie i od ciotki Seii. Skubaniec na milę rozpoznawał gospodynię i od razu wiedział kto w tym domu rządzi. Natomiast Gorliwe, nieduży, silny, wulkan energii hasał po całej sali i podwórku, bawiąc się z dziećmi, aportując patyki i jedząc coś bez przerwy. Gdyby nie szalona aktywność, ten pies byłby szerszy niż dłuższy.
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie dająca Ci spokoju sprawa Nany. Chciałeś pomóc Fuksji i przydać się krewnym, którzy tak gościnnie Cię przyjęli.
Niestety wyglądało na to, że żeby dowiedzieć się czegoś o zaginionej psotnicy musisz zahaczyć o brioński półświatek. Ty – halfling całkowicie obcy w mieście.
Wypytałeś się o „Małą Rosette” i o Flotta Muchołapkę. Ale poza Raanem, na te miana zareagował tylko jeden z gości, przystojny dwudziestoparoletni mężczyzna o imieniu Machat, przyjaciel Rudiego Gutterdoca, syna syna stryjecznego dziadka Seii.
Usłyszałeś, że Flott to poważny facet, właściwie kupiec, z wielką głową do interesów i bystrym rozumem. Że faktycznie przesiaduje w tej karczmie, bo gdzieś w okolicy mieszka i że nie lubi osób co nie traktują go z szacunkiem. Wiadomo ludzie lubią patrzeć z góry na niższych od siebie, i to nie tylko w dosłownym sensie. Toteż Flott nie rusza się bez ochrony.

Wieczór zakończył się późno albo wcześnie, w zależności od punktu widzenia. Resztę nocy przespałeś spokojnie. Po długiej podróży wreszcie w wykrochmalonej pościeli, pod grubą pierzyną w izbie o zaokrąglonych ścianach, właściwie w rodzinnym domu.

Eryk i Diego
Przekleństwo patosu


Nieznajomi - tak różni i tak podobni. Chwilowo w jednym miejscu. Wzburzeni po zakończonym pojedynku, który okazał się parodią ich oczekiwań. Co za pajac, Eryk nie pojmował Diega. Co za pajac, Diego nie pojmował Augusta.
Mężczyźni zwiedzieni na manowce przez własne serca i zasady.
Obecnie myślami przy jednej kobiecie.

Diego
Tak łatwo pozbawić kogoś życia. Zwłaszcza mężczyznę bez godności, nie potrafiącego walczyć, ani w uczciwy sposób zdobyć kobiety. Strach w oczach Augusta przyprawił Cię wręcz o lekkie zażenowanie.
Nigdy nie upadniesz tak nisko by błagać o swoje życie, by cenić je wyżej niż honor. Niewzruszona hierarchia wartości jest powodem do dumy.
Dobroć, miłosierdzie, wielkoduszność to cnoty niewieście; duma, honor i odwaga - męskie.
Płaski świat wybitnego szermierza.

Pochopny sarkazm Eryka Halsdorfa trochę Cię zdziwił. Wszak potraktowałeś Augusta tak jak na to zasłużył.

Od własnych sekundantów odebrałeś raczej dziwne gratulacje.
- Zdolny z Pana młodzieniec – powiedział tylko parę lat od Ciebie starszy Loisel – Szkoda, że nie zakończył Pan jak należy.
Maurissaut natomiast entuzjastycznie wychwalał Twoje zwody i finty, po czym dodał konfidencjonalnie, szeptem jednak tak głośnym by słyszeli go wszyscy
- Trzeba było wypruć mu flaki.
Twoi sekundanci nie przedłużali pobytu na polanie. Maurissaut, bezczelny młodzian, ruszył konno do wyjścia z ogrodów, a Loisel udał się w kierunku świątyni.
Więcej czasu musiał tu spędzić August i jego sekundanci. Medyk sprawnie opatrywał szlachcica. Nie czułeś potrzeby napawania się łatwym zwycięstwem. Miałeś zdecydowanie dość briońskich elit.
Z ogrodów skierowałeś się w stronę mostu, chcąc jak najszybciej opuścić dzielnicę szlachecką. Szedłeś w stronę świątyni Myrmidii, po drugiej stronie rzeki.
Bo zwycięstwo które odniosłeś, nie uśmierzyło burzy w sercu. Może modlitwa przyniesie ukojenie.
Przybytek miał całkiem imponujące rozmiary. Widać nie brakowało wojowniczej bogini datków i wyznawców w tym bretońskim mieście. Ale o dziewiątej rano był właściwie pusty.
Patrzyłeś w alabastrowy posąg, ale nie wypowiadałeś słów modlitwy. I to nie dlatego, że rzadko się modliłeś. Kobieta w hełmie, o pięknej trochę smutnej twarzy była za bardzo ... kobieca.
Zielonooki potwór atakował.
I wtedy do świątyni weszła Leticia.

Wyglądała pięknie. Jak wtedy gdy ją pokochałeś. Wzburzona, zarumieniona po wysiłku... Ubrana w bordową suknię z głębokim dekoltem. Widziałeś nagie szczupłe ramiona i wystające obojczyki, w zagłębieniu których błyszczały kropelki potu. Wydawało Ci się, że czujesz zapach jej skóry. Piersi Leticii unosiły się w rytm wzburzonego oddechu, oczy rzucały błyskawice. Podbiegła do Ciebie. Pachniała cudownie.
Po świątyni rozniosło się echo siarczystego policzka.
- Jak śmiesz? Postanowiłeś zrujnować mi życie?

Eryk
Święte oburzenie prawej duszy. "I to mają być szlachetnie urodzeni. Loisel i Maurissaut, dwa wybitne briońskie nazwiska, a tak niegodne czyny. I jeszcze ten Estalijczyk tnący bezbronnego, leżącego człowieka." W swoim dziewiętnastoletnim życiu niewiele razy byłeś tak zbulwersowany. Czemu dałeś wyraz odzywając się do Diego. Potem skupiłeś się na obowiązkach. Uspokoiłeś się trochę widząc w akcji sprawnego medyka.
Taki poranek sprawia, że człowiek czuje się zbrukany. Francois też miał ponurą minę, co u niego było raczej rzadkością.
- Przyznam Ci się, że najbardziej mnie przerażało, że jak August zginie, ślub mi się odwlecze w nieskończoność. Niezbyt szlachetnie, co? Aż się boję dać wyraz uldze – powiedział do Ciebie cicho, gdy czekaliście na powóz.
Cała trójka nikczemników już się oddaliła.
- Leticia to prawdziwa zagadka – dodał po chwili Twój przyjaciel.

Dojechaliście do rezydencji de Bariesów. August siedział z Wami w karocy. Nie wyglądałby najgorzej gdyby nie twarz. Puchła mu szczęka, po ciosie Estalijczyka, który, rzec można, dał Augustowi w zęby rapierem. Mąż pięknej Leticii próbował nawet się uśmiechać i coś do Was mówić, przeszkadzał mu w tym jednak drugi puchnący element, pocięty policzek.

Leticię zobaczyłeś z daleka. Tak jak i ona powóz. Stała przy bramie, którą sama pomagała odźwiernemu otworzyć. Była blada ze wzburzenia. Służbę też już postawiono w stan gotowości.
Wysiedliście. Również August, ale Leticia omijając męża, zwróciła się do Francois.
- Wzywać lekarza? – spytała.
Twój przyjaciel pokręcił głową.
- Pomóż Panu rozebrać się z tego żelastwa – Leticia wydała polecenie młodemu lokajowi.
De Baries ukłonił się Wam lekko.
- Wybaccie – wyseplenił i wszedł do środka budynku.
- A Was Panowie zapraszam. Na chwilkę. - ton jakim to powiedziała spowodował, że wymieniliście spojrzenia. Kobieta w furii. Ale nie wypadało odmówić.
W salonie Leticia odprawiła służbę.
- Gdy następnym razem, będą chcieli Panowie pomóc mojemu mężowi w popełnieniu samobójstwa proszę mi o tym powiedzieć. Wymyślę skuteczniejszy sposób.
- Zawiodłam się na Panu, Eryku. Myślałam – głos się jej na chwilę załamał – że znalazłam w Panu przyjaciela.
- Teraz Panowie wybaczą. Muszę zająć się mężem.

Wyszliście. Była godzina ósma rano. Wiedziałeś, ze Francois jest mocno niewyspany. Ciebie przeciwnie, rozpierała energia, przydatna zresztą przed czekającą Cię rozmową. Podjechaliście pod dom Twojej ciotki. Wiedziałeś, że będzie już na nogach.
Gdy wchodziłeś do salonu, miałeś wrażenie deja vu. Zasłonięte kotary, Pani Dombsale okryta tym samym pledem, w tym samym fotelu, w identycznej pozycji co wczoraj.
- Słucham Cię młody człowieku. Opowiedz mi o spotkaniu z wdową Chenier.
Nie potrafiłeś odgadnąć czy wie już o Twoim „niepowodzeniu”

Machat
Nawet najbardziej niepoprawny optymista nie uśmiecha się bez przerwy.


Nieco złośliwy psikus zrobiony niziołkowi i jego spojrzenie na wpół przerażone na wpół pełne podziwu dodało Ci sił.
Wyjąłeś z banku okrągłą sumkę zdecydowany nie żałować środków na odnalezienie człowieka, który odpowiadał za Twoje pobicie. Bo lubiłeś wszystkie swoje zęby i ubodła Cię strata jednego z nich.
Dojechaliście do Tańczącej Driady. Z zewnątrz wyglądała jak dobry zajazd. I w środku miało się podobne pierwsze wrażenie. Może było trochę za dużo ochrony. Do tego przy wejściu odbierano broń. Ale już wygląd barmanki, Królowej Śniegu z drogim klejnotem na szyi, wyprowadzał każdego przeciętnie bystrego podróżnego z błędu.
Byłeś tu zaledwie kilka razy, bo ceny były wysokie, a większość dziewczyn zbyt egzotyczna jak na Twój gust. Kupiłeś Rudiemu piwo i poprosiłeś by na Ciebie zaczekał.
A sam poprosiłeś o dziewczynę. Nie pamiętałeś jak miała na imię, ale opisałeś ją dokładnie.
Przyszła po Ciebie. Ujęła Cię za rękę i zaprowadziła do pokoju.

Peter
Sens życia bowiem zmienia się z dnia na dzień.


Szedłeś do świątynnych ogrodów i dziwnie się czułeś. Podrapałeś się po głowie, i tyłku, podłubałeś w swoich mocnych żółtych zębach i nadal nie wiedziałeś o co chodzi. Dopiero na moście, gdy mijałeś śpieszących się dostawców, stukających o bruk swoimi taczkami, dotarło do Ciebie, że można bez wózka czuć się jak bez ręki. A przecież gdy wychodziłeś z domu dziwaków uznałeś za znakomity pomysł zostawienie tam i dwukółki i Leah. Teraz przyśpieszyłeś. Dzięki szybkiemu załatwieniu sprawy może nie będziesz żałować nadmiaru zaufania.
W słońcu ogrody wyglądały pięknie. Co pewnie zauważyłby każdy poza Tobą. Ty bacznie rozglądałeś się za znajomą sylwetką.
I zauważyłeś. Szlachcic koło trzydziestki rozmawiał z „twoim” kapłanem. Ukryłeś się. Dobiegł do Ciebie fragment rozmowy.
- Nie widziałem. – mówił młody kapłan
- Jest Pan pewien? – dopytywał się szlachcic – Dziewczyna blondynka, lat około osiemnastu, drobna i zwinna w obcisłym stroju jak z cyrku – opisywał Leah – Jest Pan pewien że nie nocowała na terenie świątyni? Przecież to żaden wstyd – dodał tonem starego przyjaciela - Dziewczyna ładna...
Oddalili się od Ciebie i przestałeś ich słyszeć. Po chwili ujrzałeś szlachcica zmierzającego w kierunku bramy wyjściowej ogrodów. Kapłan szedł powolutku w drugą stronę. Widać potrzebował pokontemplować w spokoju, bo wybrał rzadko uczęszczaną ścieżkę.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 04-05-2008 o 21:57. Powód: synchronizacja w czasie
Hellian jest offline