Dziewięć Piekieł Baatoru
Maladomini - Rezydencja Lady Tunridy
Alsenuemor wysłuchał planu
Sephirotha z lekkim uśmiechem błąkającym się na jego półelfiej twarzy. Według rakszasy Naczelny Egzekutor Canii miał skłonność do komplikowania sobie życia. Co było też jego słabością, o czym chyba nie zdawał sobie sprawy. Skomplikowane plany są jak piramida ułożona z kamyczków. Wystarczy wyjąć którykolwiek z nich, by cała konstrukcja obróciła się w ruinę.
Alsenuemor zapewne zwróciłby na to uwagę współpracownikowi, ale
Sephiroth nie był jego współpracownikiem, a pracodawcą. I nie płacono mu za wyrażanie opinii. Jeśli
Sephiroth ma zamiar wciągnąć spisek w ryzykowną grę pozorów z celestiańską hierarchią wyższych planów, to za zgodą
Euxina, miał do tego prawo. Rakszasa rzekł więc.-
Masz na myśli jakąś konkretną osobę, czy też będziemy musieli dopiero poszukać odpowiednio nierozgarniętego paladyna, bądź Łaskobójcę, który nieświadomie zagra rolę pośrednika między nami, a Celestią ? Ukryta piwnica gdzieś w Sigil
Starzec w poszarpanych szatach wystających spod ciężkiej zbroi jaką nosił siedział zamknięty za dość dużej i komfortowej celi. Do dyspozycji miał całkiem wygodną sofę, na drewnianym stoliku stała misa pełna mięsiwa, oraz antałek pełen przedniego wina...Prawdziwa złota klatka. Starzec był Paktującym, a na jego świecie paranie się czymś takim, karane było stosem. A on w dodatku korzystał z magii o wiele bardziej niebezpiecznej niż zwykłe Pakty. Gdyby nie pomoc jego obecnego "dobroczyńcy" skończyłby na stosie. Został jednak odratowany tuż przed egzekucją... Umieszczony w innym świecie, w bezpiecznym miejscu, poza zasięgiem oczu Pani Bólu, tutejszej władczyni. Co prawda jedynie ją raz widział i wszelkie informacje o niej otrzymywał od swego wspólnika. Jednak to wystarczało aby mu wierzył. Poza tym musiał spłacić dług wdzięczności wobec swego dobroczyńcy i wspólnika. Wolałby jednak jak najszybciej zakończyć współpracę i zostać odesłanym do innego świata wraz z obiecaną gotówką.
Usłyszał kroki i zauważył zbliżającą się osobę w której rozpoznał swego wspólnika.
- Ufam, że niczego ci nie brakuje drogi przyjacielu.- rzekł wchodząc.
-Jedynie wolności panie...Liczę, że nasza współpraca wkrótce dobiegnie końca.- odparł starzec.
-Cierpliwości, cierpliwości...Takich spraw nie należy przyspieszać. Wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Nie martw się.- powiedział wspólnik podając księgę przez kraty starcowi. -
Teraz liczę że rozwikłasz zagadkę przyzwania hekatoncheirów .- -Sturękich?!- krzyknął starzec.-
Oszalałeś chyba! Nie wolno nam wzywać sturękich. Ich się nie da kontrolować, zniszczą wszystko w zasięgu wzroku! Nie wystarczy ci Mrok? -Nie, nie, nie...To potężna kreatura, ale nie jest dostatecznie silnym przeciwnikiem dla Pani Bólu.-odparł wspólnik starca.
- A skoro już mówicie o mnie.-Mrok wynurzył się z ciemności piwnicy.-
To czekam na zlecenia...I moja cierpliwość powoli się wyczerpuje. -Tak, tak...Nie zapomniałem o tobie. Wybrałem już pierwszy cel dla ciebie...-wspólnik starca zaczął opisywać szczegóły pierwszego zlecenia.