Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2008, 00:44   #10
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zbigniew Sarnecki podniósł się z miejsca i przeprosił, kierując się ku wyjściu. Normalnie sprowokowałby tym samym przynajmniej kilka niezadowolonych spojrzeń, jednak nie tym razem – przez zajścia poprzednich minut nikt nawet nie zwrócił uwagi na jego zachowanie. Przeszedł więc między rzędami foteli na widowni – bowiem do gabinetu dyrektora łatwiej było się dostać tą drogą niż przez kulisy – mijając kilka osób siedzących na widowni.

Jedną z tych osób była Amelie, która nie zwróciłaby żadnej uwagi na mężczyznę, gdyby nie jeden fakt: w ręce niósł on rozłożoną kartkę, na której dole zauważyła mały szczegół – podpis „U.O.”… Choć może tylko wydawało jej się przez zaaferowanie sprawą róży i „przygód” na próbie? A jeśli nawet dobrze widziała, to co to znaczyło?
Dziewczyna, zatopiona w myślach, nie zauważyła nawet, że biegnie w jej stronę Jules, uśmiechając się:
- Salut! Chyba mamy chwilkę przerwy. Tyle się dzisiaj dzieje! Widziałaś to wszystko z Saint-Leon’em? Nie wiem, co bym zrobił na jego miejscu… Ale jedno jest pewne – temu dowcipnisiowi zza sceny mocno się dostanie.
W tym momencie dostrzegł różę w rękach Amelie.
- A to co? Czyżbyś miała wielbiciela?

Zbyszek jednak niczego nie świadom szedł dalej, w poszukiwaniu dyrektora. Tak jak się spodziewał, znalazł go siedzącego w swoim gabinecie, ze stertą dokumentów na biurku.
Gdy tylko Pierre Garron, elegancki mężczyzna w średnim wieku, dostrzegł gościa, bez żadnych wstępów czy powitań zdjął okulary i spytał krótko:
- Tak?

W tym samym czasie stojący na scenie mogli usłyszeć kilka stuków z góry – to Fanfan biegł po krętych kładkach, między linami podwieszającymi dekoracje. I w tej pogoni wydawało mu się, że dostrzegł kilka razy czarny, lekki płaszcz…
Lecz nagle stanął, zatrzymawszy się tuż przed Founier’em, innym z pomocników Balzacka. I to zdecydowanie tym, z którym najmniej chciałby się spotkać. Ciężka ręka mężczyzna mocno złapała Fanfana, a mina mówiła, że chodzi o coś poważnego.
- Więc to kolejny twój żałosny dowcip? O, nie, tym razem miarka się przebrała!
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline