Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2008, 21:46   #97
Empress
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu w sposób, który mógł przywodzić na myśl stare horrory klasy B, o wyjątkowo niskim budżecie. Zamknięte na głucho, blade powieki skierowały się w stronę pożółkłej tapety sufitu. Emma powoli rozchyliła usta w nieprzytomnym ziewnięciu…dopiero klik żuchwy i lekka igiełka bólu wyrwały ją z zamyślenia i otworzyły oczy. Tak, erm…zamyślenia. Bo przecież nie można było nazwać tego zaspaniem. Zmęczeniem i niemocą jakiegokolwiek składnego uporządkowania swoich myśli, przywołania martwego od dawien dawna umysłu do funkcjonalnego stanu. Stare, rozpościerające się przed nią, stęchłe papierzyska, butnie określane książkami zdawały się szydzić z jej braku umiejętności przyswajania wiedzy. A może po prostu były napisane zbyt archaicznie, któż to wie. Wampirzyca potarła swoją skroń, zrezygnowanie patrząc na tomiszcza. Zatrzasnęła knigę z niejaką frustracją,. Trzask książki powołał do życia wirujące drobiny kurzu, które z pewnością spowodowałyby zakrztuszenie się…jakieś kilkaset lat temu, gdy wciąż musiała oddychać. Mogła z powodzeniem napalić tomiszczem w piecu i dało by to więcej pożytku niż siedzenie nad tym. Była zbyt…zbyt głupia żeby się tego nauczyć. Gah! Syknęła z furią i zacisnęła palce w martwym uścisku. Oczy zacisnęły się ukazując ekspresję iście demoniczną. Patrząc jak sroka w kość. Jakby wpatrując się w odwiecznego wroga, przyjrzała się zużytej, brązowej skórze i obitym, odkształconym ornamentom, tytułowi wygrawerowanemu przez jej zmarłego stwórcę, oraz…czerwonej, chwiejnej łunie, która wirowała wokół jej rąk…
- Och…to…takie…takie…łatwe.
Czerwień zafalowała, szybko mutując w fiolet, pulsując nieznacznie. Przechodząc niemal natychmiast w niestałą barwę…niemal taką jak cynober. Sinclair mruknęła coś pod nosem, na zmianę próbując wyłączyć i ponownie uruchomić dziwny, dopiero co nabyty swoimi lekturami i praktykami zmysł. Przyglądała się z rozbawieniem Barbarze, podziwiając rozmaite spektrum emocji jakie ta generowała w swoim pozornie spokojnym śnie. Niezmiernie ciekawiło ją co śniło się jej córce. Córce. Jak to poważnie brzmiało. Powołała potomstwo. Zrobiła coś wyjątkowo głupiego, kierując się współczuciem, ludzką emocją, gdy nie było to absolutnie konieczne. Niechętnie przyznała przed sobą, że pozostało w niej więcej istoty ludzkiej niż sądziła. I nie podobało jej się to. Ani trochę. Machnęła ręką, jakby chcąc odgonić te absurdalne przemyślenia i chwyciła do swojej ręki kwadratowy, toporny pilot od czarno-białego telewizora. Uruchomiła ową piekielną maszynę i przeskoczyła kilka kanałów. Na jednym z nich odnalazła serial science-fiction. Dość stary, jednak sławny i…rzekomo posiadający wielu śmiertelnych fanów. Oraz…kilku ekscentrycznych (nawet jak na ten klan) Malkavów. Łysy jegomość, w czarno-czerwonym kubraczku siedział na fotelu dowódcy, wydając polecenia reszcie załogi. Jego zachowanie pełne opanowania, rozwagi. Postać przedstawiała wysokie standardy moralne, była doskonałym strategiem, zawsze wiedząc jakiego działania należy się podjąć. Bohater rozwiązywał problemy sztuką dyplomacji i konsensusu. Jakże chciałaby być kimś takim jak on…znać kogoś takiego w realnym świecie. Jednak…niestety. Była durną, emocjonalną, naburmuszoną wampirzycą. Zaś charakter był najtrudniejszą rzeczą do zmiany w jakiejkolwiek istocie. Głośnik wypowiedział spokojne:
-Make it so.
A Emma uśmiechnęła się, zadowolona z nieistniejący bóg raczył wiedzieć jakiego powodu. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy właściwie pochłonął ją spokojny sen.
 
Empress jest offline