Zasheir poczuł, choć właściwie dosłownie rzecz biorąc 'poczuć' przez swoje bryczesy nie mógł, zimną stal i ostry koniec sztyletu na swoich rodowych klejnotach. Przełknął głośno ślinę zastanawiając się przy tym jak bardzo zmieniłby mu się głos i wzięcie u panien, gdyby został teraz eunuchem... Nie warto chyba sprawdzać... - pomyślał z kwaśną miną łotrzyk.
- Eheheh... ostra jazda powiadasz? I to w znaczeniu dosłownym? - zaśmiał się Zasheir odsuwając się na tyle ile mógł swoim kroczem od ostrza - Spokojna głowa... Zasheirowi dwa razy powtarzać nie trza prawda, że o tym wiesz?
"Zastosuj się do tych rad, bo inaczej jednym cięciem zamienię cię z koguta w kurę. No teraz już skończyliśmy. Idź spać, bo trzeba jutro rano wstać."
Shaak wyszedł nie omieszkawszy poklepać Zasheira po jego ciemnym od słońca policzku skrywanym w ciągu dnia zazwyczaj za typową dla tego rejonu chustą. Łotrzyk stał jeszcze kilka minut sam na zapleczu zastanawiając się nad życiem eunucha i coraz bardziej zniechęcając się do takiej wizji, a być może dlatego aby nie wychodzić razem z dowódcą - niewiele osób wie o jego związkach z tą organizacją, a im mniej tym lepiej. Lepiej siedzieć na płocie okrakiem tak długo jak się da, dopóki nie stanie się klarowne na którą stronę zeskoczyć - oto ważna życiowa prawda, która mogłaby ograniczyć się jedynie do skoku w jedną stronę, gdyby chodzić i obnosić się ze swoim członkostwem. Zasheir podążył w stronę "Piaskowej Żmii", zostawiając za sobą "Złotego Byka" z jego wspaniałymi, nagimi tańcerkami, dobrym trunkiem i wygodnymi pufami, i udał się na spoczynek do wynajętego wcześniej pokoju w knajpie, w której wcześniej uraczył resztę ekipy swoją obecnością podczas spotkania.
__________________ Wisdom of all measure is the men's greatest treasure. |