Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2008, 07:28   #19
Jons
 
Reputacja: 1 Jons nie jest za bardzo znany
Krasnolud pokręcił z powątpiewaniem głową, patrząc na paladyna zasiadającego obok nieznajomej postaci. Tiberius próbował przyjrzeć się twarzy nieznajomego, lecz mimo światła bijącego od jego młota, twarz postaci pozostawała ukryta pod czarną, nieprzeniknioną zasłoną. Nagle zrobiło się ciemno. Okna gospody zatrzasnęły się z hukiem, ze wszystkich stron zaczął bić przenikający do szpiku kości chłód. Do waszych uszu dopiegł skądś dziki krzyk, krzyk bólu i rozpaczy, przemieniający się w dziki wizg opętanej istoty. Krzyki, przekleństwa, ból, ogromny, zwalający z nóg ból... I cisza. Cisza straszniejsza niż opętańcze krzyki. I śmiech. Nieludzki śmiech hien, wyżerających szczątki z grobu na wielkim cmentarzysku. Czerwone, potworne ślepia skierowane prosto na Was, trójkę tak silnych, a tak bezbronnych istot. Istot stojących na środku pustkowia. Odkryci, narażeni na atak za wszystkich stron. Żywi już tylko od zewnątrz. Wewnątrz zostały już tylko szczątki tego, co kiedyś było żywym ciałem. Szczątki człowieczeństwa i uczuć. Szczątki miłości, bólu, strachu. Wewnątrz jest już tylko śmierć. Smierć, zabierająca się teraz za stronę zewnętrzną. Smierć odbierające swoje żniwa. Przeciągająca jedynie to, co nieuniknione. Przed Wami, na pustkowiu stała postać. Czarna, czarniejsza od nocy. I straszniejsza, niż najciemniejsza z nocy.



"Wplątujecie się w sprawy przerastające was" - w Waszych głowach rozbrzmiewa zimny, przerażający głos. "Próbujecie powstrzymać to, co nieuniknione. Istoty starsze i potężniejsze drwią z was. Wycofajcie się - głos zmienił się w cichy, nieludzki szept - póki możecie."
Nagle ziemia ucieka spod waszych nóg, obraz wiruje. Widzice rozległą polanę wśród drzew. Na środku polany leży starcze o siwych włosach, półelf z ognistymi oczami i paladyn, w lśniącej zbroi. Wszyscy martwi...


Czuliście jak odzyskujecie władzę w kończynach. Do Waszych nozdrzy dobiegł zapach pieczonego mięsa i piwa. Wasz oddech powoli stawał się płynny i umiarkowany. Niemal jednocześnie przebudziliście się i otworzyliście oczy. Leżeliście na miękkich materacach. Wszyscy wciąż ze swoim dobytkiem.
Widzieliście duże, dębowe drzwi, tym razem jednak od drugiej strony. Powietrze wokół nich jeszcze mocniej niż poprzednio przepełnione było łatwo wyczuwalną magią.
- Wreszcie się obudziliście - burknął bez szczególnego entuzjazmu znajomy krasnolud, krzątający się przy kuchni. Po zapachu dobiegającym z tego miejsca można było wywnioskować, że przygotwuje on wyjątkowo egzotyczną potrawę.
- Niezła jatka rozpoczęła się po tym, jak paladyn przysiadł się do tego dziwaka. Wszyscy straciliście przytomność, a to coś siedzące w kącie zdjęło kaptur. Jak żyję, takiego harmidru u mnie w gospodzie nigdy nie było.
- Wszyscy oprócz wielmożnego, nadal studiującego pergamin, zaczęli drzeć się w niebogłosy. Jednego żołnierza zgrywającego bohatera bestia rozszarpała krótkim ruchem. Ścierwo posyczało chwilę i powarczało, a jak nikt nie odważył się zbliżyć, to się teleportowało.
- A wielmożny dopiero jak mu się pijak na stół zwalił podniósł głowę i urażonym głosem zapytał "co się stało?" - zarechotał krasnolud, rad najwyraźniej, że będzie mógł poopowiadać znajomym nową historię. Po chwili jednak znów spochmurniał i kontynuował historię.
- Po chwili wbiegła straż. Jak poszarpanego trupa zobaczyli to się na mnie chcieli rzucił. Ale oficer, który często u mnie pijał na służbie, poczciwy chłop, wstawił się za mną i zabronił dotykać. Jutro mam iść złożyć zeznania w Wieży - krasnolud ucichł na chwilę, całą swoją uwagę skupiając na doprawianiu dziwnie pachnącej potrawy.
- Tu macie żarcie i piwo - rzekł wskazując na mały stolik z trzema krzesłami, obwicie zastawiony mięsem i kilkom dzbanami. - Jeśliście ciekawi, to spaliście około godziny. Nie wiem co Wam się śniło, ale rzucaliście się tak, jakby Wam kto rozgrzanym żelazem stopy przypalał.
- Karczma funkcjonuje już normalnie - dodał po chwili zamyślenia. - Z tego co pamiętam ostatnio ktoś chciał się zobaczyć z wielmożnym. Gerthan dalej siedzi i studiuje ten swój pergamin, więc droga wolna.
- Jakby coś, to jestem w karczmie - rzekł podnosząc dziwnie pachnącą potrawę. - A ta magia to tylko podpucha - zarechotał z niewiadomego powodu krasnolud, po czym przeszedł przez zamknięte drzwi.
 
Jons jest offline