Kate McCall
No tak, po co dawać broń cywilowi, nawet jeśli miałoby to komuś uratować życie. Przecież w dzisiejszych czasach każdy ma broń! Kate także posiada jeden egzemplarz w domu, ale niestety teraz nie jest w swoim rodzinnym mieście. Ale może to wszystko to tylko przypadek? Jednorazowy incydent? Jest po prostu roztrzęsiona i przestała logicznie myśleć. Wróci zaraz do domu, przyniesie w końcu to drewno na które rodzina już długo czeka, a potem będzie razem z ciocią robiła sałatkę.
Inna sprawa, że pierwsza była na miejscu zdarzenia i pewnie policjant nie puści jej tak szybko do domu, bo będzie potrzebna jako świadek. Będzie co opisywać. I właściwie nie było jej wcale tak spieszno do domu, przy tym facecie czuła się bezpiecznie.
Kiedy podeszła do nich dziewczyna i zaczęła pieprzyć coś o rodzynkach, chciała ją po prostu walnąć, albo dać przynajmniej mocnego kuksańca. Już nawet pięść Kate zwinęła się w przygotowaniu do ciosu, ale potem rozluźniła się. Panna McCall ze zrozumieniem poklepała dziewczynę po ramieniu.
- Ja nie jestem stąd, moja rodzina mieszka tu niedaleko. Ale pewnie musimy zostać jako świadkowie tak? A ty dziewczyno weź się w garść, będzie dobrze. Jestem Kate.
Dziewczyna wyciągnęła rękę na przywitanie w stronę tej ciekawie wyglądającej osóbki. Nie wyglądała na słabą psychicznie, ale widać to tylko pozory. Pewnie będzie trzeba iść z nią kupić te rodzynki bo sama może nie trafić.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |