Cornelia
-Mieszkacie tutaj? Gdzie są wasi rodzice? - słowa mężczyzny wzbudziły w dziewczynie wiele emocji. Zastanowiła się przez chwilę patrząc gdzieś w ziemię.
Rodzina? Cornelia nigdy nie uznawała ich za swoją rodzinę. Dla niej to były osoby, z którymi żyć musiała, bo tak jej kazano, bo tak było lepiej. Wiele razy myślała o tym by mieszkać na dworcu z innymi dzieciakami. "Dzieci z dworca Z.O.O", czytała tą książkę. "Pamiętnik Narkomanki" też nie był jej obcy. Znała oba ta tytuły, przeczytała od deski do deski i z zainteresowaniem wracała do nich z powrotem, czytając. Jej świat realny oraz śmierć wystarczyły w zupełności nie miała nawet zamiaru myśleć o czymś martwym co ożywa, o czymkolwiek co się rusza, choć ruszać się nie powinno. To tak jakby nagle parówki z Biedronki wyszły z opakowania i zaczęły tańczyć Paso Doble. To nie było normalne, ponieważ...
- Mięcho nie tańczy - wymsknęło się emo-dziewczynie, która natychmiast zatkała sobie usta dłonią i spojrzała wielkimi oczami na nowo poznanych ludzi.
- Ja nie jestem stąd, moja rodzina mieszka tu niedaleko. Ale pewnie musimy zostać jako świadkowie tak? A ty dziewczyno weź się w garść, będzie dobrze. Jestem Kate.
- Nazywam się Cornelia Margarette. - powiedziała gdy nagle kątem oka dostrzegła zbliżające się "coś". Gwałtownie wyrwała policjantowi broń z ręki mało co nie popychając go i wycelowała w chodzące mięso.Oddała 4 strzały, choć wiedziała, że nie powinna. Przymknęła oczy, nie wiedziała czy to był jakiś odruch czy po prostu miała to wyuczone. W końcu jej wujek był mysliwym. Otworzyła oczy i spojrzała na to co zrobiła.
- Ojej...przepraszam...ale skąd to sie jeszcze bierze?! Ile było tam tego czegoś w aucie?! Skąd to jest, co to jest?...umrzemy... - zalamentowała dziewczyna opuszczając w dół dłoń, w której dalej trzymała broń.