Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2008, 18:04   #30
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Szkocja

- Teraz już wiem czemu cię wybrał, jednak musisz się jeszcze wiele nauczyć dziadku ...

Erica uśmiechnęła się odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Pochyliła się nad Slimem i z czułością musnęła wargami jego usta. Dłoń nadal trzymała na jego policzku kciukiem pocierając szorstki zarost mężczyzny.

- Nazwij to jak chcesz intuicją, losem, przeznaczeniem, fatum, drogą wytyczoną przez samego Boga. Widzisz, jeśli jest ktoś na tej planecie, kto byłby w stanie odkryć miejsce spoczynku ostatnich przepowiedni Mimi to zdecydowanie jesteś to ty. W końcu Genua cię wybrał a on zna się na naszym gatunku jak nikt inny. Teraz i ja to widzę, masz dar wiedzy co prawda jeszcze go nie rozwinąłeś co osobiście uważam za marnotrawstwo, ale oprócz niego całkiem spore grono znajomych wśród kolekcjonerów przeszłości. Któryś z twoich muzealnych braci powinien wpaść na dobry trop. Wymyślisz coś jestem tego pewna.

Kobieta wstała, podeszła do okna i z zaciekawieniem obserwowała zaniedbaną roślinność dookoła domu McKenzie. Nie patrząc już na mężczyznę spokojnym tonem głosu stwierdziła.

- Muszę mieć pewność, że nie spoczniesz w poszukiwaniach, nawet na chwilę. Pamiętasz imię twojej siostry ?

Erica odwróciła się w stronę leżącego Slima.

- Nie ? Ciekawe czemu... Tak to dobra motywacja. Daję ci miesiąc. Równo za trzydzieści dni od dnia dzisiejszego stracisz pamięć o swojej siostrze. Nie próbuj nawet pozbywać się intruza, którego umieściłam w twym ciele. Obdarz go sympatią, ma swoje dobre strony, przekonasz się o nich wkrótce.

Erica najzwyczajniej w świecie wyszła z kuchni na dwór, zostawiając Slima z powierzonym mu zadaniem. Miał miesiąc na odnalezienie pamiętnika. Od czego miał zacząć ? Do kogo się zwrócić ? Co miała na myśli kobieta mówiąc iż ważka, która zaatakowała ciało McKenziego ma swoje dobre strony ?

Na twoim miejscu wstałbym i ruszył się do roboty, wyglądasz na całkiem miłego człowieka. I nie mam ochoty pozbawiać cię wspomnień. Jednak wystarczy jedno jej słowo a zrobię to bez wahania.

Brzęczący głos w umyśle McKenziego był tylko początkiem pozostawionych przez Ericę pomocy, które miały towarzyszyć mężczyźnie.

Mam na imię Mateusz, na krew Genui tylko nie waż się do mnie mówić owadzie. Tym bardziej ważko. Pani Erica prosiła mnie abym miał na ciebie oko, ale coś mi mówi, że nie będę zbyt często potrzebny.

Berlin

Alfreda Schreiben kończył właśnie ostatni wykład ze studentami. Aula wypełniona jak zwykle po brzegi, ten człowiek miał w sobie coś co przyciągało na każdy jego wykład. Pasja połączona z pędem do wiedzy i lekkością jej przekazywania. Uwe stał przed drzwiami wsłuchując się w ostatnie słowa wykładu gdy dar odcisnął na nim ponownie swoje piętno.

Strach, ekscytacja, panika mieszały się w sobie łącząc prawdziwą mieszankę emocjonalną. Ktoś blisko niego go rozpoznał, ktoś kto był blisko niego się jego bał i to tak mocno iż emocje aż wrzały w jego umyśle.

ZNALAZŁ MNIE ! Jak to się stało ? Miałam być bezpieczna ... Jeśli mnie znajdzie to zabije, zemści się na pewno.

Ważka, która do tej pory bezruchu stała w słoiku teraz wzniosła się w powietrze i z rozpędu uderzyła o denko. Najwidoczniej chciała się wydostać.

Powoli studenci opuszczali aulę, wśród nich znajdowała się dziewczyna, która rozpoznała Uwe. Może gdyby się skupił rozpoznał by ją wśród tłumu ?

Peru

Baylay zachęcony słowami Carmen podszedł do niej bliżej. Objął swoimi ciepłymi dłońmi jej dłoń. Z dziecięcą radością w głosie stwierdził.

- Jeśli jest coś na tym ziemskim padole co sprawia iż można zapomnieć o wszystkich udrękach tego plugawego żywota to zdecydowanie świeżo parzona kawa w towarzystwie pięknej kobiety. Moglibyśmy pojechać od zaraz, powiedz tylko gdzie miesz...

Głuchy dźwięk telefonu doszedł z kobiecej torebki. Wyświetlacz przywitał roześmianą twarzą Ricarda. Brat rzadko dzwonił do siostry tylko wtedy gdy chciał poinformować o zmianie terminu przyjazdu lub w nagłych sytuacjach.

- Jezu! Carmen do cholery ile razy mam ci powtarzać abyś miała zawsze telefon przy sobie, od kilku godzin próbuje się do ciebie dodzwonić. Tylko się nie denerwuj. Mieliśmy włamanie dom jest kompletnie zdemolowany, nie mam pojęcia czego szukali. Jednak nie to jest teraz najważniejsze. Emilio natknął się na złodzieja, wywiązała się bójka, został dźgnięty kilka razy nożem w brzuch, przebili mu płuco. Od ponad dwóch godzin lekarze próbują go poskładać. Carmen on może z tego nie wyjść. Przewieźli go do Egaz Moniz. Ja wychodzę właśnie z posterunku policji, jadę do szpitala. Gdzie jesteś zaraz po ciebie podjadę ... Carmen ! Słyszysz mnie ? Carmen ?!

Na linii telefonicznej najwyraźniej były zakłócenia. Połączenie zostało przerwane. Dziecięcy uśmiech zniknął z twarzy Jaimego równie szybko jak się pojawił.

- Nie mam zamiaru udawać, że nic nie słyszałem. Daj kluczyki od auta nie jesteś w stanie prowadzić. Podwiozę cię do szpitala.

Francja

- Jesteśmy cierpliwi. W końcu dzięki tobie kochany Emisariuszu rozszerzyliśmy znacząco swoją działalność przez tych kilka minionych lat.

Mężczyzna zapalił papierosa, wypuścił nosem kłęby dymu. Najwyraźniej zadowolony z reakcji Emisariusza.

- Skontaktuje się z tobą przyjacielu jak zwykle równo za dwa miesiące aby sprawdzić postęp pracy. A o wynagrodzenie się nie martw, nigdy nie stanowiło to dla nas problemu. Dziesięć milionów uważam za odpowiednią kwotę za sumiennie wykonaną pracę. Oczywiście jeśli miło nas zaskoczysz postaramy się o odpowiednią premię.

Mężczyzna podał dłoń Samuelowi. Uścisnął ją przyjacielsko na pożegnanie.

***
Następnego dnia Koné na własnej skórze przekonać się miał iż los bywa przewrotny i nigdy tak na prawdę nie możemy być pewni co nam szykuje.

Knock, knock !

Rozległ się głośny stukot do drzwi.

- Funkcjonariusz Alice Dassin. Proszę otworzyć drzwi. Wiemy, że jest pan w środku.

Knock, knock !

Najwyraźniej kobieta nie miała ochoty czekać.

Japonia

- Teraz już wiem, jak bardzo wtedy się myliłem. Choć z początku pochłoneła mnie jasność, unosząc się w powietrzu czułem, że energia tamtego miejsca przenika przez każdą cząstkę mojego ciała. Nie byłem już sobą, byłem światłem. Właśnie taki mam dar potrafię z najmroczniejszych zakamarków wydobyć światło i skupić je w sobie zmieniając się w świetlistą istotę.

Dłoń Hamaru w której trzymał czarkę z herbatą rozpromieniała jasnoniebieską łuną. Energia skupiła się w naczyniu barwa poświaty mieniła się wszystkimi kolorami tęczy by w końcu rozproszyć się w cieczy.

- Wtedy moc pojawiła się po raz pierwszy w moim życiu, dziś wiem o niej znacznie więcej jednak wtedy ...

Hamaru urwał w połowie spuścił głowę, najwyraźniej przybity tym co miał do powiedzenia.

- Zanim dokończę proszę cię o jedno. Nigdy nie uciekaj przed swoim darem, nie odrzucaj go gdyż jest on częścią ciebie. Będzie nią zawsze już do samej śmierci.
Hamaru położył na macie tuż na przeciwko Seiko czarkę z mieniącą się wewnątrz niej cieczą.

Starzec nie powie ci prawdy, przemilczy to co najważniejsze, przemilczy nas. Myśli, że cię chroni. Znowu się myli, przyjął nas, odtąd jesteśmy z nim zawsze. Wypij nas teraz i ty ! A pokażemy ci prawdę lub posłuchaj dalszych kłamstw zrodzonych w złudnej nadziei iż ochronią cię przed twoim przeznaczeniem.

- Przestraszyłem się, wróciłem do chłopięcego ciała. Cudem złapałem się krawędzi. Byłem wtedy zaledwie jeszcze dzieckiem...
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline