Jennifer De la Tohre
Jakże wielki smutek wkradł się do jej serca i zostawił po sobie okropna krwawiącą ranę. Jenny gładziła zakrwawione futro swojego pupila, przytulona czuła jako odchodzi z niego życie. Oddychał płytko i ciężko, aż w końcu przestał.
- Nieeee...- powiedziała przez łzy. Kątem oka widziała jak starsza kobieta podnosi pistolet. To pani Helena, która była u niej w zeszłym tygodniu. Karty przepowiedziały wielką tragedie i lęk. W tej chwili kobieta nie pogłębiała się w tych myślach.
Strzał.
Poczuła, ze jej pies zaczyna oddychać, coraz szybciej i szybciej. Nagle otworzył oczy, były czerwone, dzikie i nienaturalne, zaczął warczeć. Następnie podniósł się. Z jego pyska wydobywała się piana zmieszana z krwią. Jenny przeraziła się, to już nie był jej ukochany Bruno, teraz siedział w nim demon, demon taki sam co w innych ludziach. Kobieta złapała za amulet przeciw złu, przewieszony na szyi. Zaczęła się powoli przesuwać do tyłu. W stronę stojących trójki ludzi, dwóch kobiet i jednego mężczyzny. Pies szedł na nią warcząc, powłócząc jedną łapą bezwładnie. Zakrztusił się w pewnej chwili i przewrócił.
Ktoś znowu strzelił.
Jennyfer podbiegła do radiowozu, zapłakana. Nie mogła teraz nic powiedzieć, ani uspokoić się. Demony budziły się z powrotem, nie było czasu. Trzeba zapłacić za grzechy, prędzej czy później, ale jak można w tym momencie przyjąć śmierć to od tak bez lęku. Jennifer bała się, tak bardzo się bała, karty nie kłamią powtarzała zawsze i obiecała powtarzać. Ciężkie małomiasteczkowe grzechy, zapomniane i ukrywanie, teraz przyszła pora na ich ujawnienie, kobieta była na to gotowa.
Podeszła do trójki i powiedziała przez łzy.
- Ratunek nie nadejdzie...to kara, którą musimy przyjąć z pokorą...
- powiedziała plącząc, a za jej plecami pojawił się nagle poturbowany owczarek niemiecki z kłami na wierzchu. Przez chwilę wydawało się, jakby ten właśnie demon przybył na jej zawołanie, lecz kobieta słysząc powarkiwania za plecami odwróciła się i zamarła w bezruchu.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |