Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2008, 08:48   #21
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Leon wysiadł z auta odsuwając lekko ramieniem dziewczynę która przedstawiła się jako Kate.
-Co jest z tobą nie tak dziewczyno?- spytał gniewnie wyrywając drugiej, która najwyraźniej miała poważne problemy emocjonalne swoją broń tak jakby to był cukierek zabrany dziecku, a on miałby być surowym rodzicem udzielającym nagany.

Dziewczyna przestraszyła się lekko podskakując w miejscu i wydając zduszony okrzyk. Czuł zmieszanie, zarówno z tego powodu że pozwolił się podejść jakiejś nastolatce jak i z tego jak ostro zareagował. Widząc, że ta obserwuje go prawie ze łzami w oczach i za bardzo nie wiedząc jak się zachować westchnął cicho otwierając tylne drzwi od radiowozu.

-Wsiadajcie, tu nie jest bezpiecznie.

Kiedy obie dziewczyny były już w środku zamknął za nimi drzwi i dopiero wtedy spojrzał na dzieło Cornelii. Nie wiedział czy wszystkie kule trafiły w cel ale jakaś z nich na pewno, nie mógł uwierzyć że to coś mogło jeszcze żyć, no cóż lepszym słowem byłoby tu "wciąż poruszać".

Zmasakrowane zwłoki kobiety z przetrąconym karkiem i głową sterczącą bezwładnie z boku wciąż zmierzały ku nim. Widać było kilka śladów po kulach, ale najwyraźniej nie zrobiło to na owym "czymś" większego wrażenia. Prawdę mówiąc właśnie usiłowało się podnieść a dodatkowo z drugiej strony zbliżał się pies który jak się wydawało uległ tej samej chorobie co ludzie.
Upiorny był to widok, ale koszmary w ten dzień już nie pierwszy raz wyszły na światło słoneczne.

Leon podszedł bliżej zachowując w miarę bezpieczną odległość, odgradzając sobą dostęp do dziewczyny. Trzymał kolbę od rewolweru także drugą ręką, żeby w razie czego mieć pewny strzał. Rozległ się pojedynczy huk, który tym razem nie zrobił wrażenia na nikim z okolicy może poza dziewczyną na którą przed chwilą jeszcze nie zwrócił uwagi. Odwrócił się do psa, wycofując powoli w stronę auta. Ile miał jeszcze naboi? Jeśli Cornelia wystrzeliła 4 to komora powinna być pusta.

Poczuł pot spływający mu po twarzy i rękach, "psi demon" - bo takie skojarzenia były tu odpowiednio na miejscu - posuwał się do nich tym samym tempem co Leon cofając. Ich nieugięte spojrzenia raz po raz krzyżowały się ze sobą tak, że jasne było że żaden z nich nie ustąpi.

Nagle rozległ się inny odgłos tak różny od cichego powarkiwania psa. Dziewczyna, która zapewne właśnie uratował być może przypłacając to własnym życiem mówiła coś urywającym się głosem, musiała przy tym strasznie płakać.

- Ratunek nie nadejdzie...to kara, którą musimy przyjąć z pokorą...

Nie było sensu się nad rozwodzić ani tym bardziej czasu w dodatku ten pies mógłby w ciągu kilku sekund rozszarpać ich oboje jeśli bym spróbował. Wycofywał się powoli w stronę samochodu dając znać dziewczynie, żeby zrobiła to samo, kątem oka dojrzał że cała sytuacja jest bacznie obserwowana przez Kate i Cornelię.

-Otwórz drzwi i wsiądź - polecił spokojnie nie zbaczając oczu i broni z sylwetki wściekłego psa.

Dźwięk otwieranych i zatrzaskiwanych tylnych drzwi powiedział mu, że dziewczyna musi już być w środku. Pies był już tuż tuż a dzieląca ich odległość zmalała na odległość kroku. Wiedział, że nie zdąży takie psy są przecież cholernie szybkie.

W tym momencie ktoś pchnął od środka drzwi kierowcy. Leon, odwrócił się i wskoczył do środka, jedno mgnienie oka później już łapał za klamkę mocno zatrzaskując drzwi. Dało się słyszeć odgłos uderzenia, radiowóz lekko zakołysał się jakby przez chwilę tracąc częściowo przyczepność a potem była już tylko cisza. Przez chwilę oddychał głośno starając się uspokoić emocje i złapać oddech. Co to do kurwy było? Boże..

Otworzył komorę rewolweru i starannie wyjął z kieszeni a następnie zapełnił wszystkie wolne otwory nabojami. Wcale go nie zdziwiło, że tą która najprawdopodobniej uratowała była Kate, zwrócił się do niej:

-Otwórz schowek i poszukaj trochę, powinnaś znaleźć broń mojego partnera, mam jednak nadzieję że strzelasz lepiej od koleżanki.

Odczekał, aż dziewczyna zaznajomi się z dotykiem broni, widział już te spojrzenie, tą reakcje na dotyk chłodnego metalu która powiedziała mu, że podjął dobrą decyzję.

-Musimy jechać na posterunek, tu nie jest bezpiecznie. Tam zajmą się wami do przyjazdu waszych rodzin, poza tym muszę mieć świadków..- urwał patrząc na wszystkie trzy dziewczyny.

I tak pewnie mi nie uwierzą.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 07-05-2008 o 09:28.
traveller jest offline