Człowiek z satysfakcją przyglądał się niedoli swego towarzysza. Maź wciągała go w swą czarną otchłań. Rozglądał się wokół siebie, czy nie ma gdzieś miejsca, które zachowałoby bezpieczny grunt pod nogami.
-Błagaj swych bogów o przebaczenie nikczemny łotrze! Widzisz, jak kończą ci którzy śmieją obrażać władcę?! –krzyczał.
Łokietek był bezwzględny. Zostawił człowieka i odszedł. Przemierzając miejsce w którym się znajdował, szukał wyjścia…
-Ktoś mi za to zapłaci. – rzekł mściwym tonem.
Wokół niego była jedynie czarna maź i wszechobecny smród…
__________________ Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala... Jaki z tego morał? "Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty." |