Teren wydawał się bezpieczny, w oddali widać było dym sugerujący, że w pobliżu jest jakiś obóz ludzki, może to wioska, a może coś innego… było to jednak dość daleko, więc jeśli nie będą zmierzali w tamtą stronę Uru nie miał zamiaru dzielić się tą mało ważną informacją. Dotarł do zbiornika wody, nabrał niej i przekazał wiadomości o wodzie innym. Sam czuł się bardzo odprężony będąc w głuszy, słuchając śpiewu nocnych ptaków i rozmyślając w świetle księżyca. Ta cisza miała dla niego wielkie znaczenie, stanowiła ulgę i miłą odmianę od miejskiego gwaru. Stał on na czatach jako rzekł wcześniej, Aldo był również rozbudzony starając się mu umilić czas, choć on raczej wolałby kontemplować w samotności i ciszy, wiedział jednak, że nie po to odbywa swą wędrówkę, dlatego powinien się udzielić. - Mam zamiar dalej podróżować, poznawać ten świat i jego mieszkańców, mam zamiar odkryć co kryje moja przeszłość i przyszłość, to mój jedyny cel.-
Wtedy usłyszał i zobaczył jeźdźców, kobietę i mężczyznę ją goniącego oraz jej krzyk. Aldo szybko wskoczył na swojego kuca, zwierzę, zbyt małe i wątłe aby mogło dogonić rumaki tej dziwnej pary, Uru wiedział o dobrych intencjach Aldo, wiedział też, że jeśli go nie złapie zapewne wyruszy na poszukiwania za nimi, a to tylko opóźni ich podróż i wykonanie misji o możliwe ładne parę dni. Dlatego chwycił on szybko swój łuk, wycelował i wystrzelił strzałę w udo konia, na którym jechał mężczyzna. Koń powinien się wyleczyć w krótkim tempie, a mężczyzna spaść z konia. Taki przynajmniej miał plan Volodni, księżyc świecił, więc jego wzrok był w stanie dobrze widzieć. |