Ciernie... Wszędzie wokół... Ciernie zacieśniające się na Tais. Oplatają ją, swe kolce wbijając w niewyznaczone granice uniwersum... Obudzone przez pełnych pychy magów powoli przekłuwają ją od zewnątrz, miażdżąc od wewnątrz... Czy naprawdę nic nie da się zrobić?
Nie czas się nad tym zastanawiać... Bardziej pomocne będą myśli o najbliższej przyszłości. O Dzielnicy Świątynnej... Co jeszcze może się przydać?
W tych rozmyślaniach
Luinehilien szła przez miasto.
Nuhilla wiernie podążała przy nodze swej pani. Nieobecny wzrok druidki pozostawał taki sam nawet wtedy, gdy rozmawiała z przyszłym druidem. Przeczucie. Czemu miała wrażenie, że za niedługo wydarzy się coś złego?
***
Luinehilien ponownie przekroczyła mury świątyni Pana Kniei. Pomimo, iż był to przybytek Sylvanesa, była to dla niej ostoja w tym mieście. Miejsce przesiąknięte mocą natury.
Teraz
Amman stanie twarzą w twarz ze swym przeznaczeniem...
***
Głęboki wdech... Drugi... Wsłuchaj się w rytm serca...
Rytmiczne uderzenia w bębenek rozchodziły się po terenie świątyni.
***
Druidka nie przerywając swojego zadania przyglądała się z uwagą inicjacji. Do tej pory widziała przecież tylko ceremonii przyjęcia do grona podopiecznych Alissaya'y.
-
Teraz pozostało nam czekać, albo wstanie jako druid....albo jego dusza przeskoczy do następnego wcielenia.
Odłożyła bębenek.
Ryk niedźwiedzia błyskawicznie skierował wzrok
druidki w stronę ucznia. Ujrzała, jak pędy z karwasza
Ammana oplatają całe ciało elfa szczelnym kokonem.
Panika... Pierwsza reakcja, na która nie mamy wpływu. Strach jest czymś naturalnym. Nie można sobie tylko pozwolić, by paraliżował.
Luinehilien opanował tylko na kilka sekund. Wdech... Wydech... Po chwili opanowała swój umysł. Sprowadziła go do stanu trzeźwego myślenia. Tylko ono może uratować chłopaka.
-
Nie powinienem się zgodzić. Wiedziałem, że z tym czymś na jego ręce będą kłopoty. I co teraz co robić? Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem.
-
To moja wina... - wyszeptała cicho, ale
Borein na pewno to usłyszał. -
Też nigdy się z czymś takim nie spotkałam... Co robić...
Dokładnie obejrzała kokon. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o tym wynaturzeniu.
-
Boreinie... Nie znam tajników tej inicjacji... Czy istnieje możliwość, byś mnie również przeniósł na granicę życia i śmierci? Mogłabym spróbować mu pomóc... Nawet jeśli nie wróci jako druid... - jej głos lekko drżał, choć starała się to ukryć.
To był jedyny sensowny pomysł, jaki na razie mogła wymyślić...