Francesca przyglądała się wejściu, przez, które właśnie ktoś wchodził, musiała coś zrobić. Rozejrzała się.
Spostrzegła dużą starodawną szafę, misternej roboty, w jednej sekundzie chwyciła Folkena za rękę i otworzyła ją. Nie było czasu na podejmowanie decyzji, pierwsza wskoczyła na stos nie poukładanych ubrań ciągnąc za sobą człowieka. Dama mieszkająca w tym pokoju z pewnością nie była najporządniejszą, ale i dobrze.
Szafa na szczęście była tak duża, ze zmieściła dwie osoby, było ciasno, ale i miękko i przyjemnie ciemno.
Lisek wstrzymał oddech, gdy ktoś wszedł do pokoju, niestety szafa była tak szczelna, że nie można było zobaczyć kto. Pozostała jedynie wiara, że owa mieszkanka nie zacznie przeglądać swoich sukni, czy czegokolwiek innego.
Dopiero teraz spostrzegła, ze jej biust znajduje się niebezpiecznie blisko głowy Folokena, na szczęście człowiek nie mógł tego zauważyć w ciemnościach, ale któż to mógł wiedzieć. Dobrze czuła jego cynamonowy zapach, czuła jego napięte mięśnie, ale również czuła jak coś okropnie wbija jej się w plecy i gniecie niemiłosiernie.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |