Tak jak Galed przypuszczał, Cread rozwinął skrzydła. I mówił, mówił, mówił...
Krasnolud zdążył wypić do końca piwo, a potem zaczął się zastanawiać, czy czasem nie zamówić kolejnego. Uznał jednak, że przerywanie wywodu Creada byłoby sporym nietaktem.
Siedział zatem spokojnie, smętnie wpatrując się w dno pustego kufla.
Co na szczęście dostrzegł barman, natychmiast przynosząc krasnoludowi kolejny kufel pełen złocistego napoju. Czego Cread, w oratorskim uniesieniu, nie zauważył. Podobnie jak nie zauważył tego, że w jego wywodzie, dotyczącym domniemanego uczestnictwa Tolasa w tym eksperymencie były pewne luki... A raczej nie było pewności, że te przypuszczenia są trafne... - Świątynia jednorazowego użytku? - zdumiał sie Galed.
Ale Cread najwyraźniej tego nie dosłyszał.
Cread skończył mówić. Krasnolud siedział przez chwilę w milczeniu, z opuszczoną głową. Po chwili, nie patrząc na maga, powiedział:
- Zawiodłem się na tobie, Creadzie. Jak mogę ci zaufać, skoro na samym początku znajomości mnie oszukałeś? I czytałeś moje myśli...
Pokręcił ze smutkiem głową.
- Obiecałem, że zobaczę, co z tą świątynią, więc pójdę z tobą, ale...
Wzruszył ramionami. Widać było, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę z Creadem.
Obrócił się w stronę elfa, by wysłuchać, co ten ma do powiedzenia... |