Przysunęła się jeszcze bliżej brązoowokiego, który ją przytulił, wolała o wiele bardziej jego bliskość, niż przedmiotu nieokreślonego pochodzenie wbijającego się jej w plecy. Czuła jego silną dłoń na ramieniu i poczuła się dziwnie bezpiecznie. Czuła jak mężczyzna po coś sięga, w mroku szafy dostrzegła ostrze.
>>> Cóż on kombinuje<<< pomyślała i wolną dłonią, drugą trzymała Folkena w pasie, sięgnęła do noża i złapała go delikatnie, aby nic nie uczynił.
Szmery za drzwiczkami nie ustawały, zaczęło robić się niewygodnie, Francesca zaczęła się trochę wiercić.
Słychać teraz było wesołe chichoty kobiety i mężczyzny, które zaraz przerodziły się w głośne ahhh i ehhh...
Francesca uśmiechnęła się sama do siebie.
>>> Tym to musi być dobrze <<< pomyślała, lecz w duchu miała nadzieje, ze szybko skończą. I skończyli.
- Uciekaj przez okno!!! – krzykną żeński głos
- Do jutra piękna! – odpowiedział je męski
Słychać było jak ktoś wybiega i skacze, zaraz po nim usłyszeli ciężkie kroki kogoś wchodzącego po schodach.
- Ja wiem, ze tu ktoś był, nie będziesz mnie dłużej okłamywała! – wrzasną zdenerwowany inny głos męski. Usłyszeli coraz głośniejsze kroki
- Nikogo tu nie ma... – odpowiedziała mu kobieta.
Wtedy nagle drzwi szafy otworzyły się. Stał nad nimi brodaty i opasły jegomość i zamurowało go totalnie widząc prawie leżących na sobie Francescę i Folkena. Zaraz stanęła obok niego grubsza kobieta, którą zamurowało również. Wydawało się, ze ich szczeki rozszerzyły się tak bardzo, ze zdawało się, ze upadną na podłogę.
- Ja wszystko wytłumaczę... –powiedziała Francesca próbując uwolnić się od uścisku Folkena.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 08-05-2008 o 22:13.
|