Verion w ułamku sekundy powstał, płonącymi niczym ogniste ametysty ślepiami zmierzył Ray`giego . I w ułamku sekundy znieruchomiał, kiedy Almena łagodnym ruchem uniosła zabranijąco rozłożoną dłoń.
- It` all right - powiedziała miękko, z uśmiechem.
- It... is... Mistress? - zdziwił się Verion.
- I`ve been expecting nothing less from a drow Like Him. He`s amusing. It will be entertaining to see him alive for a little bit longer. It`s fine. I don`t mind. Do you, Verion?
Verion fuknął w kierunku Raygi`ego, w zakłopotaniu przeczesał palcami czarne, rozpuszczone włosy.
- Well, I...err... yes, Mistress.
- You`ve always been a gentleman – przyznała z uroczym uśmiechem Almena.
- You made me that way, Mistress;3
- Well, I would be silly to criticize my own work.
- Szkoda, że Takich Jak Oni nie możesz nauczyć dobrych manier.
- They would be boring.
Spojrzenie jej niesamowitych oczu padło na Barbaka.
- We a`re not Gods - uśmiechnęła się sympatycznie Almena.
- Nie, nigdy nie byliśmy ‘Bogami', nigdy nie będziemy, i nie chcemy być - zgodziła się Alamankh. - Proszę, nie nazywajcie nas nimi.
- We are what we have always been, what we were ment to be, what we desired to be. As are you. Gods do not exist. If they do, they`re not worth it – Almena zmrużyła oczy i uśmiechnęła się rozkosznie.
- Każdy ma władzę nad własnym umysłem. Nad swymi czynami. Dla każdego z nas istnieją siły wyższe, na które nie mamy wpływu.
- Do not fear - Almena spojrzała przyjaźnie na Barbaka.
Brrr, otrzepałeś się, przeszyty dreszczem.
- We`ve always been here. All the time. Cały czas, całe życie, od momentu poczęcia, Tacy Jak Wy są na łasce i nie łasce otoczenia. My również.
- Mistress, gdyby ktokolwiek śmiał mieć wobec ciebie... – zaczął Verion.
- Każdy ma swoich wrogów. Swoich obrońców – dodała Almena. - Wahasz się, synu Zerat`hula. Nie podjąłeś decyzji.
- Zawsze był wstrzemięźliwy – rzucił złośliwie Verion.
- Widziałam. Ray`gi to co innego. He`s so predictible – Almena mrugnęła zalotnie do drowa.
- Lavender zawsze był nazbyt łaskawy. Zbyt ostrożny, zbyt delikatny.
- Verion!... – jęknęła upominająco Almanakh.
- Wybacz, Słonko. Miałem na myśli...
Urwał, gdyż Almena postąpiła o krok do przodu.
- Lavender zginął w twojej obronie – zwróciła się do Almanakh. - Jak prawdziwy Wojownik Światła. Prawdziwy kochanek.
- Żałuję, że oddałaś mi całą Biel. Żałuję, że nie poczujesz nigdy miłości – stwierdziła litościwie.
- Nie - przyznała z uśmiechem Almena. - Już nie. Jednak cieszę się, że mogłam ofiarować tobie coś tak skomplikowanego, bezcennego i niezastąpionego.
- Dla...czego...?
- Słyszałam. Ale... to tajemnica.
Po tych słowach Almena odwróciła się w kierunku dwarfa.
- Waldorff. Stale ten sam. Stale odpowiednie czyny w nieodpowiednim czasie. Stale widzisz tylko to, co potrafisz ujrzeć. Dlatego Tacy Jak On – zerknęła na Astarotha – zawszę będą O Krok Do przodu. Tacy Jak Ty mogą zmienić imię, uczesanie brody, ale nie zmienią swojej duszy. Grzechów przeszłości.
Almena z przyjaznym uśmiechem popatrzyła na nastroszoną bojowo Kejsi, trwającą walecznie u boku Almanakh.
- Twój wybór jest jednoznaczny. Ale niekoniecznie nieodwołalny. Nie musisz w to wierzyć, wystarczy, iż Tacy Jak Ja to wiedzą. I won`t argue with you. Your life, your soul, your pain, your choice. It`s good to know, that your opponent is courageous. Where is nothing worse, then a war against a worthless coward. I`m honored to be The Chaos versus warriors of light Such As You.
Thomas podchodzi bliżej. Almena nie spojrzała na niego, dopóki się nie odezwał.
- Mistress... Już raz Cię widziałem... - zatrzymał się w odległości dwóch metrów od Almeny.
Już zawsze będziesz mnie widział – obiecała złowieszczo. – Nie jesteś Upadłym. You`ve never been an angel either – dodała dobitnie. – Dobrowolnie poddałeś się temu, co nieuniknione.
Wreszcie, Astaroth. Ast i Aroth. Last soulbreaker.
Astaroth stanął tuż przed Almeną i spojrzał jej w oczy.
- Yes, that`s why I`ve chosen you – uśmiechnęła się z zadowoleniem. – Free will. Free mind. You`re not afraid. You KNOW you won`t be. Taktowny, czarujący, sprytny, ślepy jak sprawiedliwość, oślepiający wszystkich wokół. Tacy Jak Oni nigdy się nie dowiedzą co robiłeś za ich plecami. W ich oczach zawsze będziesz Taki, gdyż urodzili się ślepi na twój umysł, a ty na dodatek wydłubałeś im oczy. Szable... – spojrzała na twą broń. – Bez wahania odrąbałbyś nimi rękę, która cię stworzyła.
- Jednak dlaczego przybywasz właśnie teraz?
- I`ve always been here, I`m everywhere. Only now you’ve opened your eyes and saw me. Now you’re ready.
- Czy chcesz zobaczyć jak w świecie bieli zakwita chaos?
- Zakwitnie i upadnie, upadną oba, kiedy nadejdzie kolejna Wielka Wojna, Ast i Aroth.
- A może by pokazać niedowiarkom, że biel i chaos choć rozdzielone są jednym?
- Hm – uśmiechnęła się wyrozumiale.
THE END
Ciąg dalszy może nastąpi w części czwartej