Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2008, 22:12   #683
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Verion w ułamku sekundy powstał, płonącymi niczym ogniste ametysty ślepiami zmierzył Ray`giego . I w ułamku sekundy znieruchomiał, kiedy Almena łagodnym ruchem uniosła zabranijąco rozłożoną dłoń.
- It` all right - powiedziała miękko, z uśmiechem.
- It... is... Mistress? - zdziwił się Verion.
- I`ve been expecting nothing less from a drow Like Him. He`s amusing. It will be entertaining to see him alive for a little bit longer. It`s fine. I don`t mind. Do you, Verion?
Verion fuknął w kierunku Raygi`ego, w zakłopotaniu przeczesał palcami czarne, rozpuszczone włosy.
- Well, I...err... yes, Mistress.
- You`ve always been a gentleman – przyznała z uroczym uśmiechem Almena.
- You made me that way, Mistress;3
- Well, I would be silly to criticize my own work.
- Szkoda, że Takich Jak Oni nie możesz nauczyć dobrych manier.
- They would be boring.

Spojrzenie jej niesamowitych oczu padło na Barbaka.
- We a`re not Gods - uśmiechnęła się sympatycznie Almena.
- Nie, nigdy nie byliśmy ‘Bogami', nigdy nie będziemy, i nie chcemy być - zgodziła się Alamankh. - Proszę, nie nazywajcie nas nimi.
- We are what we have always been, what we were ment to be, what we desired to be. As are you. Gods do not exist. If they do, they`re not worth it – Almena zmrużyła oczy i uśmiechnęła się rozkosznie.
- Każdy ma władzę nad własnym umysłem. Nad swymi czynami. Dla każdego z nas istnieją siły wyższe, na które nie mamy wpływu.
- Do not fear - Almena spojrzała przyjaźnie na Barbaka.
Brrr, otrzepałeś się, przeszyty dreszczem.

- We`ve always been here. All the time. Cały czas, całe życie, od momentu poczęcia, Tacy Jak Wy są na łasce i nie łasce otoczenia. My również.
- Mistress, gdyby ktokolwiek śmiał mieć wobec ciebie... – zaczął Verion.
- Każdy ma swoich wrogów. Swoich obrońców – dodała Almena. - Wahasz się, synu Zerat`hula. Nie podjąłeś decyzji.
- Zawsze był wstrzemięźliwy – rzucił złośliwie Verion.
- Widziałam. Ray`gi to co innego. He`s so predictible – Almena mrugnęła zalotnie do drowa.
- Lavender zawsze był nazbyt łaskawy. Zbyt ostrożny, zbyt delikatny.
- Verion!... – jęknęła upominająco Almanakh.
- Wybacz, Słonko. Miałem na myśli...
Urwał, gdyż Almena postąpiła o krok do przodu.
- Lavender zginął w twojej obronie – zwróciła się do Almanakh. - Jak prawdziwy Wojownik Światła. Prawdziwy kochanek.
- Żałuję, że oddałaś mi całą Biel. Żałuję, że nie poczujesz nigdy miłości – stwierdziła litościwie.
- Nie - przyznała z uśmiechem Almena. - Już nie. Jednak cieszę się, że mogłam ofiarować tobie coś tak skomplikowanego, bezcennego i niezastąpionego.
- Dla...czego...?
- Słyszałam. Ale... to tajemnica.
Po tych słowach Almena odwróciła się w kierunku dwarfa.

- Waldorff. Stale ten sam. Stale odpowiednie czyny w nieodpowiednim czasie. Stale widzisz tylko to, co potrafisz ujrzeć. Dlatego Tacy Jak On – zerknęła na Astarotha – zawszę będą O Krok Do przodu. Tacy Jak Ty mogą zmienić imię, uczesanie brody, ale nie zmienią swojej duszy. Grzechów przeszłości.

Almena z przyjaznym uśmiechem popatrzyła na nastroszoną bojowo Kejsi, trwającą walecznie u boku Almanakh.
- Twój wybór jest jednoznaczny. Ale niekoniecznie nieodwołalny. Nie musisz w to wierzyć, wystarczy, iż Tacy Jak Ja to wiedzą. I won`t argue with you. Your life, your soul, your pain, your choice. It`s good to know, that your opponent is courageous. Where is nothing worse, then a war against a worthless coward. I`m honored to be The Chaos versus warriors of light Such As You.

Thomas podchodzi bliżej. Almena nie spojrzała na niego, dopóki się nie odezwał.

- Mistress... Już raz Cię widziałem... - zatrzymał się w odległości dwóch metrów od Almeny.
Już zawsze będziesz mnie widział – obiecała złowieszczo. – Nie jesteś Upadłym. You`ve never been an angel either – dodała dobitnie. – Dobrowolnie poddałeś się temu, co nieuniknione.

Wreszcie, Astaroth. Ast i Aroth. Last soulbreaker.
Astaroth stanął tuż przed Almeną i spojrzał jej w oczy.
- Yes, that`s why I`ve chosen you – uśmiechnęła się z zadowoleniem. – Free will. Free mind. You`re not afraid. You KNOW you won`t be. Taktowny, czarujący, sprytny, ślepy jak sprawiedliwość, oślepiający wszystkich wokół. Tacy Jak Oni nigdy się nie dowiedzą co robiłeś za ich plecami. W ich oczach zawsze będziesz Taki, gdyż urodzili się ślepi na twój umysł, a ty na dodatek wydłubałeś im oczy. Szable... – spojrzała na twą broń. – Bez wahania odrąbałbyś nimi rękę, która cię stworzyła.
- Jednak dlaczego przybywasz właśnie teraz?
- I`ve always been here, I`m everywhere. Only now you’ve opened your eyes and saw me. Now you’re ready.
- Czy chcesz zobaczyć jak w świecie bieli zakwita chaos?
- Zakwitnie i upadnie, upadną oba, kiedy nadejdzie kolejna Wielka Wojna, Ast i Aroth.
- A może by pokazać niedowiarkom, że biel i chaos choć rozdzielone są jednym?
- Hm – uśmiechnęła się wyrozumiale.

THE END
Ciąg dalszy może nastąpi w części czwartej
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline