Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2008, 00:47   #25
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Ruszyli zostawiając za sobą wyraźny ślad na całkowicie już zasypanej śniegiem ulicy. Policjant przyspieszył widząc jak ktoś idzie na nich chwiejnym krokiem, który mówił mu o istocie tego czegoś. W innych okolicznościach zatrzymałby się bez wahania, teraz dodał gazu przerzucając nad maską dziwnie znajomą sylwetkę przypominającą mu o byłym partnerze. Partnerze, którego przed kilkoma minutami widział martwego w czasie najbardziej niesamowitej scenie jaką przeżył w życiu. Może to tylko jego wyobraźnia? Modlił się w duchu żeby tak właśnie było. Starał się także ignorować fakt, że upiorny pies który przecież o mało co nie odebrał mu życia znalazł sobie inne zainteresowanie w postaci mężczyzny który rozpaczliwie młócił rękoma w jego korpus by po chwili po prostu się poddać.
Chciał się wynieść stąd najszybciej jak było to tylko możliwe. Byleby zawieźć te dziewczyny w bezpieczne miejsce, na posterunek tam przecież można się bronić całe tygodnie. Potem zastanowią się z chłopakami co dalej. Za dużo jednak rzeczy nie dawało mu spokoju, najwyraźniej coś było tu nie tak, coś było bardzo nie tak z tym całym pieprzonym miastem.
Ulice były puste od czasu do czasu słychać było jakiś krzyk przebijający się przez śnieg. Jechał szybko, może za szybko a ręce drżały mu spocone na kierownicy.

Nie czuł wyrzutów sumienia z powodu tego co zrobił, to przerażało go najbardziej. Żadna z pasażerek radiowozu nie dała po sobie znać, że ma mu to za złe, ale on wiedział, że ten człowiek mógł być ranny, mógł potrzebować jego pomocy ale stawka była za duża, był teraz odpowiedzialny za los trzech innych istnień i nie zamierzał ryzykować. Bo co by było gdyby usiadł na ziemi rozpaczając nad moralnością swoich czynów? Straciliby tylko czas, który trzeba było dobrze spożytkować a ilekroć się nad zastanawiał wiedział, że zrobił dobrze i to jest jedyna droga.Przekroczył dziś pewną granicę, zresztą nie tylko on.

Popatrzył na zdeterminowane oblicze Kate, której adrenalina wzięła górę nad strachem, przypomniała mu się staruszka która niedawno myślała że także potrafi poradzić sobie z całym złem tego świata, ale może ona była inna? Musiał w to wierzyć, kiedy odwracając się dosłownie na moment do tyłu widząc dwie młode, ładne roztrzęsione dziewczyny cieszył się, że wraz z Kate będą mogli im pomóc. Wydawało się, że były w szoku co chwilę bredziły coś od rzeczy, poza tym rozpraszały jego uwagę przez swoje lekkomyślne zachowania. Był zły, że musiał stale uważać żeby nie zrobiły czegoś głupiego, ale wiedział że nie było innego wyjścia gdyby zostawił je tam.. tam mogło być więcej tych stworów.

One tu nie pasowały, on tu nie pasował, trzeba wezwać wojsko i powiedzieć, że umarli wstają z grobów. Tempem, którym się poruszali lada chwila dotarliby na miejsce gdyby nie dość częste ostatnio nieoczekiwane wydarzenia mające miejsce podczas tej zmiany funkcjonariusza Leona. Nagle dziewczyna, która powiedziała wcześniej coś.. co można było zinterpretować jako mroczną przepowiednię albo brednie szaleńca zaczęła wrzeszczeć i machać rękoma.

- Nie możemy tam pojechać!!! Zawieźcie mnie do mojego domu Kwiatowa 123. Natychmiast! Tam jest moja rodzina...

Cholera jeszcze tego nam było trzeba...

-Kate proszę uspokój ją zanim...

Urwał bo poczuł jak ktoś łapię za kierownicę, stało się to nagle że przez chwilę był zupełnie zdezorientowany w sytuacji by w następnej starając się utrzymać ich przy życiu. Czuł jak samochód wjeżdża w poślizg na mokrym śniegu, wiedział że sprawa jest beznadziejna kiedy zaczęli się obracać, otworzył jeszcze usta by ostrzec swoje towarzyszki o tym żeby się czegoś złapały i w następnej sekundzie poczuł jak uderza bokiem głowy o szybę. Samochód się zatrzymał, bokiem na środku ulicy. Nie wiedział gdzie są dokładnie i ile dzieli ich od upragnionego schronienia. Chciał wstać i sprawdzić czy nikomu nic nie jest, ale zadanie to nie było takie proste. Wszystko falowało w rozmazanych barwach, poczuł spływającą mu na czoło strużkę krwi. Zamigotał oczami widząc nad sobą jakąś sylwetkę a potem... Potem cały jego świat odpłynął w idealną biel zlewając się z otaczającym ich całunem śniegu.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 09-05-2008 o 00:49.
traveller jest offline