Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2008, 11:17   #3
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Tyk, tyk, tyk....

Sekunda po sekundzie. Minuta po minucie. Niepomny na bol, na teksnote, zmeczenie wciaz gna do przodu popychany nieczula moca bateri w swym wnetrzu.

Tyk, tyk, tyk

A wsrod tykania burza.
Deszczu krople rozbijaja sie o szybe splywajac po jej gladkiej tafli zupelnie jak lzy po moim policzku. Ostatnio czesto placze. Sama w malzenskim lozu, gdzie przeciez powinno panowac szczescie i harmonia. Ale one odeszly, a z nimi John. Skulona przytulam mokra twarz do poduszki.

Tyk, tyk, tyk....

A wsrod tykania huk fal uderzajacych o brzeg. Obudzil mnie sztorm. Dziwne, nigdy przeciez tak sie nie dzialo. Chociaz... Kiedys, dawno temu ..... Pamietam ojca, ktory slyszac placz przybiegl by sprawdzic co sie stalo.

- To tylko burza kochanie.

I zaczynal spiewac, a ja wtulona w jego ramiona, najbezpieczniejszej przystani na swiecie, zasypialam. Tym razem nie przyjdzie nikt i nikt nie zaspiewa.

Tyk, tyk, tyk....

Dlaczego nie milknie? Dlaczego meczy odmierzajac czas do przodu miast cofac go ku szczesliwym chwilom. Okrutna maszyna, ktora serce zgubila w tykaniu. Dlaczego jeszcze dzialasz? Dlaczego dreczysz? Dlaczego nie milkniesz, a o swoje z gromem walczysz?

Tyk, tyk, tyk

I .... skrzypienie?
Zdziwiona unioslam glowe nasluchujac. Tej furtki nikt nie otwieral od roku. Od chwili gdy....
Tylko John tamtedy chodzil. Drozka prowadzila bowiem do malej przystani gdzie zacumowana stala biala lodka. Jego ukochane dziecko. Byl taki dumny gdy zwodowal ja po raz pierwszy.
Lecz przeciez nie mogl jej poruszyc wiatr... Moze jednak....
Nie! Mysl racjonalnie. On nie zyje, a ty zbyt dlugo mieszkasz tu sama. Zbyt dlugo ludzisz sie nadzieja na cud. Przestan nim ogarnie cie szalenstwo na dobre topiac w swoich odmentach.
Slowa rozsadku szybko jednak milkna.

Wypłynęli na połów z Granitehead
Daleko ku obcym wybrzeżom,
Lecz złowili tylko szkielety ryb,
Co skruszone serca w szczękach dzierżą.

Slowa, ktore slyszalam tyle razy gdy wracal z wedkowania niosac puste wiaderko. Nie, tym razem nie moglam sie pomylic. Nie moglam.... Nie... Wzdrygam sie widzac wlasne odbicie w tafli szkla. Kiedy zdazylam wstac? Nie jestem pewna. Wymieniam spojzenie z blada kobieta stojaca za oknem. Twarz okraszona czarnymi podkowami wokol przekrwionych od placzu oczu. Spojzenie wyrazajace strach i tesknote, smutek i nadzieje. Kobieta stojaca na granicy.
Co tak wlasciwie slyszalam? Szum wiatru, loskot fal, dudnienie deszczu o szybe.... Nikt nie spiewal, nikt nie otworzyl furtki. To tylko pragnienia zmeczonego umyslu wybudzonego z jakze zasluzonego snu. Jutro czeka mnie wyprawa do Salem na tamtejsza aukcje antykow. Musze odpoczac, nabrac sil. Gleboki wdech i wydech pozwolil odzyskac kontrole nad soba. Stanowczym ruchem uwolnilam ciezkie zaslony, ktore natychmiast oddzielily mnie od widoku szalejacego morza, deszczu i wlasnej twarzy.

Tyk, tyk, tyk...


Niech tyka...
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline