Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2008, 13:12   #130
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Słowa Sigmaryty nie zaskoczyły Dwaina. On sam rozumiał w jakiej nieciekawej sytuacji znalazł się ów człowiek. Jaki miał wybór? Nie mógł zrobić nic przeciw szlachcie, jeśli choć trochę z tego co mówiono o tym statusie społecznym jest prawdą. Nie mógł też ukarać Dwaina, bo zaprzeczyłby przykazaniom swego boga. Niestety jego postanowienie i tak mu się nie spodobało. Krewny Adrena na pewno weźmie jego stronę. I co wtedy? Klara przeżyje, ale Dymitr, Kyfandys i on Dwain mogli mieć poważne problemy. Dwain poczuł ukłucie strachu. Bał się, że jeśli Hrabia wrzuci go do lochu to odbierze mu także broń. A jeśli go zabije to nie będzie nawet szansy na odzyskanie oręża. I wtedy faktycznie jego imię i ród okrywać się będzie hańbą. W czasie tych rozmyślań podjechał do krasnoluda Adren, którego Dwain w myślach zaczął nazywać Kretynem. Powiedział do niego słowa, które wzburzyły krew w Dwainie jeszcze bardziej niż poprzednio. Jednak i tym razem elf zareagował szybciej a pomogła mu panienka Klara. Dwain jednak starał się wyszarpnąć z uścisku przyjaciół. Wtem usłyszał głos mistrza
Co Ty robisz zarazo! Myśl! Takie działania Tobie nie przystoją! Nic w ten sposób nie wskórasz! Działaj jak Kowal Run a nie jak jakiś oprych zarazo!
Tak. Głos mistrza rozbrzmiewał w głowie Dwaina. Dzięki temu uspokoił się szybciej niż mógłby ktoś przypuszczać. Zaczął krzyczeć do elfa i Klary żeby już go puścili ale nie słuchali. Postanowił więc zwiotczeć, żeby zauważyli, iż nie jest już groźny. Gdy w końcu go puścili Klara powiedziała mu kilka krzepiących słów. Dwain się uśmiechnął. Słowa Adrena nie były już dla niego ważne. Po co rozpamiętywać co powiedział trup, prawda? Spojrzał na tych co go trzymali, skłonił się tak nisko jak tylko potrafił i przeprosił ich za to co im uczynił. Nabrał tchu po czym krzyknął do Adrena:

- "Przysięga obrony honoru czyjegoś może cię doprowadzić do konieczności zabicia tej osoby, jeśli zagrożeniem dla jej honoru staje się ona sama!" Tak powiedział mi kiedyś mój mistrz. Zapamiętaj te słowa!

O tak, ten człek zapłaci za swoje czyny. Dwain dał mu ostrzeżenie. Niech wie co go czeka. Krasnolud uśmiechnął się do Kyfandysa tym swoim uśmiechem zarezerwowanym tylko dla niego, po czym szepnął cicho

- Nawet Twój upiór nie pozazdrości mu teraz życia.

Następnie poszedł za swoim starym spiczastouszym przyjacielem, ażeby pomóc mu się przygotować. Gdy już zebrali się wszyscy z pomocą elfa wsiadł na jego rumaka. Dopiero w takcie jazdy, gdy cała złość uszła już z Dwaina a zastąpiła ją zimna kalkulacja, ten poczuł jak bardzo boli go gardło. Od tych wszyskich krzyków i przemów gardziel bolała go tak, że nie mógł swobodnie przełykać śliny. Do tego dochodził ból głowy, który raz po raz atakował krasnoluda. Potrzeba było mu się napić. I to czegoś mocnego, zdecydowanie czegoś mocnego. Póki co jednak jechał na tym wielkim stworzeniu. Był jak na jego gust zdecydowanie zbyt daleko twardego podłoża, które Czarne Drzewo czasem nazywał glebą. Krasnolud zamknął oczy i wtulił się w plecy okryte zielonym płaszczem. Miał nadzieję, że zaśnie tak jak to wcześniej mu się zdarzyło. Słyszał jak elf nuci sobie po elficku jakąś piosenkę. To był jego sposób na uspokojenie siebie, a także na uśpienie Kowala. Dwainowi zawsze ballady wydawały się za spokojne toteż często przy nich zasypiał. Zwłaszcza gdy były śpiewane w elfickim języku. Dwain zaczął odpływać w kraine snów, lecz po chwili podjechała Klara i zaczęła mówić do niego. Krasnolud popatrzył na nią smutno, zwiesił głowę niczym pobite zwierzę i rzekł cicho.

- A więc jendak. Czeka mnie hańba. Jeśli ten cały Hrabia pozwoli zatrzymać rapier Adrenowi, zrobię wszystko aby go odzyskać. Cały mój wysiłek jednak na nic, jeśli później nie weźmie go ktoś, kto swymi czynami oczyści ten oręż. Jeśli panienka go nie przyjmie będzie to dla mnie wielki ból. Co ja zrobię z tym orężem? Nie godzi się go sprzedawać. Będe musiał znaleźć tedy kogoś godnego. I to jeszcze z rodziny Adrena. Oczywiście rozumiem panienkę, że nie chce mieć nic wspólnego z tym łotrem, jednak błagam. Niech panienka nie myśli o tej broni jako byłym rapierze Kretyna, tylko o broni kowala, który pragnie przyjaźni ze wszysktimi i nienawidzi Chaosu w każdej postaci.

Mówił to tak, żeby usłyszeli go tylko ci którym ufał. Swe ostatnie słowa powiedział w sposób, który miał być świadectwem, że nigdy nie skalał się kontaktami z Chaosem. Wiedział, że to co powiedział szlachcic jest nic nie znaczącym kłamstwem, jednak czuł obowiązek usprawiedliwienia się przed tymi, którzy byli mu teraz bliscy. Musiał się usprawiedliwić nawet przed Kyfandysem, gdyż poznali się parę miesięcy po Burzy, więc ten nie wiedział co Dwain robił w trakcie jej. Oczywiście słyszał nie raz jak krasnolud opowiada, że w trakcie ostatnie inwazji on i jego mistrz oraz inni kowale i płatnerze, masowo robili młoty, topory, tarcze i zbroje. Elf jednak mógł mu wierzyć tylko na słowo. I wyglądało, że elf mu wierzy. Mimo to będzie musiał to wyjaśnić. O ile będzie miał okazję, bo tak ważnej rzeczy nie miał zamiaru omawiać na koniu i to w drodze.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline