- Lathandisie, jeśli chcesz udać się do świątyni, to wieczorem odbywa się trzydniowa sesja modlitewna. Przynieś dwadzieścia pięć sztuk złota.
To było wszystko, co powiedział mag. Nie było sensu rozmawiać o czymkolwiek w takiej sytuacji. Po prostu. Takie były prawa rządzące ludzkim umysłem. Zarówno on, jak i Galed byli im podporządkowani. Tak więc zrobił jedyne, co było rozsądne w tej sytuacji- zostawił sztukę złota na stole i wyszedł. Było nader oczywiste, że nie jest mile widziany w towarzystwie.
Z rękami w kieszeniach przemierzał miasto bez celu. Odwiedził stolarza, podziwiając gładkość i kształt jego mebli. Na straganie obejrzał owoce i warzywa oferowane przez powabną sprzedawczynię, która, mimo swoich starań, nie zwróciła jego uwagi. Porozglądał się nawet za jakimś bezpańskim kotem, którego mógłby uczynić chowańcem. W końcu, po mniej więcej godzinie włóczenia się to tu, to tam, zawitał do swojego pokoju w Miodowym Królestwie. Nie patrząc nawet na smakołyki, z których słynęła gospoda, wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi.
Czuł się okropnie. |