Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2008, 19:42   #28
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Nie wiem Mirela. - odparła Kornelia szczerze. Bardzo chciała dać współlokatorce choć cień nadziei, że wszystko dobrze się skończy. Prawda jednak wyglądała tak, że nie miała pojęcia co należało teraz zrobić i czy plan z dziurą nie był aby zbyt pochopny. Ale co innego mogły zrobić jeśli nie stawić temu czoła? - Obyśmy znalazły sposób żeby się pozbyć stąd... - szukała w myślach odpowiedniego określenia. Upiór? Duch? Zjawa? Wszystko to jakoś zdawało się wciąż nie na miejscu. - Aby pozbyć się... taty – skończyła wreszcie i skrzywiła się przy tym na znak, że chyba jednak ostatecznie słowo dobrała niefortunnie. - Zanim tata pozbędzie się nas.

Przez cały czas głos jej się łamał. Zamierzała zapanować nad jego brzmieniem i stwarzać choć pozory własnego opanowania i determinacji. Jednak dźwięki, które opuszczały jej gardło były zdeformowane poprzez paraliżujący ją strach przybierając niezamierzoną formę jakiegoś groteskowego kasandrycznego szeptu.

Wtuliła głowę w poduszkę i wpatrywała się tępo w teledysk. Tak naprawdę bała się usnąć. Pokój spowijał półmrok. Na ścianach tańczyły ruchome cienie przeobrażając się w dziwne upiorne kształty. Nakręcały wyobraźnie, podsuwały niedorzeczne myśli. Ekran monitora okalała świetlista poświata w niebieskawym, trupim kolorze. Wpatrywała się w ekran monotonnie. Zaczynało ją nużyć. Powieki ciążyły coraz bardziej, co pewien czas łapała się na tym, że zasypiała na ułamek sekundy aby zaraz powrócić do rzeczywistości i znowu odpłynąć. Walczyła ze snem. Bo co ten mógł przynieść? Zapewne tylko koszmary.

Ocknęła się nagle. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju. Była pewna, że przysnęła tylko na chwilę, że powieki opadły zaledwie na kilka minut żeby zaraz otworzyła je ponownie nadludzkim wysiłkiem woli. Lecz czy na pewno minęła tylko chwila?

Ostatnie co pamiętała to zmieniające się obrazy na ekranie monitora i cicho lecąca w tle muzyka. Lecz teraz otaczała je jedynie ponura cisza a pokój był prawie kompletnie osnuty ciemnością. Pomijając może delikatne błyski wygaszacza ekranu i jaskrawy pasek światła sączącego się poprzez szparę pod drzwiami.

Było jej zimno. Znów ten nienaturalny chłód. Za swoimi plecami czuła ciało Mireli równie wyziębione co jej własne mimo iż leżały pod grubą warstwą kołdry. To pewnie przez te stare mury. Nawet w środku lata nie absorbują zewnętrznego ciepła jakby ktoś wzniósł je z lodu.

Ręka Mireli zacisnęła się na jej ramieniu a potem gładząc ją po skórze powędrowała niżej na biodra by wreszcie ciasno objąć ją w pasie. W tej jednak chwili dostrzegła jakiś ruch, poruszenie światła wlewającego się spod drzwi wąską smugą wprost do zaciemnionej sypialni. Zdała sobie sprawę, że ktoś chodzi po korytarzu. Lęk przygniótł jej żołądek. Zacisnęła palce na dłoni Mireli na tyle mocno by wyrwać przyjaciółkę ze snu. Chociaż po jej oddechu rozpoznała, że ta raczej nie śpi.

- Mira, spójrz. Ktoś chodzi po korytarzu. Myślisz, że to on? I dlaczego drzwi są zamknięte? – powiedziała na głos i bardziej przylgnęła ciałem do współlokatorki. Czuła jak Mirela przyciska policzek do jej pleców i mocniej obejmuje ją obiema rękami.

- Mira...Mira...Co robimy? - odezwała się głośniej.

Lecz współlokatorka nadal milczała podejrzliwie. Czyżby jednak wciąż spała? A może coś jej się stało? Już miała odwrócić się do niej przodem gdy klamka w drzwiach zaczęła się powolutku poruszać. Drzwi zaskrzypiały i wreszcie otwarły się na oścież. Pokój zalała fala światła z korytarza ukazując w progu... Mirelę?

- Kornelia, mówiłaś coś? Poszłam na chwilę do kuchni...

Kornelia nie pozwoliła jej dokończyć zdania. Zaczęła drzeć się histerycznie, wierzgać, szamotać i plątać się w skołtunionej kołdrze.

Skoro Mirela właśnie weszła do pokoju to kto u diabła leżał ze mną pod kołdrą przez cały ten czas? Kto oplatał mnie ciasno rękami? Czyj oddech słyszałam tuż za plecami? - Przez głowę przebiegł jej tabun paranoicznych myśli.

Mirela zapaliła światło i wpatrywała się w nią nie pojmując powodu jej wzburzenia. Kornelia zdążyła odrzucić na podłogę pościel ale okazało się że nikogo oprócz niej w łóżku nie ma. Skoczyła na równe nogi i z obrzydzeniem zaczęła wycierać wierzchem dłoni ramię jakby chodził po nim rój mrówek. Ramię, które ktoś zaledwie przed kilkoma momentami dotykał i gładził z taką pieczołowitością. Ktoś kto z pewnością nie był człowiekiem. A ona nic nie podejrzewała. Zaśmiała się z własnej głupoty i puknęła kilka razy w głowę. Zrobiła kilka kroków w tył i zatrzymała się dopiero gdy jej plecy natrafiły na ścianę. Przykucnęła i skuliła się zwijając się w kłębek jak embrion.

- Mirela, on znowu tu był! - głos miała podniesiony - On nie da nam spokoju, rozumiesz? Ja chyba dłużej tego nie zniosę! - Zaraz jednak przestała krzyczeć. Wciągnęła powoli duży haust powietrza i wypuściła wolno składając usta w trąbkę. Jedna z technik relaksacyjnych, których uczył ją psychiatra. Powtórzyła jeszcze kilka razy aż sposób zaczął w jej mniemaniu przynosić pożądane skutki.

Podniosła się wreszcie do pionu i spojrzała już przytomniej.
- Już ze mną dobrze, Mirela. - Wyszła do kuchni i włączyła wodę w czajniku elektrycznym. Wyciągnęła z szafki dwa kubki i zasypała je aromatyczną mieloną kawą. - On po prostu chce nas przestraszyć. Ale dopóki będziemy trzymały się razem nie pójdzie mu tak gładko. Proponuję abyśmy od tej chwili nie odstępowały się na krok. Gdy jedna będzie się kąpać druga będzie myć jej plecy, gdy jedna będzie siedzieć na kiblu druga będzie jej czytać gazetę. - Może nie było to najwyższych lotów poczucie humoru ale rozpierała ją irracjonalna duma, że na przekór „duchowi” szybko doszła do siebie po jego niespodziewanej wizycie. Może niebawem takie sytuacje przejdą wręcz do porządku dziennego. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz.

Nogi wciąż miała jak z waty ale poczuła jakiś niewytłumaczalny przypływ wiary i nadziei, że dadzą sobie radę, że one wygrają tą małą spirytystyczną wojnę domową. Podeszła do okna i oparła ręce na parapecie żeby ulżyć rozdygotanym mięśniom nóg i przerzucić część ciężaru ciała na ramiona. Wyjrzała na ulicę. Zaczynało świtać. Pierwsi pasażerowie oczekiwali już na autobus do pracy, inni przechadzali się leniwie ciągnąc za sobą psy na smyczy. Świat budził się do życia. Poczuła przypływ energii by zacząć wreszcie działać.

Czas na nasz ruch... - pomyślała z przejęciem.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 09-05-2008 o 19:44.
liliel jest offline