Samon:
-Racimirze, świecidełka mamy lecz jedzenia nie. Jedynym ludem, u którego moglibyśmy prosić o jedzenie byliby Wiślanie. A tego nie chcemy… Daliby dużą cenę, a honor nie pozwala nam uniżyć się przed nimi. Załatwimy tą sprawę sami! Teraz już widzicie, misja nie jest łatwa. A wiedźmę można zwieść, o ile się ma rozum i ogładę… Wiedźma może również poczęstować nas swymi zagadkami. Wtedy będziemy kombinować.– mówił.
Zwierzęta drużyny zaprowadzone zostały do stajni przez pachołków, wybredne życzenia co do broni zostały wysłuchane i wszystko było w jak najlepszym porządku. Samon już dawno wyszedł, a drużyna rozpamiętywała wydarzenia wcześniejszego dnia.
******
Było już ciemno. Drużyna położyła się już spać, miodu było dużo a w sianie tak przyjemnie ciepło… Chrapali już wszyscy oprócz Vlado. Ten leżał i myślał. Gdy wybiła północ coś w stodole zaczęło się dziać. Wiatr zrobił się zimny i silny, zrobiło się cicho, a światło księżyca jakby coś przyćmiło. Vlado jako jedyny przytomny obserwował to z niepokojem. Z prawej strony stodoły usłyszał jakiś szmer. Wziął nóż i poszedł sprawdzić. Jedyne co zobaczył to blask czerwonych oczu, a potem ciemność…
******
Rano członkowie drużyny budzą się wypoczęci, ale Brakuje Vlado.
Samon przyjdzie tu za jakąś godzinę. Do tego czasu możecie robić co wam się podoba. (w granicach rozsądku proszę.) – Świętopełk.