Reyfu uniósł kuszę do ramienia, wycelował w przywódce jaszczurów, bez rozkazów trudniej będzie im sie opanować. Wstrzymał oddech i zaczął powoli i równo ścigać spust jednocześnie mówiąc cicho: -Teraz.
Wypuścił bełt z kuszy i nie czekając rzucił się w kierunku wroga. W biegu otworzył pysk i wściekłe wycie uniosło się ku nocnemu niebu. Szybkim ruchem wyrwał zza paska toporek i cisnął w pierwszy cel na który padł jego wzrok po czym chwycił rękojeść miecza dobywając go jednym płynnym ruchem. Głucho warcząc wpadł między jaszczury siekąc na prawo i lewo szybkimi ciosami. Chciał jak najlepiej wykorzystać zaskoczenie i wykończyć jak najwięcej stworów zanim reszta ochłonie i zrobi użytek z broni. Wściekłość wypłynęła gdzieś z głębi jego dzikiej duszy i dodała siły uderzeniom, kazała zatracić się w walce i zadawaniu śmierci. Dosłownie skakał przeciwnikom do gardeł by zrobić użytek ze swojej naturalnej broni i ostrymi kłami rozszarpać im gardła.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |