Wątek: Inkwizycja
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2008, 12:00   #10
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Krystian i Aramil


Krasnolud i elf przekroczyli framugę nieistniejących drzwi i omietli wzrokiem ruiny. O ile front domu prezentował się w miarę dobrze, to już wnętrze było całkowicie pokryte popiołem i resztkami zwęglonych elementów. Aramil nie szukał zbyt długo gdyż uznał, że i tak nic tam nie znajdzie. Opuścił ruiny i udał się sobie znanym kierunku. Jednak Krystian Rodewicz tak łatwo nie zrezygnował. Mimo unoszącego się dymu i nieprzyjemnego zapachu rozkładających się zwłok krasnolud przeszedł przez duże pomieszczenie. Dotarł do schodów prowadzących na drugie piętro, które były jednak zawalone. Krasnolud rozejrzał się po pokoju. Nic z inwentarza nie uratowało się z płomieni. A nawet, jeśli coś było w miarę całe to i tak rozpadało się pod mocniejszym dotykiem.

Krystian zrezygnowany planował wyjście z domu, gdy nagle jego wzrok spoczął na nadpalonej kartce papieru. Jej róg ledwo wystawał z kupki popiołu. Krasnolud podszedł do niej, dłonią odgarnął popiół i wyciągnął kartkę. Była już nadpalona i mało, co dało się z niej przeczytać. Udało się wyczytać z niej parę słów.

Krystian nie widząc nic ciekawego w zgliszczach wyszedł z domu. Zaraz po wyjściu dostał ataku kaszlu. Wciągnął nosem świeże powietrze. W pobliżu stało naczynie wypełnione wodą, którą krasnolud wykorzystał do obmycia się z sadzy, która pokryła go przy poszukiwaniach.


Aramil

Elf cały czas w drodze przez miasto próbował zmyć z twarzy brud i popiół. Gdy w końcu uporał się z tym problemem skierował kroki do dzielnicy biedoty. Dzielnica już na pierwszy rzut oka prezentowała się bardzo biednie. Za większość domów służyły małe, drewniane szopy i altanki. Dwupiętrowe domy nie prezentowały się lepiej. W oknach były przybite deski, a drzwi w ogóle nie było. We wszelkich zaułkach panoszyli się żebracy. Ostry smród sprawiał, że Aramilowi zaczęły łzawić oczy.



Żebraków było tak wielu, że Aramil miał problemy z wybraniem tego, kogo zamierza wypytać. W końcu w jednym z zaułków znalazł samotnie siedzącego żebraka. Gdyby dał pieniądze jednemu inni, którzy by to zobaczyli mogliby próbować go okraść, więc zdecydował zapytać się właśnie tego samotnego.

-Ty wiesz, co dzieje się w mieście. Możesz mi pomóc.Żebrak rzucił mu smutne spojrzenie spod kaptura.
-Powiedz mi coś na temat magów, czy nie widziałeś tutaj czegoś dziwnego?
- Ja, panie? Ja żem żadnych dziwów nad dziwy nie dostrzegł. Coś tam jednak wiem na temat magów. Raz siedzę se spokojnie jak Stwórca przykazał na ulicy i wypatruję jałmużny aż tu nagle jak nie zobaczę dziwnego osobnika, który wszedł przez tamte drzwi.

Tu wskazał na drugą stronę ulicy na dwupiętrowy dom, który wyróżniał się tym, że posiadał drzwi.
- No i pobył tam przez chwil parę, a ja żem dochodził, dlaczego ktoś tak elegancko ubrany do takiego plebsu przychodzi. Gdy w końcu wyszedł ja żem ruszył do tego domu by poszukać, czego do jedzenia. Szanowne elf rozumie. Dzieciska głodne i ja głodny to coś do ust włożyć trzeba mieć. No i tak oto wszedłem do tego domu. Niewiele tam znalazłem, ale moją uwagę przykuła mała biblioteczka z książkami. Książki na niej były pozrzucane na ziemię jakby była przesuwana. A więc odsunąłem tę biblioteczkę i dostrzegłem tajne przejście. Wtem tamten tajemniczy mężczyzna wrócił i wyrzucił mnie z domu każąc mi zapomnieć o tym, co widziałem. Nijak daje się o tym zapomnieć. Od paru dni tutaj nie przebywałem. Boję się tam wchodzić, więc nie wiem czy dalej tam przebywa.
Żebrak popatrzył wyczekująco na sakiewkę Aramila.


William

-Potrzebuję informacji na temat Magów, jacy ostatnio działali w mieście... Musze wiedzieć gdzie mogli się udać, kto może ich kryć, gdzie mogli otrzymać schronienie! Czy zauważyłeś coś podejrzanego?.. Mów wszystko, co wiesz! To dla mnie bardzo ważne... Sprawa osobista.. Powiedz wszystko wynagrodzę cię sowicie... Okłam mnie a twe dni będą policzone...

Warddi popatrzył nerwowo na Williama, rozejrzał się na boki i gestem nakazał Williamowi zbliżenie się.
- A więc gdym był u kowala zobaczyłem dwójkę dziwnych klientów. Ich dziwactwo polegało na niezwykle dziwacznych i abstrakcyjnych strojach, których mogłaby im pozazdrościć nawet szlachta. No i zaczęli przebierać w towarach. Oczywiście kowal zaczął patrzeć na nich krzywo. Dopytał się, czego oni szukają, a oni na to „Mieczy z dobrej stali”. Kowal odparł, że u niego nie ma złej stali. Oni jednak poszukiwali czegoś specjalnego. Przeszli się z kowalem na zaplecze. Zaraz potem wrócili ze sporym pakunkiem i wyszli, a kowal był cały w skowronkach. Baczył żem na nich przez okno widząc, że kierują się do pobliskiej karczmy „Gajem” nazywaną. Wtem kowal mnie przywołał do porządku, więc zapłaciłem za swoje rzeczy i wyszedłem. Myślę, że tamtych dwóch powinieneś koniecznie wybadać.

Nihil

Nihil zgodnie z planem przespacerował się do pobliskiego lasu skąd wykopał i zabrał swoje rzeczy. Zaraz po tym wrócił do miasta i ruszył do karczmy na spotkanie ze swoim pachołkiem.

Karczma „Gaj” była dosyć dużym i szerokim domem, za którym rósł duży ogród, który był powodem nadania tej karczmie nazwy „Gaj”. Nihil wszedł do środka.



W głównej sali poustawiane były liczne stoliki, przy której siedzieli wszyscy klienci. Było ich naprawdę sporo i to nie tylko ludzi, ale także przedstawicieli innych ras. Dalej stała gruba lada, za która stał jeszcze grubszy karczmarz. Między stolikami przemykała ciemnowłosa kelnerka. Nihil zapatrzył się w nią przez chwilę, po czym usiadł przy wolnym stoliku. Teraz musiał jeszcze przeczekać parę minut aż przyjdzie pachołek i powie, czego się dowiedział.

Podeszła do niego kelnerka z piwem. Zdziwiło go to, ponieważ nie przypominał sobie żeby cokolwiek zamawiał. Kufel postawiony na stole nagle się przewrócił zalewając piwem cały stolik.
- Przepraszam – rzuciła szybko kelnerka - Zaraz posprzątam.
Po chwili wróciła z mokrą szmatą i zaczęła wycierać żółtawą ciecz.
- Lepiej uciekaj.
Nihil spojrzał na nią zdziwiony. Mówiła do niego cały czas wycierając stolik:
- Ci najemnicy siedzący po twojej lewej bacznie cię obserwują. A szkoda tracić kolejnego. Musimy sobie pomagać by przetrwać. Obok lady są drzwi prowadzące na zaplecze. Tam znajdziesz tylne wyjście. Za drzwiami będzie czekał na ciebie kary koń. Wypij piwo i dopiero wtedy wyjdź.Postawiła przed nim piwo, uśmiechnęła się i odeszła.

Nihil zdenerwowany sączył piwo ledwie powstrzymując się od spojrzenia w lewo. Mimo, że ich nie widział czuł ich ciężkie spojrzenia na sobie. Obejrzał się dopiero, gdy usłyszał kroki. Najemnicy przysiedli się do jego stolika. Jeden z nich, brodaty i cuchnący czosnkiem, odezwał się pierwszy:
- Pan Nihil Yerpdenn. Cóż za miła niespodzianka. Zaszliśmy do karczmy by się czegoś napić, a tu nasz cel już czeka. Nasz pracodawca życzy sobie waszmościa widzieć. To czy sprowadzimy was siłą lub nieco grzeczniej nie odgrywa większej roli.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 11-05-2008 o 19:21.
wojto16 jest offline