Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2008, 12:15   #646
rasgan
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
- Oczywiście. Jeśli mogę jeszcze jakoś pomóc, proszę mówić kapitanie. A może przydają się na murach dwa dodatkowe ostrza? Mam dziś wolny dzień więc jestem do dyspozycji. – elf przemówił spokojnie. Spodziewał się takiego obrotu sprawy. Gdyby dowódca powiedział mu coś innego, lub gdyby okazało się że przy takim oblężeniu obrońcy nie mają swoich metod rozpoznania sytuacji odpowiedź elfa byłaby jednoznaczna i bez odwołania. Kapitan skończyłby ze sztyletem pod żebrami. Choć charakter elfa był taki a nie inny, to z każdą minutą elf coraz bardziej lubił miasto, coraz bardziej kochał Tais. A już na pewno nie chciał, by ojczyzna tej okropnej druidki przepadła.

Choć elf nienawidził rasy druidki, choć nienawidził elfów całym swym sercem, to zauważył, że coraz częściej przychodzi mu z nimi współpracować. Choć za każdym razem gdy ich widział miał ochotę wsadzić im sztylet w plecy, to i tak coraz łatwiej przychodziła mu współpraca. Najciekawsza jednak dla Rasgan była druidka. Choć miał ochotę poniżyć ją, poćwiartować a później nakarmić jej kawałeczkami ryby, to gdy tylko popatrzył w jej śliczne oczy, od razu ochota na okrucieństwa mijała, a lód jego serca topił się i znikał.

- Kapitanie, chętnie wspomogę dziś obrońców. Może się do czegoś przydam, czekam więc na rozkaz.

Podczas gdy kapitan udzielał instrukcji elfowi, ten myślał już o kolejnym ruchu. Musiał uwolnić kapłana. Choć jego zachowanie groziło priorytetom elfa, choć był jawnym zagrożeniem, to był też przyjacielem. A elf nie znał niczego ponad przyjaźnią. Nie istniało dla niego żadne większe prawo niż prawo przyjaźni. Honor, miłość, ojczyzna... to pojęcia, które liczą się dla wojowników. On, wygnany, upadły, przeklęty elf ze szlacheckim rodowodem, z licznymi mordami na swym koncie już dawno zapomniał o znaczeniu tych słów. Cóż mogła znaczyć miłość, gdy kochana osoba się zestarzeje i umrze? Czymże jest honor jeśli nie mrzonkami i przykrywką dla tchórzostwa? Ojczyzna? Kawałek ziemi, z której cię wygnają... nie, to były bzdury. Za to przyjaciel, prawdziwy przyjaciel, był wart więcej niż wszystkie te słowa razem wzięte. Dlatego elf opracował prosty plan działania. Wysłucha kapitana, pod postacią kruka przyleci do domu Turama i spróbuje się dostać niepostrzeżenie do piwnicy. Gdy tylko uda mu się ominąć milczącego tropiciela, który zapewne pilnuje Mi Raaza wtedy uwolni kapłana. Pomoże mu się wydostać w opresji.

Elf przewidywał również ewentualność konfrontacji z tropicielem. Nie, żeby miał coś przeciwko niej, nie żeby miał opory przed zabiciem tropiciela, ale coś mu mówiło, że ten osobnik odegra jeszcze znaczącą rolę w przedstawieniu życia. Chciał więc uniknąć niepotrzebnej walki.

Gdy kapitan skończył mówić, elf skinął głową i wyszedł na zewnątrz. Miał plan do zrealizowania. Później przyjdzie czas na rozkazy kapitana.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline