Przyglądała się uważnie Folkenowi, zastanawiając się co oznaczać może ten jego dziwny uśmiech. Zgodnie z poleceniem zamknęła drzwi. Lekko się wzdrygnęła widząc blizny, pamiątki przeszłości.
- Może w czymś pomóc? – spytała niepewnie i podeszła wyjmując kawałek czystego płótna z sakiewki. Delikatnie zaczęła obwiązywać ramie mężczyzny.
Zamyśliła się chwilę po propozycji brązowookiego. Ten człowiek naprawdę był szalony.
Przedstawiła jemu swoje za i przeciw i po chwili dogadali się.
Folken ruszył na górę z naftą, natomiast Francesca w tym czasie szukała drugiego wyjścia dołem.
Mężczyzna lekko kulejąc wrzucił butelki w plecak, następnie z mieczem w ręku skierował się na górę. Powoli i ostrożnie obejrzał nieprzytomnych strażników, na szczęście wszyscy, leżeli nieruchomo, bez jakichkolwiek znaków przebudzenia. Ruszył w stronę okna, zaczął szykować butelki, obejrzał się jeszcze raz i z całej siły zamachnął się w stronę karczmy. Butelka wyładowała idealnie w miejscu którym powinna, ogień zaczął szybko trawić podstarzałe deski. Następne butelki dokończyły dzieła, karczma zaraz stała w płomieniach. Folken skierował się na dół gdzie czekała już na niego Francesca oznajmiwszy, iż nie znalazła wyjścia.Czekali kiedy ogień dokładnie zajmie sąsiedni budynek.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 12-05-2008 o 17:25.
|