Tadeusz rozjuszony znowu miał coś warknąć,
Gdy postanowił Zosi wprawnie usta zamknąć.
Chwycił lubą w ramiona, przechylił wymyślnie,
Ta rękami zamacha i rozkosznie piśnie.
Lecz dźwięk ten zaraz ucichł bo on niespodzianie,
Wepchnął jej język w usta, czeka co się stanie.
Zosia na to zdębiała, w łuk wygięta cała,
I lekko zszokowana w pozie owej trwała.
Oczęta wywróciła zdumiona szalenie,
Aż jej piękne warkocze zamiatały ziemię.
Trzymana przez hrabiego w miłosnym uścisku,
Nie wiedziała czy zemdleć, czy dać mu po pysku.