12-05-2008, 11:26 | #91 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Tadeusz chciał zażegnać tako babskie spory, Nie zdawał sobie sprawy, że wówczas potwory, Co pod gorsetami i wstążkami się skryły, Rzucą się ku niemu chcąc wypruć z ciała żyły. "Milcz waść! Skoro od złego chronić mnie nie możesz - rzekła mu Zocha– Myślisz, iż mieczem posrożesz, To zdobędziesz uczucie i posiądziesz wdzięki? Nie wart jesteś przytrzymać skrawka mej sukienki!" "A mości Lacpaprański nie lepszy jest wcale, Ino szabelką macha – wylewała żale ciotka - O wrażliwości niewiast nie pomyśli I prostacko o szmaty zbójów broń swą czyści!"
__________________ Konto zawieszone. |
12-05-2008, 12:43 | #92 |
Reputacja: 1 | - Bo szable, moście panny, to jest męska sprawa. Lepsza ci od łożnicy takowa zabawa, Kiedy to mąż mężowi spojrzy prosto w oczy, Tu przytnie, a tu zatnie, a tam znów odskoczy, I ostrze swe niechybnie w ciało wroga wraża, Dziwna to jest niewiasta, co to się obraża, Że chłop ma dzielne serce i do bitki skory. Niegodne to waćpanien takie są wapory. Ty Zosiu zaś szczególnie, bo mi księżyc świadkiem, Że o rękę twą będę prosił przed twoim tatkiem. Skorom zaś cię ocalił rzecz postanowiona, Masz mi więc być posłuszna, jako przyszła żona. |
12-05-2008, 19:49 | #93 |
Reputacja: 1 | - Posłuszna? - oburzyła się Zosia w te słowa, Niechaj mnie przed żeniaczką Bóg dobry uchowa, Jeśli na kobiercu mam stanąć w tymże celu. Wolałabym już chyba pracować w burdelu, Albo nawet niech będzie to klasztorna krata, Niżeli mieć małżonka, który mną pomiata. - Zosieńko, ma ptaszynko, cóżesz wygadujesz? Dlaczego ty mnie wiecznie tak ostro strofujesz? Ja chcę, byś była ze mną po prostu szczęśliwa, Ale w prawdziwym świecie, sama wiesz, jak bywa, Bo tak to urządzone w naszej już naturze, Że baby są na dole, a chłopy na górze. Już nie wiem, co powiedzieć, by cię udobruchać, Ale żona po ślubie musi męża słuchać. Ostatnio edytowane przez liliel : 12-05-2008 o 19:54. |
12-05-2008, 19:51 | #94 |
Reputacja: 1 | - Zosiu, bądź ty rozsądna, ale myśl masz marną, Zmień proszę nastawienie, albo starą panną Zostaniesz nieuchronnie! Zbyt jesteś pyskata, Twój mąż mógłby się uczyć jak używać bata I garbić tobie skórę – wtrąciła cioteczka. Po Telimeny słowach wnet wybuchła sprzeczka. Lancpaprański wsparł Zosię: Moi mości państwo, Małżeństwo to jest miłość, nie jakieś poddaństwo. Nawet jeżeli tak jest na naszym padole, Że Chłopy są na górze, a baby na dole, To wzajemny szacunek, ku sobie uczucie Winno sprawić, że człowiek zapomni o bucie. I o dumie zmieniając w sercu je miłością. To jest to, co rzec chciałem szanownym waszmościom. Ostatnio edytowane przez Kelly : 12-05-2008 o 20:22. |
12-05-2008, 19:53 | #95 |
Reputacja: 1 | Telimena wkurzona się czerwieni cała: - Jam była przekonana, żem waści kochała - Rzekła Lancpaprańskiemu, gdy ten o miłości Powiedział owe zdania. Ona cała w złości, Wściekła jak tygrysica, że się z nią nie zgadza, Bo tradycja tradycją, ale cała władza I tak jest w rękach kobiet, chociażby przez łoże, Mąż pod obcasem żony i tak nic nie może. I jeden przez drugiego się przekrzykiwali, Pięściami wygrażali, słowem urągali. To krzyki, to znów ryki niosły się przez błonia, Wokół podniósł się ferment, dźwięków kakofonia Zalała wnet polanę. I zdać by się mogło, Zamieszanie miast ustać to bardziej się wzmogło. Ostatnio edytowane przez liliel : 12-05-2008 o 19:55. |
12-05-2008, 19:55 | #96 |
Reputacja: 1 | Tadeusz rozjuszony znowu miał coś warknąć, Gdy postanowił Zosi wprawnie usta zamknąć. Chwycił lubą w ramiona, przechylił wymyślnie, Ta rękami zamacha i rozkosznie piśnie. Lecz dźwięk ten zaraz ucichł bo on niespodzianie, Wepchnął jej język w usta, czeka co się stanie. Zosia na to zdębiała, w łuk wygięta cała, I lekko zszokowana w pozie owej trwała. Oczęta wywróciła zdumiona szalenie, Aż jej piękne warkocze zamiatały ziemię. Trzymana przez hrabiego w miłosnym uścisku, Nie wiedziała czy zemdleć, czy dać mu po pysku. Ostatnio edytowane przez Kelly : 12-05-2008 o 19:59. |
13-05-2008, 18:16 | #97 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Lancpaprański przykładem czynu Tadeusza Wargi oblizał i ku Terlimenie rusza, Ta uśmiecha się doń, spogląda bezradnie. Zbliżył się Jan, a tutaj jak deszcz nań nie spadnie... Ulewa straszna z nieba runęła na ludzi! Wielgachna masa wody każdy żar ostudzi, Więc i Zosia szybko się hrabiemu wyrwała, Chyżo razem z cioteczką ku karczmie pognała. Psiocząc na pogodę i niezbyt pochlebną mać, Pobiegli też panowie, bo co tak będą stać?!
__________________ Konto zawieszone. |
13-05-2008, 19:45 | #98 |
Reputacja: 1 | Hrabia pobiegł za Zosią , Jan za Telimeną, A burza rozryczana nad zlękniona ziemią Gnębiła ją ulewą, gnębiła wichurą, Gromami wygrażała ludzkim domom, murom, Lecz kiedy deszcz i wicher wspólnie tak szalały, Pędziła nasza czwórka szybko niczym strzały. Hrabia niby zmartwiony, ale uśmiechnięty. Jakąż to ścieżką poszedł umysł jego kręty? Tadeusz takoż sprytnie ze wszystkimi pobiegł, Że mógł poobserwować spod spuszczonych powiek, Jak ulewa daje tam ciekawe wyniki, Przemaczając zupełnie kobiece staniki. |
13-05-2008, 20:21 | #99 |
Reputacja: 1 | Tak się Tadeusz zgapił w kształty cudne srodze, Nie obaczył konaru, który stał przy drodze, Wnet groźnie gdzieś chrupnęło, podniósł się lwi okrzyk, To sam Tadeusz krzyknął, lądując wśród pokrzyw, Juże ma się podnosić w ogromnym frasunku, Ktoś zawezwał pomocy, w nieznanym kierunku, Reszta kompanii jakby ducha obaczyła, Zielona kupa pokrzyw trzewia odsłoniła Leżał w niej wołający tej nagłej pomocy, Tak darł się nadal ile w całych płucach mocy... Ostatnio edytowane przez M.M : 14-05-2008 o 08:21. |
14-05-2008, 17:01 | #100 |
Reputacja: 1 | Padał deszcz, biły gromy, szalała wichura, Nad smętne Soplicowo szła burzowa chmura. - Do gospody, grzanego nam potrzeba trunku - Myślał hrabia w pokrzywach. Ktoś wołał: Helptunku! - Co się stało? – Jan spytał. – Co się tam wyprawia? - Nie wiem, ale ujrzałem właśnie ogon pawia. O rzesz kurczę, paw żyje i się jeszcze rusza – To rzekłszy chwycił mocno pióro kapelusza. - To nie paw, ale czapa – Jan wyrzekł te słowa Widząc, że za piórami się podnosi głowa. W peruce, bez kontusza – Jakiś to odmieniec – Dumał hrabia – To hołysz, albo cudzoziemiec. |