Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2008, 07:48   #46
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rozwodzenie się nad planami ciotki nie miało znaczenia.
Starsza pani coś sobie ubzdurała i było widać, że będzie się tego pomysłu trzymać rękami i nogami. Nawet gdyby miała iść po trupach, a wśród nich znalazłby się jej kochany siostrzeniec.
- Kochana ciociu - powiedział, gdy starsza pani zamilkła na moment by nabrać oddechu - po pierwsze nie staruszki, a po drugie mam nadzieję, że do grobu ci daleko...
Jedno i drugie stwierdzenie było zgodne z prawdą. Ciotka, choć starsza od matki Eryka o ładnych parę lat, nie należała do ludzi aż tak wiekowych. I miała krzepę, która zgoła nie przystoi komuś stojącemu ponoć jedną nogą w grobie. W dodatku młodzieńcowi nie spieszyło się do zagarnięcia mitycznego spadku...
- Poza tym musisz ciociu zwrócić uwagę na fakt, że w dzisiejszych czasach nie można na siłę wyciągnąć niewiasty z domu... A to, że nasze pierwsze spotkanie nie było najlepsze, to o niczym nie świadczy. Po to mnie posłałaś, ciociu, do sir Roderica, bym nauczył się postępowania w różnych sytuacjach... Za chwilę każe posłać kwiaty pani Chenier. Z wyrazami szacunku i tak dalej... Brionne jest dość małe... Niemożliwe, byśmy się nie spotkali... A wtedy z nią porozmawiam i spróbuję zdobyć jej sympatię...
Co prawda nie bardzo wierzył, by podczas kolejnego spotkania stosunek Julii do niego uległ zmianie, ale cóż mu szkodziło spróbować nawiązać dobre stosunki z Julią Chenier... Skoro ciotka nie miała w planach wesela...
Na temat ewentualnego powodu ożenienia go z dwa razy starszą wdową wolał się nie wypowiadać. Podobnie jak na temat tego, że całe miasto mówi o jego przyszłym ślubie...

- To? - zapytał pokazując szeroką bransoletę, która trochę ochroniła jego przegub przed morderczym uściskiem ciotki.
Sam nie bardzo wiedział, jak odpowiedzieć na pytanie ciotki. Najlepiej szczerą półprawdę...
- To jest, ciociu, tak zwany zapięstek. Ma za zadanie chronić przedramię łucznika... Po prostu jest to fragment zbroi...
"Który przydaje się nie tylko na polu bitwy..." - dodał w myślach. Był pewien, że pozostaną mu siniaki...
Ciotka Gwenn skrzywiła się, ale nie wnikała w szczegóły. Widać uznała, że interesowanie się męskimi zabawkami jest poniżej jej godności...
Westchnęła tylko i powiedziała:
- Możesz już iść...
Eryk pocałował ciotkę w rękę, a potem w policzek.
- Mogę coś jeszcze zrobić dla cioci? - spytał.
- Idź już, idź - ciotka machnęła ręką, wyganiając go za drzwi...
Z czego Eryk skorzystał. Przebywanie w dusznym pokoju, pełnym zapachu leków, zdecydowanie nie należało do przyjemności. A dla ciotki byłoby zdrowiej, gdyby kazała wywietrzyć...

- Panicz dzwonił? - pytanie stojącej w drzwiach Margot należało do kanonu pytań zadawanych przez służbę. I było równie retoryczne, jak niepotrzebne. - Przynieść śniadanie?
Margot miała minę jakby uważała, że dokarmienie dobrze zrobi młodemu paniczowi.
Eryk uśmiechnął się.
- To może poczekać...
Margot nie zamieniła się w znak zapytanie, co bardzo dobrze świadczyło o jej przygotowaniu do wykonywanego zawodu.
- Muszę wysłać kwiaty... Pani Chenier...
Twarz Margot pozostała poważna, ale Eryk by się założył, że w jej oczach pojawiło się coś na kształt wesołości.
- Z pewnością znasz jakiegoś dobrego florystę...
- Tak, proszę pana - odpowiedziała Margot. - Kuzynka Jean-Jacques'a układa kwiaty. I jest w tym dobra...
- Potrzebne mi jeszcze pióro, inkaust i jakiś bilecik. Możesz...
Nie zdążył dokończyć, gdy Margo otworzyła małą szafkę.
Parę piór i buteleczka inkaustu czekały na chętnego do skorzystania z ich oferty.
- Mogę naostrzyć - powiedziała Margot. - Ale pan Thomas zrobi to jeszcze lepiej.
Eryk uśmiechnął się.
- Dziękuję ci bardzo - powiedział. - Jesteś prawdziwym skarbem.
Żałował trochę, że zgrabnej blondyneczki nie było tutaj trzy lata temu... Z pewnością lepiej by się czuł w tym domu...
Dziewczyna odpowiedziała lekkim uśmiechem, a potem powiedziała:
- Postaram się, żeby wszystko było niedługo gotowe.

Jakiś czas później Eryk wyruszył na spotkanie z Francois. Przebrany, odświeżony, podkarmiony. I mający za sobą kilka chwil spędzonych nad wymyślaniem treści przyjacielskiego liściku do pani Chenier...
Droga do "Misia" tym razem obyła się bez przeszkód. Żadnego wozu, żadnej staruszki. Chociaż, z drugiej strony, jakby mu czegoś zabrakło...
"Ciekawe, kiedy się na mnie napatoczy..." - pomyślał. Był pewien, że prędzej czy później drogi jego i tajemniczej staruszki się skrzyżują. A on miał parę pytań...

Francois już czekał. W dodatku nie sam...
"Co by powiedziała Veronique..." - pomyślał nieco złośliwie Eryk.
Z trudem się opanował, gdy ujrzał z bliska twarz kobiety o włosach koloru miedzi, która podniosła się na jego widok.
"To chyba mnie prześladuje" - pomyślał, przywołując na usta słowa powitania. - "Znowu..."
Miał wrażenie, że całe Brionne sprzysięgło się przeciw niemu, podsyłając mu śliczne kobiety o oczach, których kolor nie wprawiał go w zachwyt.
- Eryk Halsdorf - powiedział, pochylając się ku dłoni Catherine. - Miło mi...
Aż dziw, że bogowie nie pokarali go za kłamstwo. Nie dość, że chciał porozmawiać z Francois w cztery oczy, to w dodatku te oczy... Fakt, że Catherine miała sylwetkę wartą grzechu nie zmieniał nastawienia Eryka na bardziej pozytywny. Może dlatego, że dopasowana do koloru oczu sukienka za mało eksponowała to, co, przynajmniej na oko, warte było pokazania całemu światu...
- Cieszę się, że mogę panią poznać - dodał. - Zechce nam pani dotrzymać towarzystwa?
Kolejne kłamstwa... Aż dziw, że piorun go nie trafił... Nawet nie zagrzmiało...
- Francois - powiedział do przyjaciela - muszę przyznać, że przez lata mojej nieobecności Brionne zdecydowanie zmieniło się na lepsze...
Podsunął krzesło Catherine, potem sam usiadł.
- Co dla pani zamówić? - spytał.
 
Kerm jest offline