Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2008, 10:07   #34
Verax
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Magda i Robert wyszli z akademika i obrali drogę przez park.
Dziewczyna nadawała niemiłosiernie, a Robert powłócząc nogami szedł pół kroku za nią, skazany na słuchanie, imitacji jęków, mruczenia i tak w nieskończoność.

-... no i wiesz wtedy Ja, na... - ciągnęła podekscytowana Szczota nie zważając, że przypadkowy przechodzień, pan w starszym wieku z żoną, tak wybałuszył oczy na fragment jej historyjki i tak bardzo się zarumienił, że z trudem można by go było odróżnić w tym momencie od buraka.
-Szczota, wrzuć na luz i uspokój się to na pewno nie pierwszy i nie ostatni... -Robert zamyślił się i ożywiony szturchańcem Magdy dokończył- Nie pierwszy i ostatni raz, jak go spotkasz, na pewno się jeszcze spotkacie.- zaśmiał się cicho, sam nie wierząc sobie, ale cóż zrobić, Magda nienawidzi prawdy. Nie ma nic boleśniejszego od prawdy na jej temat.
-Ale, Ale słuchaj dalej- wytoczyła znowu Magda, Robert zwiesił głowę i całkowicie wyłączył słuch. Był mistrzem udawania, kwestia przytakiwań co jakiś czas i kiwania głową w rytm gestykulacji rąk rozmówcy i jego natężenia głosu- Nagle, jak go nie...

Po chwili zasiedli w Mleczusiu, słynnym barze mlecznym opodal Politechniki, gdzie studenci otrzymywali duże zniżki i porządne żarcie, w sam raz, gdy w portfelu hula halny, a żołądek, niczym wściekły pies warczy na właściciela.
Magda podeszła do lady i od starszej miłej pani, zamówiła dwie porcje naleśników z syropem klonowym.
Talerze z hukiem rzuciła na blat ich stolika i z jeszcze większym pędem zaczęła pochłaniać porcję. Sztućce w kontakcie z talerzem raz po raz wybijały rytm, nieznośny dla głowy, która z trudnością utrzymywała swoją pozycję na korpusie.
W przeciwieństwie do Magdy, Robertowi jedzenie szło mozolnie. Jeździł widelcem po talerzu, udając, że ściga się z niewidocznym drugim kawałkiem naleśnika, przedzierającym się przez syropową rzekę.
-Wiżę, dże ne marz okoty, eh- zagadnęła w przerwie Magda, która siłowała się, aby przełknąć kawałek naleśnika. Gdy się jej udało, zaczęła- Wiesz to ja dokończę za Ciebie, chyba nie masz nic przeciwko?- i zanim padła odpowiedź, ona wyrwała mu talerz i już wbijała w cudzy posiłek swoje wampirze zęby.

Po chwili ponętnego milczenia zniechęcony Robert, już miał dość. Nie mogąc znieść przesyconej wyuzdanym erotyzmem atmosfery, wstał powoli i rzekł do jedzącej
-Wiesz czuję, że za chwilę zasnę nad talerzem, a poza tym chyba wymagam prysznica, rozumiesz. Zatem do zobaczenia, jakby co jestem w pokoju...- Już miał wychodzić, ale nagle sobie coś przypomniał- Aaaa, jakbyś się czegoś o mnie dowiedziała to daj znać- widząc zdziwioną minę kobiety, dokończył- No o tym drzewie i wczorajszym dniu- dokończył podirytowany i wyszedł z baru.
Po 15 minutach znalazł się w akademiku, woźny dał mu nowe klucze do jego pokoju, a on z błogim uśmiechem, udał się do swojego pokoju.
Otworzył drzwi i przedzierając się przez bałagan dotarł do łazienki, zrzucił z siebie klamoty, wziął prysznic. Po nim poczuł się tak zmęczony, że nawet nie wysilił się by znaleźć bokserki. Nagi zrzucił się na kołdrę i odpłynął do krainy snów, zapominając o całym wczorajszym dniu.
 
Verax jest offline