Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2008, 13:12   #29
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację


Marica O'Brien

Gdzie ta Katie jest? Marica spojrzała ponownie na zegarek.
I chyba po raz x-nasty zaczęła troszkę żałować, że dała się przyjaciółce wyciągnąć na wyjazd świąteczny do jej rodziny.
Cóż, jej rodzice postanowili pojechać w romantyczną podróż do Paryża, brat spędza święta z swoją rodziną, a na wraz z Katie.
Tylko szkoda, że na razie jest tak nudno...

Odłożyła książkę- 'Flebologia i Nefrologia' podręcznik akademicki grubości dwóch cegłówek. Już raz ją całą przeczytała, teraz powtarza najważniejsze rzeczy< czyli w praktyce drugi raz cały podręcznik> na egzamin.
Sesja zimowa zbliżała się nieuchronnie, a ona zamierzała większość egzaminów medycznych zaliczyć w terminie zerowym, by mieć spokój w czasie archeologii.

Włączyła radio, mając nadzieję, na jakaś ciekawą muzykę, słyszał krzątaninę na parterze domu, rodzina Katie zakazała jej wręcz pomagać w czymkolwiek- gość w tym domu naprawdę był traktowany jak święta krowa...

-Przerywamy program, by nadać komunikat policji. Prosimy nie wychodzić z domu, nie otwierać nikomu drzwi, nawet jeśli to członkowie rodziny, czy przyjaciele, miasto jest w stanie kwarantanny. Aby unikać zarażenia szczególnie niebezpiecznym wirusem, prosimy pozostać w domach, pić dużo wody, czekać na pomoc medyczną.
Przerywamy program by nadać komunikat policji...

Marcia wyłączyła radio gwałtownym ruchem. Nagrana wiadomość puszczana w kółko.
Epidemia? Zimą?
Praktycznie nie możliwe w dzisiejszych czasach, chociaż, jakiś złośliwy, zmutowany wirus...

Boże, Katie jest na zewnątrz....
Chwyciła za telefon komórkowy, wybrała numer przyjaciółki.
Po ośmiu czy dziewięciu sygnałach usłyszała jej głos.
-Cześć, Tu Kate. Nie mogę odebrać telefonu, a może zwyczajnie nie chce. Jeśli to coś ważnego, to nagraj sie, a jeśli nie to możesz...piiiiiiii

-Kate, w radiu mówią o epidemii i o zakazie wychodzenia z domu. Gdzie ty jesteś, zgubiłaś się w drewutni?
Marica zaczęła się naprawę bać o przyjaciółkę.
Zbiegła na dół.

Ciocia Kate w kuchni wkładała właśnie do piekarnika ogromną blachę ciasta.
-O, Marcia, coś się stało?
Radio kuchenne było nastawione na jakaś ogólnokrajową stację, nadającą kolędy.
Marica zaczęła szukać lokalnej nie zważając na protesty cioci Almy, która nuciła wraz z radiem świąteczne przeboje.

-Przerywamy program, by nadać komunikat policji. Prosimy nie wychodzić z domu, nie otwierać nikomu drzwi, nawet jeśli to członkowie rodziny, czy przyjaciele, miasto jest w stanie kwarantanny. Aby unikać zarażenia szczególnie niebezpiecznym wirusem, prosimy pozostać w domach, pić dużo wody, czekać na pomoc medyczną.

Ciocia Katie słuchała osłupiała nagranego przesłania.
-O mój Boże, w same święta. A Katie jest na dworzu, musimy....

Nagle ich uszu dobiegło ujadanie psa, Barkiego, dużego mieszańca wilczarza z owczarkiem belgijskim.
Nagle siekła ujadanie przesło w pisk, i bolesne szczeknięcia, i charkot.
Marica podbiegła do kuchennego okna, odsunela zasłonkę i z przerażeniem obserwowała, jak trójka ludzi rozszarpuje jak zwierzęta ciągle żyjącego psa.
Nagle jeden z 'ludzi', przystojny kiedyś mężczyzna w ciemnym płaszczu, schlapanym krwią uniósł głowę i spojrzał w stronę okna w którym stała Marica
Powolnym niezgrabnym ruchem obrócił się i ruszył powłócząc nogami w stronę schodków prowadzących do domu.

Dziewczyna pokonując strach i mdłości ruszyła biegiem w stronę frontowych drzwi.
Na szczęście dom w jakim się znajdowała miał wysokie podpiwniczenie, małe piwniczne okienka na wysokości gruntu, schody prowadzące do drzwi wejściowych i takie samo wyjście z tyłu. Parter znajdował się mniej więcej na wysokości ponad dwóch metrów nad poziomem gruntu.

Urwany krzyk przerażenia i łomot z kuchni świadczył o tym, że ciotka Alma również podeszła do okna, i widok jaki tam zastała sprawił, ze straciła przytomność.

Gwałtownym ruchem przeciekała oba klucze w solidnych, dębowych drzwiach, założyła zapadkę i łańcuch.

Pędem puściła się w stronę tylnych drzwi wychodzących obok drewutni jakie Katie wychodząc na pewno zostawił otwarte.
Zaryglowała je tak samo.
Oparła się o ścianę koło drzwi i ponownie wybrała numer Katie.
Kate, odbierz, na boga. Nigdy nie lubiłam filmów o zombie, a na pewno nigdy nie chciałam stać się uczestniczką jednego z nich...


Nagle ktoś złapała ją za ramię. Aż podskoczyła z krzykiem.
-Marica, na boga, co sie dzieje, czemu Alam leży, co to za krzyki w święta?

Dziewczyna patrzyła wystraszona na stojącego koło niej wujka Katie, Malcolma, odzianego w ciemne spodnie, podkoszulkę na ramiączkach, z śladami panki do golenia na twarzy i maszynką w dłoni.

Już miała otworzyć usta, by spróbować wytłumaczyć, gdy od strony frontu, z zewnątrz dobiegł ich pkrzyk przerażenia i bólu.
Biegiem ruszyli w stronę saloniku jakiego okna wychodziły na ulice.
Chodnikiem uciekała, a właściwie probowała uciekać starsza kobieta, za nią leżały rozsypane torby zakupami. Za koniec płaszcza trzymał ją jeden stwór, drugi właśnie probował ugryźć ją w szyje.
Kobieta szarpnęła się rozpaczliwie, straciła równowagę i upadła na zaśnieżony chodnik.
Stwory z głuchym wyciem rzuciły się na jej ciało z ohydnym wyciem, szarpiąc i gryząc, nie zważając na jej rozpaczliwe, chodź coraz cichsze krzyki.
Wyrywając sobie nawzajem krwawe ochłapy rozdzierały ciało kobiety na krwawą miazgę.
Marica nie mogąc zapanować nad żołądkiem zwymiotowała do stojącej na parapecie doniczki z chińską różą.
Stojący obok niej Malcolm był potwornie blady.
-Boże, musimy jej pomóc, musimy tam iść.

Marica ocierając sobie usta krzyknęła:
-Nie, chcesz dać się zabić, czym chcesz walczyć?
Od strony drzwi dobiegł ich łomot, jakby ktoś skrobał i drapał drzwi wejściowe.
-Słyszysz? Chcą tu wejść, tu na razie jesteśmy bezpieczni.
Czym macie w domu jakaś broń? I gdzie są Michael i Dominic?
Miała nadzieje, że obaj kuzyni Katie zostali w domu.
Ponownie wybrała jej numer.
Może jednak nic jej nie jest, może...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline