Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2008, 12:40   #47
Jodel
 
Reputacja: 1 Jodel nie jest za bardzo znany
"Czemu ten obraz wiecznie wisi krzywo?" - zastanowiła sie w myślach spoglądając na portret nad kominkiem, gdy tylko go poprawiła.
"Szkoda, że Ciebie nie miałam okazji poznać drogi Williamie - rozmyślając chodziła po pokoju - Może i moje życie potoczyło by się inaczej. Ale gdyby nie Otto to kto wie co by się ze mną podziało. Przecież nie mogłam stoczyć sie na samo dno. Czasami mam ochotę powrócić do Estalii, do dzieciństwa... Co minęło to minęło... hmm... Eryk Halsdorf... wdowa Dombsale..."
- Pani? - rozmyślania Catherine przerwała służka, ktróa wróciła do pokoju
- Ewelina - uśmiechnęła sie na widok nie młodej już dziewczyny. Urodziwa może nie była, ale miała złote serce - Naszykuj mi proszę tą zieloną sukienkę. Muszę wyjść pozałatwiać parę spraw na mieście
- Tak proszę pani - rzekła służka i dygnąwszy udała się do sypialni Catherine. Pani domu jeszcze raz poprawiła obraz mile się do niego uśmiechając. Wyjrzała za okno. Dzień zapowiadał sie nawet pogodnie. Miasto coraz bardziej zaczęło żyć swoim własnym, niezmiennym od lat życiem...Catherine udała się w końcu na górę. Sukienka była już naszykowana. Obmyła się raz jeszcze, ubrała, nieco pomalowała i porządnie rozczesała włosy. Dłuższą chwilę zastanawiała się nad biżuterią ale w końcu zrezygnowała.
Wreszcie gotowa wyszła na miasto. Powoli kierowała swoje kroki ku Głównej Alei, a stamtąd do karczmy "pod Misiem Kudłaczem". Bądź co bądź bywała tam rzadko, czasami na jakimś spotkaniu albo po prostu by sie czegoś napić mocniejszego. Spokojnie weszła do środka karczmy uśmiechając się przyjaźnie od progu. Nie zdążyła się nawet dobrze rozejrzeć dookoła, gdy jej wzrok z Francoisem się skrzyżowały
- Pani Chauprade! - zawołał - Jak miło panią tutaj widzieć. Zapraszam - zwrócił sie uprzejmie
- Witam pana i dziękuję za zaproszenie - odpowiedziała siadając przy jego stoliku
- Co panią tutaj sprowadza? Może się czegoś napije?
- Na razie dziękuję. A przyszłam tak po prostu pobyć między ludźmi i trochę się odprężyć. Siedzenie ciągle w czterech ścianach, czy w podróży by pilnować interesów nieboszczka-męża trochę męczy. Właśnie co do interesów, słyszałam, że pana handel bredny bardzo dobrze prosperuje
- Nie tylko moja zasługa. Mam przecież wspólnika. Bez niego nie dał bym rady.
- A jak tam panna Veronique? Planujecie może zaślubiny?
- Jak najbardziej. A jak pani interesy? Jeszcze nie słyszałem złego słowa na temat ośrodka ani jednego złego słowa nawet za życia pana Chauprade
- zwrócił się z wyraźnym zaciekawieniem
- Nie najgorzej. Po za tym, że droga do tej szkoły jest dość długa. Są tam dobrze wyklasyfikowani ludzie i dzieci głodne ani obdarte nie chodzą. Mogłabym tam wcale nie jeździć, ale wie pan jak to jest gdy nie ma kontroli - uśmiechnęła sie miło - Niestety małżeństwo nie dało nam dzieci więc przyjeżdżanie tam sprawa wiele przyjemności choć to ciężki obowiązek.
- Tak, tak
- pokiwał głową i spojrzał w kierunku drzwi. - Pańskie oko...
- Czeka pan na kogoś? Może przeszkadzam?
- Ależ pani nie przeszkadza. Czekam na swojego przyjaciela, Eryka Halsdorfa.
- Siostrzeńca wdowy Dombsale?
- Tak! Słyszała pani o nim?
- Co nieco. Ale nie bardzo mam czas na życie towarzyskie i wysłuchiwanie ploteczek...
- To pewnie pani nie wie, że ma się żenić i to z wdową de Chenier
- Tak?.. Wdowa wdowie swatką, jak widzę...
- A czemu pani nie znajdzie nowego męża?
- Eh... Jeszcze wspominam swego nieboszczka męża... Nie mogę jakoś o nim jeszcze zapomnieć
- uśmiechnęła sie lekko - A pana przyjaciel się może spóźnia?
- Nie, on zawsze jest punktualny. Ja po prostu nie mogłem już usiedzieć w domu i wyszedłem za wcześnie. Ale miło jest spędzić ten czas z panią
- znów odwrócił głowę ku drzwiom i jego oczom pojawił się oczekiwany. Od razu podniósł sie na jego widok:
- Mój przyjaciel Eryk Halsdorf
- Catherine Chauprade
- skinęła głową witając się
- Eryk Halsdorf - powiedział, pochylając się ku dłoni Catherine. - Miło mi...Cieszę się, że mogę panią poznać - dodał. - Zechce nam pani dotrzymać towarzystwa?
- Jeśli nie będę przeszkadzać, to z chęcią
- odpowiedziała z miłym uśmiechem
"Widać, że jeszcze kawaler - pomyślała - Młody i pewnie wolał by młodą, a nie starszą od siebie wdowę. Taki młodzieniec jak on powinien mieć możliwość samemu wybrania sobie żony, a nie narzucać mu jakąś"
- Francois
- powiedział do przyjaciela - muszę przyznać, że przez lata mojej nieobecności Brionne zdecydowanie zmieniło się na lepsze...
"To chyba jego góra sie obawia
- zastanowiła sie znowu - ciekawe gdzie był i co robił. Ale widać mu to posłużyło"
Podsunął krzesło Catherine, potem sam usiadł.
- Co dla pani zamówić? - spytał
- Dziękuję za uprzejmość. Kieliszek czerwonego wina wystarczy - znów uśmiechnęła się mile do Eryka - Długo się już panowie znają?
 

Ostatnio edytowane przez Jodel : 14-05-2008 o 12:46.
Jodel jest offline