Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2008, 14:14   #40
Silwilin
 
Reputacja: 1 Silwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znanySilwilin wkrótce będzie znany
- Eekh... - jęknął Robert uchyliwszy oczy. Kot. Kocur. Nie zastanowił się skąd taka myśl. Usiadł powoli, żeby nie skrzywdzić zwierzęcia. Albo może dlatego, że czuł się zbyt wykończony, żeby zrobić to energicznie jak zawsze. Przed sobą wolał jednak...
- Szlag! - jego myśli zostawiły kota i zmęczenia, kiedy wzrok padł na pobojowisko wokół. - Co się... - kolejna myśl się urwała, kiedy poczuł chłodny powiew wiatru na łopatce. Spojrzał na siebie i zauważył to, na co nie zwrócił uwagi przed chwilą. Jego ubranie było w strzępach. Dosłownie. Znak zapytania w jego umyśle urósł o dwie kategorie wagowe. Do superciężkiej. Skulił się w sobie, sam nie wiedząc czemu.

Nagle wstrząsnęły nim torsje. Odwrócił się gwałtownie na bok, żeby nie wymiotować na siebie. Kocur zręcznie odskoczył - najwyraźniej też nie miał ochoty czyścić się z wymiocin. Usiadł teraz kilka kroków dalej i ze stoickim spokojem obserwował młodego człowieka wypluwającego wnętrzności.

Torsje minęły. Robert odkaszlnął jeszcze i splunął dwa razy, żeby pozbyć się paskudnego smaku z ust. Cztery godziny temu ta kolacja smakowała zupełnie inaczej. Otarł usta i wtedy zobaczył krew na swoich rękach. Co? - spróbował zebrać myśli i przypomnieć sobie skąd ta krew miała by się wziąć. Jonathan, dusze magów, przejście ze świata ducha, wilkołaki... Ale nic nie tłumaczyło tej krwi na dłoniach. Która była świeża. Tak świeża, że kiedy uniósł ręce poczuł jak spływa w kierunku łokci. I jeszcze... Pod paznokciami miał coś dziwnego. Coś jakby... sierść. Chciał się przyjrzeć bliżej, ale krew była lepka, a do tego było zbyt ciemno, żeby coś dokładniej obejrzeć.

Przez jakąś minutę jak zaczarowany gapił się na swoje palce. Pewnie trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie kolejna torsja. A mógłby przecież przysiąc, że w brzuchu już nie ma nawet żołądka. Kiedy wreszcie opanował nieprzyjemną reakcję organizmu, podniósł się na klęczki. Wytarł dłonie w któryś strzęp materiału, który jeszcze się na nim trzymał. Krew nie bardzo chciała schodzić. Trzeba ręce po prostu umyć. Z wysiłkiem podniósł się na nogi i rozejrzał dookoła.

Jonathan leżał na ziemi, cały we krwi. Kawałek dalej leżał nagi mężczyzna. Też nie wyglądał jakby się opalał. Po pierwsze był środek nocy, po drugie facet miał dziwnie nienaturalnie ułożone nogi. Po trzecie były uwalony we krwi i pewnie martwy. Martwy. Dwa kroki w lewo leżało drugie nagie, zmasakrowane ciało, potem trzecie, czwarte...

Robertowi zakręciło się w głowie i upadł z powrotem na kolana. Czy... Czy on też był ranny? Ostrożnie obmacał barki i tors. Nie. Nie był ranny. Jedyna krew to ta na rękach. Co tu się do cholery działo? Kątem oka zobaczył jakiś ruch w cieniu. Człowiek? Zdawało mu się?

- Halo? Jest tu ktoś?
 
Silwilin jest offline