Po dotarciu do tymczasowego schronienia
Roy od razu spać.
Pocisk miał do wykonania wtedy stosunkowo łatwe zadanie –
warta. Jednak w jego przypadku było to bardzo trudne gdyż nie był zbytnio cierpliwy.
„nienawidzę się nudzić … pieprzona warta” – pomyślał
Thomas.
Po spokojnej godzinie siedzenia na przednim siedzeniu samochodu stwierdził że bezsensowne jest nieróbstwo. Postanowił poddać się błogiemu upojeniu alkoholowemu i sięgnął po butelkę samogonu z tylnego siedzenia. Wysiadł z samochodu aby się trochę powłóczyć. Przy drodze zalazł zdechłego psa. Nie byłoby to dziwne jakby nie miał na sobie śladów pazurów i rozszarpanych wnętrzności, ponadto był stosunkowo świeży.
„wygląda jakby coś lub ktoś go rozszarpał jakieś kilkanaście godzin temu … nie sądzę żeby to coś było daleko … lepiej uważać” – pomyślał
Pocisk po czym wrócił do zajazdu.
Usiadł przy ścianie dopijając samogon. Chwilę był uważny i miał oczy i uszy szeroko otwarte. Pare razy przeszedł się dookoła budynku. Nie trwało to jednak długo. Po jakichś pół godziny zasnął pod ścianą z karabinem w ręku.
Około godziny później obudziło go potworne sapanie. Wstał szybko na równe nogi tak cicho jak się dało. hałas dochodził zza budynku.
Thomas chwycił broń i powoli skierował się w tamtą stronę. Nie zdziwił się zbytnio – był to mutant nie przypominający nic co do tej pory widział. Miał długie wyglądające na zabójcze szpony, cały był pokryty jakąś dziwną obślizgła substancją a jego twarz przypominała ośmiornicę z czterema mackami. Najwidoczniej przeszkadzały mu one w oddychaniu bo sapał tak głośno że obudził
Thomasa.
Mutant stał tyłem do
Pociska zwrócony w stronę ścierwa psa.
Thomas chciał wykorzystać moment zaskoczenia i zwolnił spust z lufą wycelowaną prosto w czaszkę potwora. Wsypał w niego dwie serie ale ona nawet nie myślał o śmierci, lekko tylko zadrżał, odwrócił się i zaczął się człapać w stronę przerażonego
Thomasa.
Strzały obudziły
Roya który od razu sięgnął po snajperkę i wybiegł z budynku. Widział jak
Thomas odwraca się i zaczyna uciekać. Niestety nie udało mu się. Mutant złapał go za nogę i obalił na ziemię.
-Aaa ! Zostaw mnie kupo łajna!! – Krzyczał przerażony
Thomas.
-Stul ryj Pocisk bo ktoś cię usłyszy – wyszeptał
Roy po czym przyklęknął na jedno kolano, wycelował mutantowi głowę i nacisnął spust. Tym razem strzał był skuteczny. Potwór zsunął się na ziemię umierając na miejscu. –
"to nie było takie trudne." – pomyślał Roy, po czym wstał i pobiegł w stronę leżącego
Thomasa.
- Nic ci nie jest? – spytał
- Dobrze że się obudziłeś. Jak byś tego nie zrobił pewnie rano znalazł byś moje pieprzone ścierwo na ulicy. Dzięki. -Już drugi raz ratuję ci dupę. Masz u mnie dług. – powiedział Roy po czym podał
Pociskowi rękę. –
wstawaj i idź do samochodu, przyszykuj się do wyjazdu, nie zostaniemy tu. - Jestem za … - odpowiedział wciąż zszokowany
Thomas Roy pamiętając o zasadach wyścigu wyciągnął nóż i wyciął
kawałek skóry z ręki mutanta, po czym ruszył do samochodu.
-Dobra jedziemy stąd. – powiedział
Roy odpalając furę. Szybko jednak zauważył że mówił do siebie bo
Thomas już spał na przednim siedzeniu.
Roy tylko się uśmiechnął po czym ruszył w dalszą drogę.