Niby z popiołów feniks, zjawiła się głowa,
Taka była dziwaczna, jak w szlafmycy krowa,
Lico jako śmierć blade, wąsik przystrzyżony,
Czapa wszak elegancka, lecz z pawia ogony.
- Łejt! – zakrzyknęła chyżo, czkając jak najęta,
- Aj katolik! – wrzask miała jako sekcja dęta.
Hrabia zdębiał zupełnie, podobnie też Janek,
Panienki chichotały jakby spadł im wianek.
- Miłe lejdis! – zakrzyknęła dziwna poczwara,
Oj nie!, pomyślał hrabia, od Zosi mi wara!
- Kimżeś piekielna maro? - spytał wielce srogo,
Już ja ci dam, pomyślał, ty zawalidrogo!