Rana strażnika była naprawdę paskudna, ale szczerze mówiąc nie zainteresowała go. Odszedł, zastanawiając się.
Nie wiedział czemu tamta postać z taką łatwością przejęła nad nim kontrolę i wprowadziła w stan omdlenia.
Nie mniej jednak jeszcze bardziej zainteresowała go sprawa jego własnej śmierci. Takie zarazy jak on ciężko komukolwiek uśmiercić. Kto byłby na tyle silny? Chciał się tego dowiedzieć.
Nagle usłyszał rozmowę o karawanie. Szybko skierował się w tamtym kierunku, gdzie był już Aureliusz i Tiberius.
Jutro o zachodzie słońca. Miał jeszcze sporo czasu, więc wstał i poczekał jeszcze na odpowiedź na temat zwoju.
-Zatem jutro o zachodzie słońca-rzekł, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z łopoczącą peleryną, zamykając drzwi. Skierował się ku Północnej Bramie. Poszedł na spotkanie Orkom, a gdy już był za Bramą, stał się niewidzialny nie tylko dla wzroku oraz niematerialny. Wyruszył po Alankora.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |