Moje posse maja często przedwojenną srebrną jednodolarówkę...
I grając kręcę nią między palcami szybko i efektownie...
To tworzy klimat, zwłaszcza, jak grasz cwaniakiem...
Zdarza mi się tez grać szulerem, więc nieodłączne są jakieś bajeranckie kości i talia kart...
Tymi rzeczami także bawię się na sesji - znaczy są fizycznie obecne w pokoju w którym gramy. Fajnie można odegrac postać - siedzę w barze tasuję karty, robię sztuczki(odgrywane) i nie parzę kolesiowi wogóle w oczy, bardziej jestem pochłoniety kartami. Tak jak bym mu mówił - leję na Ciebie ciepłym moczem... z czym do mnie przychodzisz synku... ?
Ale najciekawsze nadchodzi teraz:
Grałem (i znów będe grał tą postacią!) SZAMANEM. I zrobiłem sobie postapokaliptyczną wyrocznię! Wziąłem skórzaną dużą sakiewkę i nawrzucałem kilkadziesiąt kapsli od Tymbarku... Jak wiadomo pod kapslami są różne ciekawe teksty. I wróżyłem z tego graczom i enpisom... było przednio
Myślę, że posiadanie ważnych dla naszych postaci gadżetów na planie fizycznym (nie w świecie gry), zwiększa immersję. Łatwiej odgrywać postać, bo grasz nie tylko mimiką, czy głosem, ale gestami, a nawet całym sobą. Polecam.