Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2008, 19:54   #115
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Folkena Legary i Francesci de Riue

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Chaos zawsze służył tym, którzy musieli uciekać. Z drugiej strony zawsze przeszkadzał tym, którzy zmuszeni byli szukać, lub gonić. Wasze działania z całą pewnością uratowały wam dzisiaj wolność, a może i nawet życie.
Z drugiej strony, za jaką cenę? Martwy strażnik, spalona karczma. Możliwe nawet, że w pożarze umarł ktoś jeszcze. Teraz z całą pewnością wasze podobizny ozdobią ściany wszystkich ważniejszych budowli w mieście. Wychodzi na to, że wy też jesteście spaleni. Tyle tylko, że metaforycznie.

Przecisnęliście się przez spanikowana ciżbę i bocznymi uliczkami, z dala od niepotrzebnych oczu kierowaliście się bliżej murów miasta- tam, gdzie domy były brzydsze, a rynsztoki bardziej śmierdzące. Ale droga wcale nie szła wam lekko. Francesce bełt w piersi tylko dokuczał, nawet nie bolał tak naprawdę. Ale Folken utykał coraz bardziej, rana przestawała boleć ale wbrew wszelkim pozorom to wcale nie oznaczało poprawy. Mężczyzna tracił sporo krwi i potrzebował pomocy medycznej. Co też jest problematyczne, biorąc pod uwagę fakt że powinniście uciekać z Aldersbergu.

do Nessy z Thanedd

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Daleko iść nie musiałaś, ostatecznie Cerintian mieszkał sobie bogato na wzgórzu. Ale krótki spacer przyniósł ci sporo radości. A może po prostu czas spędzony z Derrickiem tak pozytywnie na ciebie wpłynął? Powietrze po burzy było bardzo rześkie, aż chciało się oddychać pełną piersią. Ptaki świergotały radośnie, niemal zupełnie odwracając uwagę od kruków ucztujących na zwłokach wiszących na murach.
Ale mimo wspaniałego nastroju, jednak zastanawiałaś się co powiesz Cerintianowi? Ludzie o przesadnie rozwiniętym poczuciu przyzwoitości pewnie by ci wytknęli, że kochałaś się z Talbittem raptem paręset metrów od domu poprzedniego kochanka. Ale przecież czarodziej nie będzie miał takich purytańskich poglądów.
Prawda?

Trochę niepewna tej teorii zakołatałaś do drzwi Cerintiana. Teraz też nie musiałaś długo czekać. Otworzył ci „Jan”, ubrany tak samo jak wtedy gdy widziałaś go po raz pierwszy. W sumie nie zapytałaś go jeszcze po co te małe przedstawienie.


-No, no. Strasznie długo trwała ta wizyta na zamku. Czyżby zachorowała cała rodzina hrabiowska?- Na początku odrobinę przestraszyłaś się jego słów, ale dość szybko zorientowałaś się, że nie mówił ich całkiem poważnie. Byłaś prawie pewna, ze zdążyłaś ukryć zmieszanie.

do Derricka Talbitt

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Burza zdecydowanie była temu miastu potrzebna. Powietrze było czystsze, zdecydowanie mniej wonne a i sama temperatura znacznie znośniejsza. Przez brukowane alejki i ulice na wzgórzu przeszedłeś praktycznie sucha nogą. Kiedy jednak minąłeś wewnętrzne mury, zrobiło się naturalnie znacznie mniej przyjemnie. Błoto, błoto i jeszcze raz błoto. Ale co poradzić? Przecież nigdy nie powstanie miasto, którego wszystkie ulice byłyby wybrukowane...

Idąc do kramu Rotika nie mogłeś nie zauważyć, że straż miejska jest jakby bardziej ruchliwa. Zamiast leniwie się przechadzać, albo stać na rogach ulic, strażnicy bacznie się rozglądali i szli dość wartko. Chyba kogoś szukają, ale kogo?

(...)

Kram Rotika znalazłeś dokładnie tam, gdzie powiedział Otton. Sam Rotik okazał się być mężczyzną w sile wieku, ubranym całkiem nieźle i, co najważniejsze, posiadającym spory asortyment.


-Czego sobie szanowny pan życzy?-Doskoczył od razu do ciebie i zaczął wypytywać o wszelkie potrzebne ci zioła. Cóż, syndrom kupca.
Kiedy już zakupiłeś wszystko co chciałeś, ruszyłeś na kolejny długi spacer. Ten był znacznie mniej przyjemny, musiałeś bowiem obejść całe wewnętrzne mury i chcąc nie chcąc, widziałeś wiszące na nich trupy i dziobiące je kruki.

(...)

Kram Alchemyczny kramem zaś był tylko z nazwy. W rzeczywistości był to dość pokaźny sklep, choc raczej mało popularny. Jego właściciel, Alemik, wyglądał zaś zupełnie inaczej niż Rotik. Był młody, o dość zniewieściałej urodzie, pomimo tego, że nosił brodę. No i Alemik tak ci nie nadskakiwał.


-Jeśli się pan zdecyduje coś kupić, proszę mi o tym powiedzieć.- Zwrócił się do ciebie, choć nos miał wetknięty w jakąś książkę.
Kiedy i u niego załatwiłeś wszystkie niezbędne sprawunki, skierowałeś się w końcu do posiadłości Lyvenbrooków.

(...)

Drzwi otworzyła ci co prawda służba, ale nie zdążyłeś nawet przejść przez hall a swoim towarzystwem obdarzyła cię Helena.


-Jest pan naprawdę wspaniałym medykiem, panie Derricku. Ojciec twierdzi, ze czuje sie bardzo dobrze, chociaż oczywiście jeszcze długo nie wstanie z łóżka.- Ostatnie słowa wypowiedziała z wyraźną troską w głosie. Ta dziewczyna zadawała kłam obiegowym opiniom, że panienki z dobrych domów nie widzą niczego poza czubkiem swojego nosa i nikt ich nie obchodzi.
-Czemu nie nocował pan u nas?- Zadała nagle dość krępujące pytanie.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 15-05-2008 o 20:23.
Zapatashura jest offline