U nas było tak, że przez 4 lata graliśmy w DnD. Znałem niemal każde zagadnienie tego systemu, choć jeszcze nie byłem encyklopedią wiedzy. Pewnego pięknego dnia, maciek.bz pokazał nam Młota. Początkowo niezbyt mieliśmy ochotę w to grać, ale potem, po kolejnej przygodzie polegającej na przebijaniu się we trójkę przez tabuny wrogów w celu odnalezienia potężnego artefaktu, mającego uratować świat (czy coś w tym stylu) rozgorzała między nami "bóża muskuf":
Kud*aty: Fajnie było...
Mjl: Ale nic nie przebije mojego krytyka z przed roku za sto cośtam punktów
Bulny: Ech kolejny fajny BN idzie się ekhem...
Maciek: Ej chłopaki. A może zagralibyśmy w młota?
Kud*aty: ...
Mjl: ...
Bulny ...
Maciek: Ja poprowadzę...
Bulny: OK!
Mjl: OK!
Kud*aty: OK!
I tak się to wszystko zaczęło. Od tamtej pory jakoś tak nie przywiązujemy się do jednego systemu...