Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2008, 22:07   #182
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

- Czy jechaliście przez prowincje Jime i Doman? Czy drogi już są zatłoczone przez kupieckie karawany? Śpieszy nam się, a przed nami jeszcze prowincja Oga, potem Klany Wróbla, Lisa aż wreszcie na tereny Klanu Żurawia. Chcielibyśmy dojechać jak najdalej zanim rozpocznie się tłok na drogach i w zajazdach. – Smok tylko westchnął w myślach, gdy usłyszał słowa Skorpiona.
"Wszędzie widzieć wrogów...ciężki twój żywot Manji-san, jeśli w każdym usłyszanym słowie doszukujesz się jadu, w każdym czynie innych, zagrożenia "
- Powiedz mi, proszę, Hida Kannou Sesshun-san, jaka droga będzie nam najszybsza, a zarazem nie szybko się zapełni karawanami.
- Się zrobi. Odwiedzę Koshin w następnym miesiącu, to coś opowiem. Tylko, musiałbym wiedzieć co dokładnie mam opowiedzieć. Jak najlepsza opowieść być to powinna. - Popatrzywszy na Skorpiona poważnie, rzucił - Więc?
Manji-san nie wyglądał na skorego do opowiadania, więc Fukurou, przejął pałeczkę. Przymknął na chwilę oczy by sięgnąć po wspomnienia wyprawy, wciąż żywe i wyraźne w jego sercu. Po czym zaczął opowiadać, w czasie gdy Akito zdawał raport na temat pennagolanów. –Wyprawa zaczęła się późną nocą, szóstego dnia miesiąca Bayushi. Gdy do bram twierdzy dotarli dwaj poranieni samuraje, z oddziału Księżycowego Psa. Oddział ów maszerował z rannymi najkrótszą trasą do twierdzy, ale musiał się przebić przez czekające nań oddziały pod dowództwem Zaberu, jednego z Oni no Kyoso. Chui Hida Sago-sama zdecydowała się zabrać jeden guntai najbardziej wypoczętych ludzi, ale wspierany przez balisty... Usytuowaliśmy się w dogodnym miejscu i rozpoczęliśmy ostrzał wrogich sił. Chui Hida Sago-sama nakazała ufortyfikować nasze pozycje, tak by wyglądało iż nasza liczebność była większa niż w rzeczywistości. Początkowo Fortuny nam sprzyjały... Hida Sago-sama co chwila urządzała wypady z pozycji, masakrując co silniejsze grupki wroga...Całe wzgórze było lepkie od posoki pomiotu Nienazwanego, ginącego dziesiątki z naszych rąk. Balisty zasypywały wroga gradem pocisków. To był dzień rzezi wśród wrogów, wielki dzień chwały klanu Kraba...Tak się nam z początku zdawało. Nawet przybycie kolejnych trzech ogrów nie pomogło wrogowi. Nie mogli się oni równać z tak wielkimi bushi jak Hida Sago-sama i jej przyboczni. Ale byli oni tylko przynętą... Prawdziwy wróg, użył ich by wywabić Hida Sago-sama. I zabić... Walczyła dzielnie z tak potężnym przeciwnikiem. Niemniej Oni no Kyoso okazał się potężniejszy. A wraz z jego pojawieniem, liczebność goblinów stała się przewagą z którą nasz uszczuplony walką guntai poradzić sobie nie mógł. Zaberu drwił sobie z nas pokazując zatkniętą na yari głowę Hida Sago-sama. Wtedy Kaiu Ti Shin-sama przejął dowodzenie. Pod jego komendą mściliśmy się na wrogach zasypując ich pociskami...Dopóty ich starczyło. Następnie wykorzystaliśmy przygotowane uprzednio belki nasączone smołą. Potem użyliśmy elementów fortyfikacji, wzgórze było na tyle strome by móc je stoczyć na wroga. Aż nie pozostało prawie nic do zrzucenia, poza balistami... Kaiu-sama nakazał nam przygotować się do odwrotu, każda szóstka miała iść osobno, każda inną trasą, każda nie oglądając się na pozostałe, najważniejsze bowiem było, aby przekazać wiadomość co się stało. A potem jednym pociągnięciem liny spowodował, że balista, skorzystawszy z inżynierskiej wiedzy, zapadła się jakby pod własnym ciężarem, i w dół zbocza potoczyła się lawina belek i części, lawina do której dołączyły kolejne dwie maszyny, wraz z resztą przygotowanych na ten cel kamieni.
Nie widzieliśmy co się potem stało, ruszyliśmy bowiem zgodnie z rozkazem Kaiu-sama. Słyszeliśmy tylko jak wyzwał Zaberu do walki, by zyskać choć trochę czasu. Zginął więc bohaterską śmiercią lżąc wrogowi prosto w twarz... jak na bushi Kraba przystało. A i sam Zaberu przyznał, iż wielkimi utrapieniem był dla niego Kaiu Ti-shin-sama.-
Fukurou by uniknąć zbędnych pytań szybko wrócił do opowieści, nie dając Krabowi dojść do słowa. – Podobnie jak pozostałe grupy wyruszyliśmy wyznaczoną przez Kaiu Ti-shin-sama drogą. A naszą grupkę na cel wybrał sobie Zaberu... bawiła się z nami w kotka i myszkę zabijając jednego po drugim, przekomarzał, drwił. Stąd wiem, iż śmierć Kaiu-sama była heroiczna.
- Fukurou wciąż pamiętając piękną kobiecą twarz i sylwetkę potwora, tworzącą straszliwy kontrast z resztą ciała, czasami mówił o nim jak o kobiecie.
- Zaberu nie zauważył jednak jak Bayushi-san odłączył się by pognać niczym wiatr po pomoc... Oni no Kyoso była pewna swego zwycięstwa, nie zauważyła też zniknięcia Bayushi-san i to okazało się przyczyną jej zguby.- Fukurou zwrócił swe myśli do tamtych wydarzeń... i przed jego oczami wróciły wspomnienia walki z wieloręką poczwarą, wróciło ulotne wrażenie zmęczenia, dłoni drętwiejące na no-dachi. Przez chwilę znowu tam był, znowu czuł swąd krwi...posoki goblinów zmieszanej z ludzką. To było kilka najcięższych godzin w życiu Smoka...jak dotąd. – Toczyliśmy bój z atakującym z zaskoczenia potworem, nasz oręż zdołał utoczyć jej krwi... Lecz ona sama wydawała sie być niepokonana. Hida Saburo-san poświęcił życie by ułatwić nam trafienie pomiotu Fu Lenga, lecz mimo ciosów jakie zadawaliśmy ...
Tu Fukurou przerwał, by dopiero po chwili wrócić do opowieści.- ... Nawet gdy mi udało się obciąć Zaberu rękę. Nawet jej utrata nie zrobiła na bestii wrażenia. Później nasłała na nas hordę goblinów, zapewne by zająć nas podczas, gdy sama zapewne szukała Skorpiona. Słabe potworki, ale po tym wszystkim co przeszliśmy... Mogło nie starczyć nam sił. I pewnie nie starczyłoby gdyby nie... - Smok przez chwilę szukał odpowiedniego słowa.-... przemowa Hida Akito-san. Niewiele pamiętam z tego okresu, poza posoką, i falą zielonych potworków. Jakoś udało nam się przetrwać. Późniejsza wędrówka doprowadziła do nas ostatecznej konfrontacji z Zaberu. Spotkaliśmy ją bowiem atakującą Bayushi Manji-san, który wracajął z pomocą dla nas. Rozpoczęła się wtedy bitwa, w której tetstubo Akito-san przygwoździło pomiot Fu-Lenga, tak bym ja, i nie tylko ja... Byśmy mogli zadać mu ciosy, z których cios kryształowym sztyletem jakiego użył Bayushi Manji-san był ciosem zabójczym dla pomiotu Fu-Lenga... Ostatnia wyprawa Hida Sago- sama był a wyprawą pełną wielu bohaterskich czynów... - zakończył długą wypowiedź Smok.- ... choć dla wielu, ostatnią.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-06-2008 o 07:22.
abishai jest offline