Był w strachu po piorunie, więc mu się zdawało,
Że zmoczył sobie spodnie, a przecież to lało
I owa dziwna plama, jeśli jakaś była,
To się niemal natychmiast w deszczu rozpuściła.
Stodoła zgruchotania, dobrze, że nie płonie,
Tadeusz się przyglądał swojej przyszłej żonie,
Która do jego ramion bezradnie się tuli
Wyglądając jak niemal miss mokrej koszuli.
Gorsecik swój w stodole jeszcze rozebrała,
Zaś materiał bluzeczki lepił do ciała.
- Mokrzyśmy – wyrzekł hrabia z uśmiechem mołojca, -
Gorzej już nie zmokniemy. Chodźmy więc do ojca
Odprowadzić mu córkę, wtedy przy okazji
Rozgrzejemy się nieco przy kuflu małmazji.