Trzeba by wziąć kilka lekcji walki z duchami - pomyślał niechętnie, gdy kolejny pocisk przeszył widmowego jeźdźca.
Zwolnił. Pościg nie miał sensu... Ich ciosy nie szkodziły ścigającemu, który nie zwracał na nikogo żadnej uwagi.
W dodatku konie były coraz bardziej zmęczone. W przeciwieństwie do tamtych dwóch rumaków...
- Zatrzymajmy się - powiedział w końcu. - Zanim konie padną...
Zaklął pod nosem, gdy jeździec zadał cios i kobieta spadła na ziemię. Ponury spektakl, na który nie miał żadnego wpływu, zdecydowanie mu się nie spodobał.
- Ciekaw jestem, czy to widowisko odbywa się codziennie, czy tylko raz do roku, w rocznicę zdarzenia. I ile osób jeszcze to widziało. W końcu o czymś takim powinno się opowiadać, a do nas jakoś informacja o tych duchach nie dotarła, mimo że nasi rozmówcy wiedzieli, że jedziemy w te strony...
- Chyba że to pokaz urządzony specjalnie dla nas... Ale nie bardzo w to wierzę...
Podjechał powoli do miejsca, w którym widmowe konie rozpłynęły się w powietrzu i zsiadł z konia.
Usiłował znaleźć jakiekolwiek ślady - bądź na drodze, bądź na poboczu.
[Jeśli nic nie znalazł - co było bardzo prawdopodobne - ponownie dosiadł wierzchowca i ruszył w stronę obozu.] |