Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2008, 22:07   #30
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Pozostali dyskutowali jeszcze o naturze i fiolecie, Astaroth nei zabierał jednak więcej razy głosu. Nie było sensu, gdyż natura fioletu była po prostu naturą tego, kto go w sobie nosił. Natura fioletu w tamtym świecie była naturą Shabranigdo, którego wola została przelana w mgły chaosu. Dowodem tego były ciągłe walki wewnętrze tamtego fioletu oraz brak wolnej woli jego dzieci. W tym świecie zdawałoby się, że powstały fiolet powinien być identyczny jak tamten, gdyż przecież Astaroth był jego potomkiem. Stało się jednak inaczej, a chaos który kształtował w tym świecie był nacechowany wolnością. Tutaj nie było ślepo posłuszych swojemu panu demonów. Tutaj każdy z nich miał wolną wolę i własny rozum, który pozwalał mu przetrwać w tak niesprzyjających chaosowi warunkach. Chaos tutaj był silny już od chwili swojego zrodzenia a jego zadaniem było, by pozostał takim dopóki wszystkie żywioły nie zostaną skażone. Wtedy będzie mógł odpocząć i tylko obserwować, jak rozwija się jego dzieło. Niczego więcej nie pragnął od chwili śmierci Ritha, gdy dokończył wszystkie swoje ludzkie sprawy. Od tamtej chwili był wciąż w połowie umarły i wolę istnienia dawało mu już tylko tworzenie mgieł fioletu.

W trakcie rozmowy kolejni członkowie drużyny zasypiali, tylko Astaroth wciąż siedział po turecki i wpatrywał się w ogień, co jakiś czas dorzucając drewna by nie wygadł. Sen nie został dany demonom, tak samo jak miłość. Jako człowiek wyrzekł się wszystkiego, co ludzkie. I choć miał już wtedy świadomość, że kiedyś zapewne będzie żałował, że już nigdy nie poczuje, jak serce drga w jego piersi, jak wypełnia go smutek po czyjejś śmierci ani radość z czyjegoś towarzystwa. Była to cena, jaką zapłacił za to, by móc zemścić się na Rithu i poprzysiągł sobie, że nie pójdzie ona na marne.

Podczas nocy pilnował również, by ktoś lub coś nie zaatakowało śpiących. Nie mógł pozwolić im umrzeć, a tak jak kiedyś zwodził swoich towarzyszy, sprowadzając na nich niebezpieczeństwa i życząc im śmierci, tak teraz obiecał sobie, że dopóki ktoś z nich nie stanie na jego drodze będzie ich chronił. Poza tym, byli mu oni potrzebni, by zrealizować jego idee. Tymczasem niech wszystko się uspokoi, a przedstawi im swoją propozycję.

Przez noc szczęśliwie nic się nie wydarzyło, a pobudka jego towarzyszy stanowiła nader interesujący widok. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie udać się w plan mgieł i nie zasadzić Verionowi solidnego kopniaka, lub ewentualnie zaspokajając swoją demoniczną naturę łaknącą sadyzmu rzucić go w ręce swoich niezadowolonych towarzyszy i obserwować jak kona w męczarniach, jednak tymczasem postanowił mu darować. Przynajmniej dopóki nie skończy mówić

Verion mówił o wielkiej wojnie, testowaniu przeznaczenia, tworzeniu nowego ładu. Potem przeszedł do bardziej interesującej tematyki, a mianowicie wyjaśnił wreszcie po co Astaroth ma bawić się w wypełnianie powierzonych mu zadań. Był jednak pewien zgrzyt, który psuł całość wypowiedzi. Wedle słów Veriona jeśli chaotyczni przegrają to trafi do chaosu w tamtym świecie, prosto do Shabranigdo, a jeśli tak się nie stanie wszystko wydarzy się tak, jak w rzeczywistości Ritha. Tym, co mu tutaj najbardziej nie pasowało to fakt, że obydwa argumenty były jakby specjalnie dobrane pod niego, zarówno by zachęcić go do zwycięstwa jak i ostrzec przed porażką. Tak idealnie, że wydawało się to podejrzane. Również stwierdzenie, że przegrana drużyna skończy jako więźniowie Mistress było nie na miejscu. W takim razie, zarówno wygrana jak i przegrana nie wchodziły w grę, gdyż nie miał zamiaru ani spotykać się z Shabranigdo tak wcześnie, ani skazywać swoich białych towarzyszy na cierpienie.

Jaki z tego wniosek? Jedynym dopuszczalnym wyjściem był remis. Nieważne, co Verion mówił o tym, jak straszliwą byłoby to katastrofą gdyby biel w pełni połączyła się z chaosem. A być może to właśnie go do takiego posunięcia zachęcało? Miał zamiar wprowadzić swój plan w życie, jednak ponownie odwlekł go na później. Nie powinien się spieszyć, a przynajmniej nie teraz

Wyruszyli więc razem, aż dotarli do wozu i końskiego truchła. Krasnolud, ork i chimera przypominająca kruka ruszyli w stronę wozu, najpewniej by zbadać co się tutaj stało. Astaroth przywołał do siebie swoją chimerę i kazał rozejrzeć się jej z góry, po czym dobywając obydwu szabli ruszył wraz z pozostałą trójką w stronę wozu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline